Bez rozgrzewki. Czy Teo potrzebuje pomocy?

Jest to informacja istotna zwłaszcza dla Łukasza Teodorczyka, którego usługami włoskie kluby wyrażały zainteresowanie, ale podobno odstraszały ich finansowe żądania piłkarza, sprowadzające się do takich zarobków, jak w Anderlechcie Bruksela, który już go definitywnie nie chce. A w stolicy Belgii inkasuje 2 miliony euro rocznie.

No, sporo, ale można przypuszczać, że adekwatnie dla swoich niegdysiejszych zasług, sprowadzających się do dużej liczby bramek strzelanych dla „Fiołków”.

Klub ten całkiem jeszcze niedawno liczył na to, że nieźle na Teodorczyku zarobi – były ponoć atrakcyjne oferty z lig angielskiej czy hiszpańskiej; dziś jednak chce się go pozbyć, o czym świadczy i to, że w rozpoczętych niedawno rozgrywkach ligi belgijskiej ani razu nie wszedł na boisko. Anderlecht się przeliczył? Przelicytował? Nie trafił w czas?

Nie da się ukryć, że Teo od pewnego czasu nie dawał temu klubowi tego, czego on oczekiwał, a jeszcze na swój sposób dawał popalić. Głównie wizerunkowo. Te jego rozmaite pyskówki z kibicami, te „środkowe palce” pokazywane publicznie, te jego wpadki – mówiąc bardzo ogólnie – z gatunku savoir vivre… No, z kimś takim prędzej czy później już nie może być po drodze.

Z naszej perspektywy możemy mówić: szkoda, szkoda, szkoda… Gołym okiem widać, że zawodnik ten ma ogromny potencjał, że mógłby nastrzelać jeszcze wiele bramek i dla swojego klubu (swoich klubów), i dla reprezentacji, i że wręcz mógłby być jednym z jej liderów. Długo zresztą uchodził za ciekawą alternatywę dla Roberta Lewandowskiego i Arkadiusza Milika, nie wspominając już o tym, że mógłby tworzyć zdrową dla nich konkurencję, co samo w sobie ma charakter ożywczy.

Oczywiście, sugerowanie upadku, kiedy mowa jest o zainteresowaniu klubów włoskich, francuskich czy – niechby – tureckich byłoby stanowczo przedwczesne, ale też uprawnione jest stwierdzenie, że zamiast znaleźć się na fali wznoszącej i zamiast stawiać przed sobą kolejne wyzwania sportowe, ten 27-letni raptem zawodnik zdaje się dreptać w miejscu, co oczywiście równoznaczne jest z cofaniem się.

Potocznie chciałoby się powiedzieć, że jego talent nie współgra z głową. Najwyraźniej nie do końca poradzili sobie z tym problemem w Anderlechcie, nie do końca sobie z tym poradził i Adam Nawałka w roli selekcjonera. W polskiej kadrze szans Teo otrzymywał przecież dostatek, ale odwzajemniał się – dobrą grą, bramkami – nader sporadycznie; a jeszcze dawał preteksty, by płacić kary za różnego rodzaju wyskoki.

Niechciany w Anderlechcie, mając serdecznie mało czasu – raptem parę godzin – na to, by ewentualnie spuścić z finansowego tonu i zdecydować się na grę na przykład we Włoszech, lada moment może się znaleźć na zakręcie. Rzecz jasna, belgijski klub będzie mu musiał płacić, ale czy tylko o to w pewnym momencie życia chodzi?

Nieodparcie nasuwa się (takie psychologizujące) przypuszczenie, że Łukasz Teodorczyk potrzebuje pomocy, może wręcz sam o nią woła, acz nie wyklucza to i tego, że jak ktoś wyciągnie pomocną dłoń, to zostanie ona odtrącona. No ale spróbować pomóc trzeba. Może na początek zrobi to Jerzy Brzęczek?