Bartosz Mariański: Obudzić ducha sportu

Przyjechaliście do Lubina powalczyć o utrzymanie 10. lokaty, a tymczasem wyjechaliście z niczym. Cuprum było aż tak silne?

BARTOSZ MARIAŃSKI: Przyjechaliśmy do Lubina walczyć, ale walczyliśmy przede wszystkim sami ze sobą. W pierwszych dwóch setach nie mieliśmy nic do powiedzenia. Jak przegrywa się różnicą siedmiu czy ośmiu punktów, to znaczy, że różnica była kolosalna. Źle weszliśmy w to spotkanie i później się potoczyło wszystko nie tak, jak miało.

Po 10-minutowej przerwie mieliście jednak szansę na doprowadzenie do tie-breaka…
BARTOSZ MARIAŃSKI: To prawda, ale należy też szczerze przyznać, że rywale zdobyli już wtedy punkt, którego tak bardzo potrzebowali. W trzeciej partii się rozluźnili, my zagraliśmy o niebo lepiej i doprowadziliśmy do czwartego seta. W nim walka była, ale znowu czegoś zabrakło. Może szczęścia, może kilku piłek…

Pozostaje wam gra o 11. miejsce. I to z zespołem z drugiego końca Polski. Nie tego chyba oczekiwaliście?
BARTOSZ MARIAŃSKI: Sami sobie zgotowaliśmy ten los. Gramy ze Stocznią Szczecin i trzeba tę rywalizację koniecznie wygrać. Nie pozostaje nam nic innego. Mimo ostatnich porażek musimy w sobie obudzić ducha sportu i postarać się o zwycięstwo, by zająć 11. miejsce, które i tak jest dla nas rozczarowaniem.