Bartosz Szelong. Błysk na „prowincji”

24-letni Bartosz Szelong bramkarskiego rzemiosła uczył się w Szkółce Piłkarskiej MOSiR Jastrzębie. Przez półtora roku był w kadrze GKS-u 1962 Jastrzębie, ale w tym czasie rozegrał tylko trzy mecze w II lidze. W rundzie jesiennej poprzedniego sezonu został wypożyczony do III-ligowej Soły Oświęcim, a teraz jest zawodnikiem – również na zasadzie wypożyczenia – innego III-ligowca, Avii Świdnik.

Jest pan zadowolony z gry w Avii Świdnik?

Bartosz SZELONG: – Jestem bardzo zadowolony, ponieważ zagrałem większość meczów, które były w rundzie jesiennej. Generalnie cały rok był dla mnie bardzo udany, bo prezentowałem się dobrze zarówno w Sole Oświęcim, jak i w Avii. Drużyny ze mną w składzie przegrały bardzo mało meczów. W obu rozegrałem w sumie 32 mecze, w których ze mną w składzie poniosły tylko osiem porażek (pięć Soła, trzy Avia – przyp. BN), co jak na zespoły środka tabeli jest – wydaje mi się – dobrym wynikiem. To pod kątem indywidualnym, a pod kątem zespołowym też jestem zadowolony, bo z Sołą osiągnęliśmy rewelacyjny wynik. W 17 meczach zdobyliśmy 26 punktów i uratowaliśmy się przed spadkiem, chociaż po rundzie jesiennej Soła zajmowała w tabeli ostatnie miejsce i miała zaledwie 12 punktów.

W pierwszych trzech kolejkach „grzał” pan w Avii ławkę rezerwowych, między słupkami stał Piotr Piotrowski…

Bartosz SZELONG: – Taka po prostu była decyzja trenerów. Przyjechałem do Świdnika prosto z obozu GKS-u Jastrzębie w Kamieniu, w drużynie Avii był już bramkarz, który był dłużej w klubie i też czekał na swoją szansę. Cierpliwie czekałem na swoją kolej, która przyszła bardzo szybko, bo po po 3. kolejce, w której przegraliśmy na wyjeździe ze Stalą Kraśnik 0:5. I tego miejsca już nie oddałem do końca roku.

Z ręką na sercu – w mijającym roku w bramkarskim fachu zrobił pan krok do przodu, czy utrzymuje cały czas ten sam poziom?

Bartosz SZELONG: – Poszedłem bardzo do przodu, jestem zadowolony z tego, jak to w tej chwili wygląda i zbieram pochlebne opinie.

W jakich elementach bramkarskiego rzemiosła jest pan teraz lepszy?

Bartosz SZELONG: – Największy postęp zrobiłem w grze nogami, bo trener Soły Oświęcim Łukasz Surma preferował taki styl gry. W klubie była raczej bieda i problemy organizacyjne. Mimo to bardzo chcieliśmy się utrzymać i trener Surma preferował grę na dużym ryzyku, długie utrzymywanie się przy piłce i „wciąganie” przeciwnika na swoją połowę. Graliśmy tak trochę „po krakowsku”, bo trener przecież jest wychowankiem Wisły Kraków.

Do tej pory grał pan w trzech klubach trzecioligowych – Pniówku Pawłowice, Sole Oświęcim i teraz w Avii Świdnik. Gdyby te wszystkie zespoły grały w jednej grupie, która z nich byłaby najwyżej w tabeli?

Bartosz SZELONG: – Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie i bynajmniej nie dlatego, że jest ono prowokacyjne. Po prostu te drużyny różnią się, chociaż Pniówek i Avia to zespoły o zbliżonej charakterystyce i sposobie grania. Oba zespoły ponadto są mieszanką rutyny z młodością. Natomiast Soła opierała się na młodych zawodnikach, zdarzały się mecze, gdy mieliśmy w składzie 5-6 młodzieżowców. Poza tym graliśmy w systemie 3-5-2, rzadko stosowanym na tym szczeblu rozgrywek, a pod względem piłkarskim byliśmy wiosną na jednym poziomie z najlepszymi drużynami ligi. Sołę wspominam bardzo miło ze względu na rodzinną atmosferę, jaką stworzył trener Surma, mimo piekielnie trudnych okoliczności wokół zespołu.

Do Avii jest pan wypożyczony z GKS-u 1962 Jastrzębie do 30 czerwca przyszłego roku. Zastanawiał się pan, co potem? Ma pan skonkretyzowane plany na przyszłość?

Bartosz SZELONG: – W piłce nożnej pół roku to szmat czasu. Dlatego nie zastanawiałem się nad tym, chociaż z drugiej wcześniej pojawiały się jakieś zapytania. Z drugiej ligi, była nawet opcja wyjazdu zagranicznego, lecz nic z tego nie wyszło. Nie ma więc powodów, by snuć dalekosiężne plany. Teraz też są zapytania, brakuje jednak konkretów, więc nie zamierzam sobie tym zaprzątać głowy.

Jaka liga zagraniczna wchodziła w rachubę?

Bartosz SZELONG: – Chodziło o drugą ligę islandzką, lecz ta oferta pojawiła się bardzo późno. Ryzyko było duże, nie chciałem zostać na lodzie, więc zdecydowałem się na grę w Avii. Gdyby pojawiła się nawet kilka dni wcześniej, podjąłbym to ryzyko.

Bierze pan pod uwagę wariant powrotu do GKS-u 1962 Jastrzębie?

Bartosz SZELONG: – Mój kontrakt z tym klubem kończy się w czerwcu przyszłego roku. To nie jest zależne ode mnie, to nie ja buduję drużynę w Jastrzębiu i nie odpowiadam za transfery. GKS Jastrzębie ma teraz dwójkę bardzo dobrych bramkarzy, mam na myśli Mariusza Pawełka i Grześka Drazika. Wydaje mi się, że obaj są w ścisłej czołówce całej pierwszej ligi, nie ma sensu tego ukrywać.

Czuje się pan na siłach grać w pierwszej lidze?

Bartosz SZELONG: – Oczywiście, że tak. Mimo, że grałem tylko w III lidze, w ciągu ostatniego roku zrobiłem znaczny postęp. Ale z bramkarzami generalnie jest trudny temat. Jedni trenerzy wolą mieć w składzie młodzieżowca, inni stawiają na bardziej doświadczonego. Ja jestem w takim „nijakim” wieku (śmiech). To po pierwsze, a po drugie – z trzeciej ligi ciężko się wybić. Gdyby jednak pojawiła się taka propozycja, to jestem na tyle ambitnym człowiekiem, że na pewno bym ją rozważył .

Na zdjęciu: Bramkarz Bartosz Szelong nie ma złudzeń, że w najbliższym czasie wróci do GKS-u 1962 Jastrzębie.