Benigier: Izrael to nie drużyna podwórkowa

Na początek fundamentalne pytanie. Powinniśmy grać ten mecz w Jerozolimie? Izrael wprawdzie zagwarantował bezpieczeństwo naszej reprezentacji, ale czy wiadomo, co ekstremistom strzeli do głowy? Mogą odpalić kilka rakiet… Może sensowniej byłoby rozegrać to spotkanie na neutralnym boisku, w innym kraju?
Jan BENIGIER:
– Podzielam pańskie obawy i wątpliwości. Na miejscu działaczy PZPN-u zaproponowałbym, by ten mecz rozegrać w Warszawie, z kolei kibice, którzy przybyliby z Izraela, weszliby na Stadion Narodowy za darmo. Mecz oczywiście byłby meczem Izraela z Polską, a nie odwrotnie. W obecnej sytuacji celem nadrzędnym jest bezpieczeństwo piłkarzy. Owszem, Izrael zagwarantował je polskiej drużynie, ale co miał innego zrobić? Skoro na stadionie w Jerozolimie będą tłumy ludzi, to sami podsuwamy Palestyńczykom ewentualny obiekt ataku. Wystrzelą 200 rakiet, to kilka może dotrzeć do celu. Jeżeli jest tak bezpiecznie, to dlaczego nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza polskim turystom wycieczki do tego kraju? Po prostu wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa po prostu nie ma.

Bayern Monachium prosił, by Robert Lewandowski zagrał tylko w jednym meczu – albo z Izraelem, albo ze Słowenią. Jerzy Brzęczek powinien uwzględnić tę sugestię?
Jan BENIGIER:
– Jeżeli jest sugestia ze strony mistrza Niemiec i klub rozmawiał na ten temat z Jerzym Brzęczkiem, to nasz selekcjoner powinien uwzględnić prośbę Bawarczyków. Ja poszedłbym w tym kierunku i oszczędził naszego kapitana w meczu właśnie z Izraelem, który rozegramy na wyjeździe.

A jeżeli „Lewy” będzie naciskał, by zagrać w obu meczach, bo chce podreperować swoje konto bramkowe w reprezentacji Polski?
Jan BENIGIER:
– To pozwoliłbym mu zagrać z Izraelem jedną połowę, a w drugiej desygnowałbym do gry kogoś innego. Wiadomo, że z powodu kontuzji mięśni brzucha wylatuje Arkadiusz Milik, więc trzeba poszukać alternatywnego rozwiązania, może nawet bardzo oryginalnego.

Mając zapewniony awans do finałów mistrzostw Europy, selekcjoner w najbliższym meczu powinien wystawić najsilniejszą jedenastkę, czy też trochę poeksperymentować ze składem?
Jan BENIGIER:
– Najbliższy mecz na pewno jest szansą przetestowania dwóch lub trzech piłkarzy, którzy mogą być przydatni w przyszłorocznych mistrzostwach Europy. Z drugiej strony ten eksperyment nie powinien być w tym momencie zbyt daleko posunięty, więc nie powinno w nim uczestniczyć od początku 5-6 zawodników z drugiego planu. Nie zapominajmy, jaką siłą – nie mam na myśli siły militarnej – dysponuje w tej chwili Izrael. To nie jest drużyna podwórkowa, z którą wygrywa się, grając na przysłowiowe pół gwizdka.

Ma pan na myśli jakieś konkretne nazwiska?
Jan BENIGIER:
– Nie zamierzam wyręczać selekcjonera ani narzucać mu swojego zdania, czy opinii. Trener Brzeczek powinien mieć najlepszy przegląd sytuacji ze wszystkich znawców i wie doskonale, że na finały mistrzostw Europy nie pojedzie tylko jedenastu piłkarzy, lecz dwudziestu dwóch. Musi być przygotowany na wszelkie okoliczności, łącznie z tymi, że może zabraknąć – z różnych powodów – kilku kluczowych zawodników. Myślę, że docelowo powinien wybrać ze dwóch-trzech wyróżniających się piłkarzy z polskiej ekstraklasy, którzy mogliby być wartościowymi zmiennikami.

Powołanie któregoś z zawodników było dla pana zaskoczeniem? Radosława Majeckiego z Legii? Krystiana Bielika z Derby County?
Jan BENIGIER: –
Akurat obecność tych dwóch zawodników w kadrze nie jest dla mnie niespodzianką. Ponadto uważam, że obecny sztab reprezentacji Polski doskonale sobie radzi, wbrew opiniom różnego rodzaju maści „podpowiadaczy”. Byłbym zadowolony, mówiąc wprost, gdyby do kadry trafiło więcej piłkarzy z młodzieżówki, a nawet juniorów. Nie tylko Majecki i Bielik. Powinniśmy definitywnie skończyć z praktyką, że kandydatów do gry w drużynie narodowej zgłaszają… menadżerowie i agenci piłkarzy. Oni, niestety, rządzą polskim futbolem. Kiedy polecałem jakiegoś piłkarza do sprawdzenia, nie pytano się mnie co on potrafi i z jakiego jest klubu, tylko kto jest jego menadżerem. Ręce opadają…

Czego oczekuje pan do polskiej reprezentacji? Korzystnego wyniku, czy ważniejsza dla pana będzie jakość gry drużyny Jerzego Brzęczka?
Jan BENIGIER:
– Mając awans w kieszeni, powinniśmy zagrać bez obciążeń psychicznych. W takich sytuacjach kajdany spadają z nóg piłkarzy, powinni oni grać na większym luzie. Oczywiście wynik będzie ważny, ale jeszcze ważniejszy poziom gry naszej drużyny. Jeżeli zawodnik nie czuje na swoich plecach presji, to może pokazać, na co go stać. Doświadczyłem tego na własnej skórze, grając swego czasu na Stadionie Ślaskim w Chorzowie. Nie bałem się, że coś zepsuję, tylko pokazałem, co potrafię. I ta świadomość powinna towarzyszyć polskim reprezentantom, którzy wybiegną na boisko w meczu z Izraelem.