Bartosz Zmarzlik znowu zachwycał

Zmarzlik złoty po raz trzeci, a kadra Polski wciąż nie potrafiła się odblokować w Speedway of Nations – tak w telegraficznym skrócie można opisać ostatni rok dla polskiego żużla.


2022 rok dla polskich kibiców był udany. Jeżeli skupimy swoją uwagę na niesamowitym osiągnięciu Bartosza Zmarzlika. Polak po raz trzeci w swojej karierze zdobył złoto cyklu Grand Prix. Dzięki temu wyrównał wynik Nickiego Pedersena, Taia Woffindena, czy Jasona Crumpa. 27-latek skorzystał na tym, że do walki w światowym czempionacie nie dopuszczono Rosjan. Dlatego nie musiał rywalizować z zeszłorocznym triumfatorem Artiomem Łagutą i zawsze groźnym Emilem Sajfutdinowem.

Dzięki temu doprowadzenie do sukcesu przez Zmarzlika przyszło mu nieco łatwiej niż przy poprzednich dwóch tytułach, ale zdecydowanie to osiągnięcie nie powinno być deprecjonowane. W siedmiu ostatnich edycjach GP Zmarzlik sześć razy znajdował się na podium, co już teraz czyni go jednym z najlepszych żużlowców w historii, a przecież przed nim wciąż długa kariera. – Każdy z trzech tytułów mistrza świata zdobyłem w innych okolicznościach. To jest fajne, bo co roku się udoskonalam. Trzeba coś zmieniać, żeby w danym sezonie być skutecznym – powiedział po zdobyciu złota mistrz świata.

Zadowolony ze swoich występów w Grand Prix musi być również inny Polak Maciej Janowski, który w końcu dopiął swego i zakończył rywalizację na podium. W poprzednich latach wychowanek Sparty Wrocław czterokrotnie zajmował 4. miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw. Ostatecznie przełamał złą passę i rywalizację w 2022 roku zakończył z brązowym medalem na szyi. Przed nim oprócz Zmarzlika uplasował się Leon Madsen.

Duńska dominacja

Duńczyk dobrze poradził sobie nie tylko w zawodach rangi mistrzostw świata, ale również w cyklu Speedway Euro Championship. W nim Madsen dopiął swego i zwyciężył. W ostatnich latach mistrzostwa Europy stały się poniekąd duńską specjalnością. W cyklu SEC w ostatnich siedmiu sezonach pięciokrotnie wygrywali zawodnicy z tego państwa, w tym dwukrotnie Madsen. 34-letni reprezentant Włókniarza Częstochowa w 2022 roku nie miał jednak łatwego zadania. Praktycznie do ostatniego wyścigu sezonu walczył o złoto z Januszem Kołodziejem. Przez jeden słaby bieg w finałowym turnieju w Pardubicach Kołodziej musiał pogodzić się z zajęciem drugiego miejsca na podium. W ostatecznym rozrachunku różnica punktowa pomiędzy nim a Madsenem wyniosła tylko jeden punkt. Dokładnie tyle zabrakło Polakowi, aby wrócić do cyklu GP, bo taka jest nagroda za złoto SEC.

Na potwierdzenie tego, jak dobrze Duńczycy czują się w zawodach europejskich mistrzostw, Mikkel Michelsen zajął miejsce na najniższym stopniu podium. Gdy popatrzymy na podia z obu najważniejszych indywidualnych imprez żużlowych w kalendarzu (GP i SEC), można pomyśleć, że pod nieobecność Rosjan Dania i Polska stały się realnymi potęgami. W klasyfikacji cyklu SEC tylko Polacy i Duńczycy zajmują lokaty do szóstego miejsca włącznie. W najlepszej dziewiątce zawodów znalazło się miejsce tylko dla jednego uczestnika spoza tych dwóch krajów. To pokazuje, w jakim kierunku poszedł speedway, który już w przeszłości nie był sportem globalnym. Teraz wydaje się, że granice oddziaływania żużla jeszcze się zawężają.

Gigantyczna niespodzianka

W kontrze do tej teorii stoją wyniki z ostatnich drużynowych mistrzostw świata. W tych zawodach niespodziewanie triumfowali Australijczycy, a za ich plecami uplasowali się Brytyjczycy i Szwedzi. Polacy w minionych zawodach Speedway of Nations zawiedli i zanotowali najgorszy wynik w historii startów w turnieju. Zajęli zaledwie szóste miejsce, co jest rozczarowujące, gdyż przed startem mistrzostw byli faworytami do zwycięstwa. Dużą rolę w takim wyniku Polaków odgrywał tor w Vojens, który zdecydowanie nie odpowiadał Patrykowi Dudkowi i Maciejowi Janowskiemu. Obaj zawodnicy spisali się fatalnie i chociaż prawie bezbłędnie prezentował się Zmarzlik, to sam na torze nie mógł zdziałać wiele, ze względu na format zawodów, który premiuje jazdę w parze, a nie indywidualne wygrane.

