Bez marudzenia

Dwa miesiące życia domowego hokeistów zostało podporządkowane play offowi. – W domu nie ma żadnego marudzenia, bo myśli się tylko o czekających meczach. Z jednej strony fajnie, że gramy co trzy dni i jest czas na regenerację sił, zaś z drugiej wszystko ciągnie się w nieskończoność i chciałoby się już to skończyć – uśmiecha się tyski napastnik, Jakub Witecki. I nadarza się ku temu wyjątkowa okazja, bo obrońcy tytułu mistrzowskiego prowadzą w serii z Comarch Cracovią 3-2 i do złota mają jeden krok.

Raz na wyjeździe

Michał Kotlorz, kapitan GKS-u, po wstrząśnieniu mózgu wraca do składu i już nie może się doczekać szóstego rozdania między tymi zespołami. – Jeszcze nie miałem okazji świętować tytułu mistrzowskiego na wyjeździe i nie mam nic przeciwko temu – mruży oko tyski obrońca. – Gdy chłopaki cieszyli się z pierwszego mistrzostwa w Oświęcimiu, to byłem w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Teraz jest okazja. Kolejny trudny mecz za nami i wszystko przed nami. Jeżeli zagramy konsekwentnie, to mamy spore szanse. Cieszy mnie zaangażowanie drużyny w każdym meczu.

– Żadnej „przepałki” i opowieści o świętowaniu – irytuje się Witecki. – Mamy grać to, co zostało zaplanowane i wówczas się zobaczy. W naszym zespole jest niepisana tradycja, że gdy jesteśmy przyciśnięci do muru i grozi nam katastrofa, rozgrywamy najlepsze mecze. Tak było w ćwierćfinale, półfinale i w czwartym meczu w Krakowie. A ten ostatni znów zaczęliśmy marnie, bo goście nie mieli nic do stracenia i szybko nas zdominowali. Jednak potem wróciliśmy do równowagi i w ostatniej tercji przeważaliśmy. Teraz trzeba zagrać równo i odpowiedzialnie od samego początku.

Fruwający „Gościu”

Mateusz Gościński, 22-letni napastnik rodem z Torunia, w ostatnim meczu był niewątpliwie najlepszym zawodnikiem meczu i udokumentował to efektownym golem. – Dopisało mi szczęście, bo całą robotę wykonali Radek Galant oraz Andrej Michnow, a ja tylko posłałem krążek do siatki. Rzeczywiście dobrze się czułem, nogi nosiły i już przed meczem wiedziałem, że będzie to mój dzień. W trudnych momentach pokazaliśmy charakter i mam nadzieję, że będziemy świętowali. Musimy wykorzystywać przewagi, bo play offie gramy w tym elemencie średnio. Mamy pewien komfort psychiczny i obyśmy go nie stracili. Wierzę w powodzenie – mówi skromnie Gościński, bohater potyczki nr 5.

– W tegorocznym play offie każdy z nas ma lepsze i gorsze momenty. Tym razem padło na Mateusza i chwała mu za to, że ciągnął zespół i zdobył kluczową bramkę – uzupełnia Witecki.

Jarosław Rzeszutko ma problemy z pachwiną i w II tercji został zastąpiony przez Patryka Koguta. Jego występ raczej jest wykluczony, a dzisiaj zostanie przeprowadzone badanie USG.

Zepsute urodziny

Kamil Kalinowski w styczniu nie z własnej woli przeniósł się z Tychów do Krakowa, a w czwartek obchodził 27. urodziny. Nie było powodów do radości, bo jego drużyna przegrała 2:4 i znalazła się w trudnej sytuacji.

– Ostatnie dwa mecze były nieudane i trzeba z nich wyciągnąć jak najszybciej wnioski – kręci głową z niezadowolenia „Kalina”. – Doprowadziliśmy do remisu 2:2, ale kolejne błędy sprawiły, że przegraliśmy. Musimy zagrać przed wszystkim agresywnie. Wierzę, że na własnym lodzie wszystko się odwróci i wrócimy do Tychów.

Problemy zdrowotne ma Marek Tvrdoń i jego udział w dzisiejszym meczu również nie jest pewny.

 

Polska Hokej Liga

Finał

Sobota, 13 kwietnia

KRAKÓW, 20.30: Comarch Cracovia – GKS Tychy, stan rywalizacji 2-3.

 

Na zdjęciu: Mateusz Gościński (przy krążku) objeżdżał rywali jak chciał i zdobył kluczową bramkę.