Bez rozgrzewki. Czym Wisła podpadła Krakowowi?

Dla przypomnienia: klub zalega między 6 a 7 milionów za jego wynajem i miasto postawiło się okoniem. Albo spłata – czy też przedstawienie realnego planu spłat – wszystkich zobowiązań, albo… fora ze dwora. Na razie wygląda na to, że jeden z najbardziej zasłużonych polskich klubów będzie przerabiać ten drugi wariant. Już zresztą w przeszłości przerabiał. Był czas, że grał na Stadionie Ludowym w Sosnowcu, ale wtedy przyczyna była banalna i oczywista: nowy obiekt z przeznaczeniem dla Wisły był w budowie. Co wchodzi w grę tym razem? Któryś ze stadionów na Górnym Śląsku? Gdzieś w Małopolsce?

W związku z przyszłą lokalizacją meczów Wisły, trzeba przyjąć, że mamy do czynienia z czystą paranoją w polskim wydaniu. Paranoją w gruncie rzeczy psychologiczną, ale i ekonomiczną. Otóż w Krakowie, po sąsiedzku, jest stadion Cracovii, przy ul. Kałuży, całkiem niedaleko ul. Reymonta. No ale, biorąc pod uwagę relacje między kibicami obu klubów – czy raczej między tak zwanymi kibicami – rozgrywanie tam meczów Wisły jest niemożliwe, bo byłoby to równoznaczne z zaproszeniem do nieustających jatek.

Gdyby umieć tę paranoję odrzucić, albo przynajmniej ograniczyć, drużyna „Białej gwiazdy” nigdzie nie musiałaby jeździć, nie ponosić związanych z tym kosztów, w tym wynajmu jakiegokolwiek stadionu, i jeszcze nie straciłaby (aż tak bardzo) na liczbie kibiców, czyli wpływów z tak zwanego dnia meczowego.

Sięgając znacznie głębiej – gdyby kiedyś ktoś umiał huknąć pięścią w stół i uparł się, że dla Cracovii i Wisły zostanie zbudowany jeden wspólny stadion, krakowski podatnik byłby pewnie mocno odsapnął. A tak, zapłacił za dwa stadiony – zbudowane celem uniknięcia łączenia ognia z wodą. Jeszcze inaczej: zapłacił za to, żeby nie stykały się kibolskie czy po prostu bandyckie armie obu klubów, czyli mafijni „żołnierze”. Z każdej strony po 100 ludzi? Po 500? I tak się stykają, co widać w… statystykach przestępstw, w tym najcięższych, popełnianych na krakowskich osiedlach. Czasem i w centrum. Głównie z narkotykami w tle.

Idąc (idealistycznym) tropem ekonomicznym, Cracovia i Wisła mogłyby się solidarnie dzielić kosztami wynajmu jednego stadionu. Mniejsze, związane z tym obciążenia, przynajmniej w odniesieniu do Wisły, mogłyby sprawić, że albo długów z tego tytułu by nie miała, albo byłyby one o wiele niższe.

Uprawnione są również inne hipotezy. Ta mniej atrakcyjna medialnie sprowadza się do biznesowej gry związanej z terenami, na których zlokalizowane są obiekty Wisły. Ta „bardziej atrakcyjna”, że czymś Wisła bardzo musiała podpaść krakowskim urzędnikom i rajcom. Czy tylko wyłącznie nierzetelnością w spłatach i zerową nadzieją, że kiedykolwiek ten dług zostanie spłacony, tudzież obawą, że będzie on narastał? A może rodzajem specyficznych układów, też biznesowych, z pseudokibicowskim środowiskiem, którego uosobieniem jest niejaki „Misiek” (ten od noża rzuconego w Dino Baggio), a który ma ponoć na Reymonta wiele do powiedzenia?