Bez czerwonego światła

Z końcem kwietnia upłynął dla klubów przedłużony wskutek pandemii termin na regulowanie zobowiązań licencyjnych powstałych do dnia 31 grudnia 2019 roku. Komisja ds. Licencji Klubowych wyraża optymizm, a Lechia Gdańsk pochwaliła się spłatą premii za… Puchar Polski.

Dokładnie rok temu, 2 maja 2019, Lechia wygrała Puchar Polski. Kilkanaście dni później mogła cieszyć się z trzeciego miejsca i brązowego medalu ekstraklasy. Premie za te sukcesy były już wręcz owiane sławą. Klub z Gdańska uregulował je w… środę, czyli dosłownie rzutem na taśmę.

Olimpia się doczekała

30 kwietnia wygasał bowiem dla ekstraklasowiczów termin wywiązania się z kryteriów finansowych Podręcznika Licencyjnego (brak przeterminowanych zobowiązań względem piłkarzy, trenerów, pracowników, ZUS, Urzędu Skarbowego, innych klubów, związków piłkarskich na dzień 31 grudnia 2019).

Zawsze te kryteria należało spełnić do końca marca, ale tym razem, w obliczu pandemii, Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN, dała klubom dodatkowy miesiąc.

– W ostatnich dniach skupialiśmy się na zabezpieczeniu finansów i formalności niezbędnych do uzyskania licencji od PZPN na grę w Ekstraklasie. Uregulowanie zaległości oraz spełnienie warunków do otrzymania licencji na kolejny sezon było możliwe dzięki zaangażowaniu akcjonariusza większościowego, pana Franza-Josefa Wernze.

Bez jego pomocy byłoby nam naprawdę trudno przetrwać w tym szczególnym okresie. Po raz kolejny spośród udziałowców tylko on, jako udziałowiec większościowy, był w stanie zapewnić niezbędne finansowanie – podkreśla Adam Mandziara, prezes Lechii, która wreszcie zapłaciła też Olimpii Grudziądz za napastnika Omrana Haydarego.

Gdański klub informuje ponadto, że prócz premii za sukcesy z ubiegłego sezonu, uregulował także zaległe wypłaty względem piłkarzy. Wywiązał się tym samym z warunków ustalonych z radą drużyny – a niezbędnych, by z kopyta mogły też ruszyć indywidualne rozmowy o redukcjach pensji na okres pandemii.

Choćby i spod ziemi

Wieści z ekstraklasowego frontu są dobre. To żadna tajemnica, że prócz Lechii, z problemami „dnia codziennego” borykają się też choćby Arka Gdynia i Korona Kielce, czyli kluby, których właściciele najchętniej odsprzedaliby udziały w spółce. Wygląda jednak na to, że bezpośrednio na tym procesie licencyjnym – i w kontekście zobowiązań do 31 grudnia 2019 – te właścicielskie perypetie się nie odbiją.

– Trwa weryfikacja dokumentów. Jak na razie nie widzę wielkich zagrożeń, jeśli chodzi o finanse w klubach ekstraklasy. Nie dostrzegam, by gdzieś migało nam czerwone światło. Kluby zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, są przecież audytowane przez UEFA i muszą się pilnować.

Nieraz jest tak, że wyciągają pieniądze spod ziemi, spłacają, co trzeba i jakoś sobie radzą. Wierzę, że tak będzie i teraz – przyznaje Krzysztof Smulski, przewodniczący Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN.

Do końca maja

Co istotne: proces licencyjny na sezon 2020/21 ruszył nie tylko w ekstraklasie, ale na całym szczeblu centralnym. Do złożenia wniosków licencyjnych oraz wywiązania się z kryteriów finansowych obligowane były również kluby z pierwszej i drugiej ligi.

Tu dylematów może być więcej: również infrastrukturalnych, nie tylko tych ściśle związanych z finansami. Obawy są o GKS Bełchatów, sporo pisze się o kłopotach Radomiaka.


Czytaj jeszcze: Teraz kluby muszą być wobec siebie lojalne



– O pierwszej i drugiej lidze jeszcze zbyt wiele nie można powiedzieć. Chcemy temat licencji na szczeblu centralnym załatwić do końca maja. Utrudnieniem jest panująca sytuacja. Komisja powinna pracować w siedzibie związku, nieustannie powinna toczyć się dyskusja, a na razie rozmawiamy głównie w formie telekonferencji.

Mam nadzieję, że do połowy miesiąca będziemy pracować w mniejszych grupach, a potem ruszymy już na całego – podkreśla przewodniczący Smulski.



Na zdjęciu: Proces licencyjny czyni cuda. Zwycięzcy ubiegłorocznej edycji Pucharu Polski, czyli zawodnicy Lechii Gdańsk, doczekali się zaległych premii…
Fot. Adam Starszynski/Pressfocus