Mistrz jest trochę niepokorny

Bartosz Kurek i jego kariera,  liczne wzloty i upadki (tych drugich było ostatnio jakby trochę więcej) to materiał na scenariusz niezłego filmu. Wielu zaczynało w niego wątpić i uważało, że nie powinno być go już w kadrze. Skreślono go. Pojechał jednak na mistrzostwa świata i stał się kluczową postacią reprezentacji. Być może bez niego nie cieszylibyśmy się z obrony mistrzowskiego tytułu. Jednym turniejem odkupił wcześniejsze grzeszki i na stałe wpisał się w historię sportu. Ma przed sobą jeszcze kilka lat grania, ale być może właśnie stał się legendą.

Siatkówka w genach

Od początku był skazany na siatkówkę. Jego ojciec Adam Kurek to były siatkarz AZS Nysa z najlepszych lat klubu. Kurek senior zdobywał w nim medale mistrzostw Polski oraz krajowe puchary. Mały Bartek dorastał w atmosferze sukcesu, choć w szkole wahał się między siatkówką a koszykówką. Na szczęście wybór padł na pierwszą.

Talent Kurka juniora szybko zauważono w Nysie – najpierw w Uczniowskim Klubie Sportowym pod okiem Romana Palacza, a następnie już w drużynie AZS-u. Kurek zadebiutował w siatkarskiej ekstraklasie mając zaledwie 16 lat. Już wtedy wszyscy wróżyli mu ogromną karierę. Wkrótce przeniósł się do pobliskiej ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, gdzie mógł się rozwijać pod okiem prezesa Kazimierza Pietrzyka oraz trenerów Wojciecha Drzyzgi czy Andrzeja Kubackiego. Trafił jednak na chudsze lata kędzierzyńskiej siatkówki, dlatego wielkich sukcesów nie święcił.

Błysk w 2012

Laury nadeszły dopiero wraz ze zmianą barw klubowych i przenosinami na cztery lata do PGE Skry Bełchatów. Okres 2008-2012 był kluczowy dla dalszego rozwoju Bartosza Kurka, mającego już status gwiazdy. Wraz ze Skrą sięgał trzykrotnie po mistrzostwo Polski i Puchary Polski. Dwukrotnie wywalczył klubowe wicemistrzostwo świata oraz brąz i srebro Ligi Mistrzów. Wszystko układało się idealnie.

Jeszcze przed bełchatowskim epizodem zadebiutował w reprezentacji Polski. 1 czerwca 2007 roku zagrał w meczu Ligi Światowej z Argentyną. Od tego czasu stał się filarem reprezentacji. Tej, która w 2009 roku sięgnęła po mistrzostwo Europy, a w 2011 roku zdobyła brąz ME, srebro w Pucharze Świata i trzecie miejsce w Lidze Światowej. W 2012 roku Kurek poprowadził biało-czerwonych do historycznego – i do tej pory jedynego – zwycięstwa w Lidze Światowej. Wieli ekspertów uważało, że rozegrał tam najlepszy turniej w karierze.

Od Moskwy po Italię

Po złotej Lidze Światowej i mniej udanych igrzyskach olimpijskich w Londynie, Bartosz Kurek rozpoczął swoją zagraniczną przygodę i to z niebywale wysokiego pułapu. Związał się dwuletnim kontraktem z Dynamem Moskwa, które miało aspiracje podbić klubowe rozgrywki w Europie i na świecie. Niestety, to nie była udana przygoda. Kurek szybko nabawił się poważnej kontuzji, przez co stracił praktycznie cały sezon. Dwuletni kontrakt udało się rozwiązać, a Kurek szybko zmienił zimną Moskwę na ciepły Półwysep Apeniński i przeniósł się do chyba najsłynniejszego klubu na świecie – Lube Banca Macerata. Wcześniej kontrakt z tym włoskim zespołem podpisało tylko dwóch Polaków – tragicznie zmarły Arkadiusz Gołaś, który nie zdążył w nim zadebiutować, oraz Sebastian Świderski. Kurek był tym trzecim i to właśnie w Maceracie odbudował formę. Znów był kluczowym zawodnikiem, który poprowadził Lube do mistrzostwa Włoch i Superpucharu kraju.

„Więcej u ciebie nie zagram”

Opromieniony tytułem mistrza Italii przyjechał na zgrupowanie reprezentacji Polski, która pod wodzą Stephane’a Antigi rozpoczęła przygotowania do mistrzostw świata rozgrywanych w Polsce. Przez kilka tygodni przebywał z kadrą, grał w Lidze Światowej i  myślał o mundialu.

