Bartnik: W pięciu systemach

Dariusz LEŚNIKOWSKI: Piętnaście miesięcy pracy przy Bukowej za panem. Najkrótsza refleksja podsumowująca?

Tadeusz BARTNIK: – Niemal w stu procentach oceniani jesteśmy wyłącznie przez pryzmat wyniku sportowego pierwszej drużyny, podczas gdy w rzeczywistości działania z nią związane, to zaledwie 10 procent wszystkich obowiązków i dokonań w klubie. Ale… w zasadzie to zrozumiałe i oczywiste.

Te 10 procent okazało się jednak bolesnym doświadczeniem. Czemu – mimo pozornie opracowanych do ostatniego szczegółu planów – „posypało” się sportowo?

Tadeusz BARTNIK: – Nasuwa mi się odpowiedź niekoniecznie z niwy piłkarskiej, podsunięta mi przez jednego z profesorów z Akademii Ekonomicznej: wahania koniunktury. Inaczej mówiąc – czego by się nie zrobiło, akurat jesteśmy w takim momencie, w którym udać się nie mogło. A już mówiąc poważniej: przyczyn jest wiele, od ogromnej skali zmian kadrowych począwszy. Rozmiary zmian w kadrze nie sprzyjały stabilizacji.

Sami sobie – myślę o panu oraz ówczesnym trenerze, Jacku Paszulewiczu – poziom ryzyka i rozmiary owej rewolucji określiliście. Wtedy nie myśleliście o jej wpływie na stabilizację formy?

Tadeusz BARTNIK: – Na tę stabilność – a raczej jej brak – wpływ miała też późniejsza selekcja zawodników przez trenera już do meczowej jedenastki. Ten proces – czyli zbyt duża, moim zdaniem rotacja piłkarzy w wyjściowym składzie niweczyła często efekty wspólnej pracy treningowej i wypracowanych rozwiązań. Z drugiej strony – trener Paszulewicz chyba zbyt sztywno przywiązany był do swego systemu gry 1-4-1-4-1. Zabrakło mu elastyczności, chęci przejścia na inne rozwiązania taktyczne w momencie, gdy okazało się, że dobór osób do wykonywania konkretnych zadań na boisku w tym systemie być może nie był najlepszy. Właściwie dopiero w swym ostatnim meczu na trenerskiej ławce – z Odrą – zdecydował się zagrać w ustawieniu 1-4-2-3-1. I tak grała później drużyna za trenera Jakuba Dziółki.

Ale już Dariusz Dudek – mimo dystansowania się od tego schematu – zaproponował drużynie ustawienie z pięcioma defensorami. Pomieszanie z poplątaniem?

Tadeusz BARTNIK: – To ustawienie wynikało już z potrzeby chwili. Trzeba było – w poszukiwaniu punktów – grać piłkę może brzydszą, mniej ofensywną, za to dającą jakiś dorobek. Ale faktem jest, że minionej jesieni zespół funkcjonował w meczach ligowych w ramach pięciu systemów gry, a tak naprawdę żadnego się na dobre nie nauczył.

No i do tego doszły wątpliwości co do przygotowania motorycznego, by zacytować słowa trenera Dudka po jednym z pierwszych jego spotkań ligowych: „Przydałby się teraz okres przygotowawczy”…

Tadeusz BARTNIK: – Ja mam przekonanie, że Jacek Paszulewicz wespół z profesorem Zbigniewem Jastrzębskim wykonali w zakresie tego przygotowania dobrą robotę. I nie mam wątpliwości, że dobrą pracę wykonuje też Dariusz Dudek z udziałem Miłosza Drozda. Każdy ze szkoleniowców jednak inaczej rozkładał akcenty w codziennej pracy nad motoryką. Elementy, które preferuje w taktyce trener Dudek, są trudne do realizacji, bazując na przygotowaniu służącym filozofii gry trenera Paszulewicza. Ten drugi chciał, by zawodnicy mieli siłę biegać przez 90 minut i dłużej, ten drugi woli mniej biegania, za to z większą intensywnością. Ot, cała zagadka słów o złym przygotowaniu…