Bez rozgrzewki. Dariusz Dudek sporo wygrał…

Gdyby ktoś nie pamiętał, po raz ostatni Zagłębie Sosnowiec grało w ekstraklasie w sezonie 2007/08. Dziesięć lat dla klubu, który przez długie lata bywał czołową siłą polskiej piłki nożnej, to epoka; epoka tak długa, że młodzi i bardzo młodzi ludzie mają prawo traktować Zagłębie i ekstraklasę jak byty rozdzielne.

Nadzieje oczywiście były. Zwłaszcza dwa minione sezony I-ligowe w wydaniu klubu z Sosnowca trudno zakwalifikować do kategorii słabych. Tyle że zmarnowanych. Trudno powiedzieć inaczej, skoro na mecie rozgrywek zajmuje się dwa razy z rzędu trzecie miejsce, a po poprzednim sezonie mówiło się wręcz o sabotażu ze strony niektórych piłkarzy – jakby niechętnych awansowi własnej drużyny.

Z tamtych czasów i z tamtych nadziei – jak stwierdził prezes Marcin Jaroszewski, zostały szampany. To dlatego kupować ich tej wiosny nie trzeba, bo zapasy są pokaźne. Pytanie, czy te stare szampany będą potrzebne w tym roku, zaczęło się pojawiać w okolicach Stadionu Ludowego całkiem niedawno. Ciut wcześniej bowiem Zagłębie miało status I-ligowego średniaka, któremu właściwie nic nie grozi – po 19. kolejkach rozegranych jesienią 2017 roku plasowało się na 8. miejscu – i z niejakim trudem można byłoby znaleźć publikację, w której typowano by je do grona zespołów, które powalczą o ekstraklasę.

Ale potem nadeszła wiosna i właściwie z każdym cieplejszym tygodniem Zagłębie było wyżej. Osiem meczów, siedem zwycięstw, druga pozycja w tabeli, ta premiowana… W Sosnowcu jest oczywiście radość, choć bez euforii, i pełne napięcia oczekiwanie na to, co będzie dalej; życie dostarczyło w przeszłości dostatecznie dużo rozczarowań tamtejszym kibicom.

I w ten oto sposób przechodzimy do osoby trenera Dariusza Dudka. Pamiętam, co się mówiło i pisało, kiedy prezes Jaroszewski zdecydował się powierzyć mu to stanowisko, w schedzie po Dariuszu Banasiku. No więc mówiło się i pisało, że Dudek nie ma doświadczenia, bo w przeszłości był tylko „drugim” przy Marcinie Broszu i Mariuszu Rumaku; że to pewnie jakiś układ (może nawet pijarowy!) z Jurkiem Dudkiem; że to właśnie legendarny bramkarz wychodził bratu stanowisko… No i inne takie, na co szkoda dzisiaj – i w ogóle – miejsca.

Bo dzisiaj wychodzi na to, że to właśnie Dariusz Dudek jest największym atutem Zagłębia. Rzecz zapewne mieści się w jego wiedzy, umiejętności taktycznego nastawienia drużyny do każdego kolejnego meczu, zdolności dogadywania się z piłkarzami… Ale – w razie czego proszę o sprostowanie – w oczy rzuca się też wręcz gorączkowy entuzjazm Dudka. I w codziennej pracy, i w reagowaniu na wydarzenia na boisku. A entuzjazm ma to do siebie, że jest zaraźliwy.
Cokolwiek się zdarzy w najbliższej przyszłości, szkoleniowiec Zagłębia już sporo wygrał. I dla drużyny, i dla miasta, i dla… siebie. Jeśli będzie okazja otworzyć te szampany, najbardziej powinny smakować właśnie jemu.