Nieoczekiwany zwrot wydarzeń nastąpił podczas Memoriału Huberta Wagnera w Krakowie, na kilka dni przed startem mistrzostw. Pierwszy mecz turnieju Kurek spędził w kwadracie dla rezerwowych. W drugim meczu już go nie zobaczyliśmy. Rano obiegła świat informacja, że Bartosz Kurek nie znalazł się w składzie na MŚ i opuścił zgrupowanie. Rzekomo z powodu słabszej dyspozycji, a według nieoficjalnych relacji w wyniku konfliktu z francuskim szkoleniowcem. Na odchodne Kurek miał powiedzieć Antidze, że więcej w jego kadrze już nie zagra. Konflikt zszedł na drugi plan, gdy biało-czerwoni sięgnęli w Katowicach po mistrzostwo świata. Kurek ten mecz oglądał już w Maceracie, gdzie spędził kolejny sezon.

Powrót syna marnotrawnego

Kurek powrócił do jednak kadry już w 2015 roku, choć Stephane Antiga zaproponował mu niechcianą rolę atakującego. Wrócił i grał nadal, jednak jego blask gdzieś zaginął. Swoją formę postanowił odbudować w Polsce i podpisał roczny kontrakt z Asseco Resovią. Zagrał niezły sezon okraszony wicemistrzostwem kraju, ale jego dyspozycja nadal była daleka od chociażby tej, którą prezentował w pamiętnym 2012 roku. Nie inaczej było na igrzyskach. W Rio de Janeiro Polacy znów nie błysnęli, a po kolejnym 5. miejscu z kadrą pożegnał się Stephane Antiga.

W kolejnych tygodniach było jednak głośno przede wszystkim o Kurku, który przed igrzyskami podpisał kontrakt z Hiroshima Thunders i miał się stać gwiazdą ligi japońskiej. Tuż przed wyjazdem do Azji atakujący reprezentacji Polski rozegrał nawet turniej towarzyski ze swoim zespołem, przebywającym na zgrupowaniu w Polsce. Następnie… zaginął.

Siatkarska depresja

Po kilkunastu dniach niepewności pojawiło się oświadczenie zawodnika i jego menedżera, że z powodu depresji zdecydował się na rozwiązanie kontraktu z japońskim klubem. Kurek czuł się przemęczony i chciał odpocząć od siatkówki. To niejedyny przypadek w świecie siatkówki, że zawodnik z topu zmagał się z tymi problemami. Kilka lat wcześniej taką samą decyzję podjął Mattew Anderson, atakujący reprezentacji USA. Wrócił po kilku miesiącach.
Bartek zachował się jednak dziwnie, bo kilka dni po wspomnianym oświadczeniu związał się drugim w swojej karierze kontraktem z PGE Skrą Bełchatów.

Kosmiczny turniej życia

Wydawało się, że kariera Bartosza Kurka toczy się powoli po równi pochyłej. Po bełchatowskim epizodzie wyjechał do Turcji, gdzie miał występować wraz z Dawidem Konarskim w Ziraacie Bankasi Ankara. Wielkiego sezonu znowu nie rozegrał, mając problemy zdrowotne. Gdy otrzymał powołanie od nowego polskiego selekcjonera, Vitala Heynena, niewielu przypuszczało, że zaistnieje w jego kadrze. Ale Bartosz Kurek w końcu wszystkich zaskoczył i zamknął usta malkontentom. Rozegrał turniej życia na mistrzostwach świata i poprowadził biało-czerwonych do złotego medalu. Momentami grał kosmicznie. Sukcesem we Włoszech odkupił wszystkie swoje winy z wcześniejszych lat. Oby na podobnym poziomie prezentował się przynajmniej do igrzysk w Tokio. Ale nawet jeśli nie, to i tak zasłużył na wielki szacunek.

Bartosz KUREK

ur. 29.08.1988.
kariera klubowa: AZS PWSZ Nysa (2004-05), ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (2005-08), PGE Skra Bełchatów (2008-12), Dynamo Moskwa (2012-13), Lube Banca Macerata (2013-2015), Asseco Resovia (2015-16), Hiroszima Thunders (2016), PGE Skra Bełchatów (2016-17), Ziraat Bankasi Ankara (2017-18), Stocznia Szczecin (2018-?)
sukcesy reprezentacyjne: mistrzostwo świata (2018), mistrzostwo Europy (2009), złoto Ligi Światowej (2012), brąz ME (2011), brąz LŚ (2011), srebro Pucharu Świata (2011), brąz PŚ (2015)
sukcesy klubowe: mistrzostwo Polski (2009, 2011, 2012), wicemistrzostwo (2012, 2016), Puchar Polski (2009, 2011, 2012), klubowe wicemistrzostwo świata (2009, 2010), srebro Ligi Mistrzów (2012), brąz LM (2010), mistrzostwo Włoch (2014), Superpuchar Włoch (2014), srebro Pucharu CEV (2018).

Michał Kalinowski