Będzie historyczny awans?

 

Aluron Virtu CMC Zawiercie swoją pucharową przygodę w 1/16 Pucharu Challenge rozpoczął od zwycięstwa nad bułgarskim Hebarem Pazardżik 3:0 w gościnnej hali Centrum w Dąbrowie Górniczej. Stoją przed szansą historycznego awansu do 1/8 finału, ale by tak się stało muszą wyjść zwycięsko z rewanżu. Mimo łatwej wygranej zawiercian w pierwszej potyczce, druga wcale nie musi być dla nich formalnością.

Siła przyjmujących

Mark Lebedew, trener zespołu z Zawiercia, w pierwszym spotkaniu w wyjściowym składzie desygnował do gry parę przyjmujących: Portugaliczyka Alexandre Ferreirę oraz Bułgara Nikołaja Penczewa. To było udane pociągnięcie, bowiem pierwszy był jedną z wiodących postaci, zwłaszcza w ofensywie.

Z kolei „Niko”, grający ze względów regulaminowych nieco mniej w PlusLidze, w meczu ze swoim krajanami wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności. Bardzo dobrze przyjmował i zagrywał, a w ataku mocno wsparł kolegów. Obaj przyjmujący byli komplementowani przez szkoleniowców, bo rzeczywiście zagrali na dobrym poziomie. Ich możliwości umiejętnie wykorzystał rozgrywający Michal Masny, który tym razem miał szeroki wybór i zatrudniał również środkowych. Zarówno Pieter Verhees oraz Bartosz Gawryszewski potrafili zaatakować na czystej siatce. W tym celował zwłaszcza Belg i z boiska schodził z uśmiechem na ustach.

Utrzymać koncentrację

Marcin Malinowski, atakujący Aluronu Virtu CMC, w pierwszym spotkaniu zdobył 10 pkt. i był w nieco cieniu Ferreiry (18 pkt.), ale cały zespół solidnie zapracował na tę wygraną.

– W rewanżu musimy utrzymać koncentrację oraz poprawną grę od pierwszego gwizdka, do tego trzeba ograniczyć ilość błędów własnych do minimum – przekonuje atakujący z Zawiercie.

-. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że w Bułgarii może będziemy musieli toczyć bój nie tylko z rywalami, ale i z sędziami, zwłaszcza liniowymi. Tutaj musimy się uzbroić w cierpliwość i nawet przy kwestiach spornych wykazać się opanowaniem. Nie możemy dać się ponieść emocjom.

Koncentracja przy każdej akcji to klucz do naszego ewentualnego sukcesu.
Siatkarze z Zawiercia w minioną środę grali z Hebarem, w niedzielę mecz ligowy w Rzeszowie (1:3) i wrócili nocą, w poniedziałek odbyli trening we własnej hali, a wczoraj wylecieli do Bułgarii. Harmonogram jest więc mocno napięty.

– Oczywiście, ostatnio gramy sporo i mamy prawo być zmęczeni – dodaje Malinowski. – A ponadto nie ma czasu na solidny trening, bo ciągle gramy mecz za meczem. Ostatnie porażki ligowe są tego efektem. Jednak tak jest ułożony kalendarz i trzeba się z tym pogodzić, bo w tej kwestii nie mamy nic do gadania. Musimy grać, nie zważając na przeciwności. Najważniejsze, by awansować do kolejnej rundy, bo chcemy kibicom i sobie zafundować kolejne siatkarskie święto, jakim jest mecz w europejskich rozgrywkach.

 

Na zdjęciu: Marcin Malinowski po wizycie Bułgarii liczy na kolejne święto siatkarskie już w nowym roku.