Podbeskidzie. Beniaminek nie ma łatwo

Powrót do pierwszoligowej opcji w obronie, choć w nieco innej personalnej konfiguracji, dał „góralom” pierwsze zwycięstwo w sezonie.


Długo, bo od 11 lipca br. kibice Podbeskidzia Bielsko-Biała czekali na to, aż ich ulubieńcy zagrają mecz, w którym nie stracą ani jednego gola. Ostatnie takie spotkanie z udziałem „górali” miało miejsce jeszcze w I lidze, konkretnie w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie podopieczni Krzysztofa Bredego wygrali 3:0. Później był mecz z Odrą Opole, wygrany 4:2. Wiadomo, że mało istotne było, że w spotkaniu tym dwa razy Martin Polaczek musiał wyjmować piłkę z siatki, bo najważniejsze były to, że „górale” zapewnili sobie wówczas awans do ekstraklasy. Ale było to pierwsze z ośmiu kolejnych spotkań o ligowe punkty, w którym zespół spod Klimczoka nie był w stanie zachować czystego konta.

Krytykę słyszeli

Dlatego nie ma się co dziwić, że po pokonaniu Stali Mielec w bielskim obozie zapanowała radość w znacznej mierze dlatego, że Podbeskidzie nareszcie, grubo po ponad dwóch miesiącach, nie straciło gola. – W końcu zagraliśmy na zero z tyłu i wygraliśmy mecz – cieszył się trener [Krzysztof Brede]. – To jest najistotniejsze. Nie chcę nikogo indywidualnie chwalić. W tygodniu poprzedzającym starcie ze Stalą bardzo mocno pracowaliśmy. Wyciągaliśmy wnioski. Bardzo źle czuliśmy się po tej dotkliwej porażce w Gdańsku. Powiedzieliśmy sobie, że to, co było nie jest już ważne. A najważniejsze jest to, co przed nami – podkreślił trener bielskiego zespołu, który – jeżeli chodzi o defensywne ustawienie swojej drużyny, wrócił do ustawienia pierwszoligowego, choć akurat w takiej konfiguracji personalnej, z Filipem Modelskim na prawej, Kacprem Gachem na lewej, a także Dmytro Baszłajem i Kornelem Osyrą na środku obrony, jego zespół jeszcze nigdy nie grał. – Wiemy, jaka krytyka spadała na nas za grę obronną. Pozmienialiśmy pewne rzeczy. Przekonaliśmy piłkarzy do tego, że to jest potrzebne. Krótki odpoczynek, przerwa na kadrę i dalej pracujemy. Będziemy się doskonalić. Po to, abyśmy wszyscy byli szczęśliwi. Żeby kibice w Bielsku-Białej widzieli jak najczęściej ucieszone Podbeskidzie. Żeby mieli dużo radości – zaznaczył szkoleniowiec ekipy spod Klimczoka.


Czytaj jeszcze: Skuteczność stuprocentowa

Jest baza, można pracować

Po meczu ze Stalą Mielec nie brakowało głosów, że „górale” mieli trochę szczęścia, a to rywal stwarzał w tym spotkaniu groźniejsze sytuacje. Może i tak, ale znów nie można przesadzać, że piłkarze Dariusza Skrzypczaka marnowali same „setki”. Otóż nie, bo tych klarownych okazji nie wypracowali sobie zbyt wiele, a to – bez kwestii – zasługa dobrze dysponowanej defensywy Podbeskidzia właśnie.

– Widziałem determinację, wolę zwycięstwa i konsekwencję u moich zawodników. Była koncentracja taka, jak w meczach decydujących o awansie do ekstraklasy. Mierzyliśmy się z innym zespołem, który awansował do ekstraklasy i to jest bardzo ważne, że odnieśliśmy w tym spotkaniu zwycięstwo. I na bazie tego dalej chcemy pracować. Będziemy wszystko robić, aby nasz zespół był skuteczny – obiecał opiekun bielszczan, który po raz pierwszy w karierze wygrał spotkanie na najwyższym poziomie rozgrywkowym
Krzysztof Brede dodał, że plan na kolejne spotkania, które odbędą się już po reprezentacyjnej przerwie, jest bardzo prosty. – Przede wszystkim chcemy wygrywać mecze. W seniorskiej piłce jest tak, że jeżeli jest porażka, to teorię zawsze się dorobi. A jeśli jest zwycięstwo, to nikogo nie za bardzo interesuje, jak kto grał. Jak się organizował. To ważne dla takich zespołów, jak my. Beniaminek nie ma łatwo w tej lidze – przyznał opiekun drużyny z Bielska-Białej.

Na zdjęciu: Kacper Gach (w środku) to jeden z tych obrońców Podbeskidzie, który po meczu ze Stalą mógł wreszcie odetchnąć…

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus