Bez pełnej satysfakcji

Piłkarze Miedzi Legnica byli bardzo blisko odesłania Legii Warszawa do domu z przysłowiowym kwitkiem.


Pewnie przed poniedziałkowym meczem z Legią Warszawa piłkarze Miedzi Legnica jeden punkt wzięliby w ciemno. Nie dlatego, że są minimalistami, ale trudno pominąć fakt, że do momentu przyjazdu do Legnicy stołeczna drużyna zdobyła w potyczkach wyjazdowych komplet punktów, zostawiając gospodarzy z pustymi rękami. Na Stadionie im. Orła Białego była bliska porażki jak nigdy wcześniej. W relacji meczowej napisałem, że tlen podopiecznym Kosty Runjaicia podali… kibice Miedzi i nie wycofuję się z tego.

Legioniści miotali się jak ryba w sieci, ich ataki były chaotyczne i nijak nie potrafili sforsować zasieków obronnych przeciwnika. Kilkuminutowa przerwa spowodowana odpaleniem rac i fajerwerków wytrąciła z rytmu legniczan, sprawiła, że podopieczni Grzegorza Mokrego „ostygli”, natomiast ich rywale złapali drugi oddech. I zamiast kompletu punktów piłkarze beniaminka ekstraklasy musieli zadowolić się połowiczną zdobyczą.

– Na samym wstępie chciałem szczególnie podziękować naszym kibicom, bo ostatnio nie dajemy im dużo powodów do radości – tymi słowami rozpoczął konferencję prasową po meczu z Legią Warszawa szkoleniowiec „Miedzianki”, Grzegorz Mokry. – Mimo tego tak licznie przybyli na stadion, wspierali nas od pierwszej do ostatniej minuty i to bardzo mocno. To pomogło, to „niosło” drużynę, więc tym bardziej dziękujemy. Jeśli chodzi o sam mecz, jestem zadowolony z tego, jak zespół prezentował się na boisku. Pokazaliśmy duże serce, duże zaangażowanie, byliśmy dobrze zorganizowani w obronie. Legia z gry nie stworzyła sobie zbyt wielu sytuacji. Niestety, dwie bramki straciliśmy po stałych fragmentach gry, bo to był rzut wolny i rzut karny.

Mam kilka uwag do decyzji sędziego, bo niektórymi byłem zaskoczony. Karny oczywiście to karny, bo sędziowie zawsze powiedzą, że była ręka. Rozumiem tę interpretację, tylko zaraz po meczu rozmawialiśmy w sztabie, gdzie mam kilku byłych piłkarzy, którzy grali na wyśmienitym poziomie. Też słuchają Ligi+, jak się wypowiadają byli piłkarze. Zgadzam się, że jeżeli czasami jest pół metra odległości i zawodnik jest w biegu, trudno coś zrobić z tymi rękami. Musieliby fizjoterapeuci tejpować te ręce obrońcom, bo czasami przypadkowa piłka trafia w rękę i niestety mecz kończy się wynikiem 2:2 po dramatycznej końcówce. Byliśmy blisko trzeciego gola, może rzutu karnego, ale wcześniej był spalony i nie wygraliśmy. Wiem jak to brzmi, bo mierzyliśmy się z najlepszą drużyną w tym roku w Polsce, lepszą nawet od Rakowa Częstochowa. Legia do tej pory zdobyła na wyjeździe komplet punktów i zdobyła ich więcej od Rakowa. Ale ja bardziej jestem rozczarowany stratą dwóch punktów niż cieszę się z tego jednego.

Jedną z wyróżniających się postaci w zespole Miedzi był bramkarz Mateusz Abramowicz. – Po zakończeniu meczu na usta cisnęło mi się wiele słów, ale musiałem zachować profesjonalizm i wypowiedzieć się bardzo pokornie – powiedział klubowym mediom niespełna 31-letni golkiper. – Cały czas walczymy i jesteśmy krzywdzeni, ale nie ma co winy zganiać na sędziów, bo to my gramy, a nie sędziowie. I zawsze się będę tego trzymał. Ale uważam, że w meczu z Legią pokazaliśmy to, co nas cechuje, czyli drużynę. Byliśmy jednością i zremisowaliśmy z Legią Warszawa, czyli najlepszą drużyną w Polsce. Z tego musimy wyciągnąć pozytywne wnioski. Walczymy dalej!


Na zdjęciu: Maxime Dominguez (z lewej) otworzył konto bramkowe w meczu z Legią.

Fot. miedzlegnica.eu/B. Hamanowicz