Wracając do Australijczyków – na drużynowe zwycięstwo czekali 20 lat. W ostatnim SoN dość niespodziewanie udało im się pokazać ze świetnej strony. Szkoleniowiec Australijczyków postanowił nie skorzystać z usług doświadczonego Jasona Doyle’a, a dał popisać się Jackowi Holderowi i Maxowi Fricke’owi. To oni poprowadzili swój kraj drogą na szczyt klasyfikacji. – Próbowaliśmy bardzo długo i przez wiele lat byliśmy blisko. Mieliśmy w przeszłości zawodników, którzy mieli umiejętności, ale z takiego czy innego powodu, nie mogliśmy wygrać. To są mistrzostwa świata i wszystko może się zdarzyć. Ci chłopcy (Holder i Fricke, przyp. K.J.) uczynili swój kraj dumnym. Mogą być też dumni sami z siebie. Teraz mogą nazywać się mistrzami świata, a to jest fantastyczne osiągnięcie – mówił [Mark Lemon], trener australijskiej kadry.

Młodzież gotowa

Choć w drużynowej batalii główna reprezentacja Polski nie poradziła sobie najlepiej, to świetny rok zaliczyła kadra młodzieżowa. W turnieju drużynowych mistrzostw świata juniorów Polacy zajęli pierwsze miejsce, praktycznie nie dając żadnych szans swoim rywalom. Co więcej, polska młodzież nie tylko zachwycała w jeździe drużynowej, ale również odnosiła sukcesy indywidualne. Mateusz Cierniak w cyklu Grand Prix II (indywidualne mistrzostwa świata juniorów) zdobył złoty medal, a wraz z nim na podium znalazł się Jakub Miśkowiak.

Cykl składał się z trzech turniejów i każdy z nich został wygrany przez Polaka. W klasyfikacji generalnej, poza podium, na czwartym miejscu znalazł się jeszcze Wiktor Lampart. Dla Miśkowiaka i Lamparta był to ostatni rok w roli juniora. Od 2023 roku w lidze będą występować w roli seniorów i to będzie dla nich prawdziwy sprawdzian. Przez lata zasłużenie byli uważani za utalentowanych rajderów. Teraz powoli zbliża się czas prawdziwej weryfikacji. Czy w najbliższej przyszłości znajdą sobie miejsce w najbardziej prestiżowych indywidualnych zawodach żużlowych?


CZY WIESZ, ŻE…

Spośród wszystkich zawodników, którzy trzy lub więcej razy zdobywali złoty medal w cyklu Grand Prix, Bartosz Zmarzlik zdobył trzeci tytuł najszybciej. Polakowi udało się to osiągnąć już w wieku 27 lat, czym wyprzedził pod tym względem Taia Woffindena, który po trzecie złoto sięgał, gdy miał 28 lat. Dla kontrastu – swój trzeci triumf w zawodach mistrzostw świata Greg Hancock zdobył, gdy miał 44 lata.

Daniel Bewley jest dopiero drugim zawodnikiem z Wielkiej Brytanii, któremu w jednym sezonie Grand Prix udało się wygrać dwa turnieje. Pierwszym był Tai Woffinden w 2014 roku. Pomimo tego, że Bewley odniósł zwycięstwo we Wrocławiu i w Cardiff, zajął dopiero szóste miejsce w klasyfikacji generalnej. To odwrotna sytuacja do tej, która w 2000 roku spotkała innego Brytyjczyka – Marka Lorama. Wtedy zdobył on mistrzostwo świata, nie wygrywając ani jednego turnieju cyklu.

Nieprzerwanie od pięciu sezonów Leon Madsen zajmuje miejsce na podium cyklu SEC. 2 razy zdobywał złoty medal, dwukrotnie sięgnął po srebro, a raz stanął na najniższym stopniu podium. Dzięki temu w pięć lat stał się najbardziej utytułowanym zawodnikiem w historii cyklu indywidualnych mistrzostw Europy.

Od nowego sezonu selekcjonerem kadry duńskiej będzie wciąż aktywny na torze Nicki Pedersen. Jak sam zaznacza, jeśli będzie w odpowiedniej dyspozycji, powoła samego siebie na drużynowe zawody międzynarodowe.

LICZBY

2 razy Bartosz Zmarzlik w Grand Prix dojeżdżał do mety na ostatnim miejscu. To wynik wręcz nieporównywalny z pozostałymi stałymi uczestnikami cyklu. W danych statystycznych innych zawodników ta liczba jest dwucyfrowa.

3 Polaków zobaczyliśmy na podiach podczas czterech turniejów Speedway Euro Championship. Byli nimi srebrny medalista cyklu Janusz Kołodziej, Patryk Dudek oraz Dominik Kubera. W sumie na torach podczas SEC zobaczyliśmy ośmiu Polaków, którzy razem uzbierali 214 punktów. Drudzy pod tym względem byli Duńczycy (137 punktów).


Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik zapisał się w historii światowego speedwaya.

Fot. Marcin Karczewski/PressFocus