Bez rozgrzewki. Jeszcze mu postawią pomnik

Odejście z Piasta Gliwice trenera Waldemara Fornalika, choć minęło kilka dobrych dni, wciąż jeszcze odbierane jest z niedowierzaniem i traktowane jako rodzaj kompletnie niespodziewanego tąpnięcia.


Nagle oto zamknęło się owocnych 5 lat, znaczonych osiągnięciami, jakich Piast nie fetował w całej swojej historii, z mistrzostwem Polski i trzecim stopniem podium włącznie. Zdziwieni – by nie rzec zaszokowani – byli nie tylko piłkarze, ale i kibice tak bardzo przecież skłonni do wyrażania szybkich i prostych sądów, niemal zawsze z gotowymi receptami na uzdrowienie sytuacji. No owszem – mówił (mówi) głos ludu – sytuacja Piasta w tabeli nie jest za ciekawa, ale przecież Fornalik nie w takich tarapatach bywał i zawsze dawał sobie z nimi radę, z efektami, które nawet przerastały oczekiwania.

No to co się zmieniło, że w Piaście… zmieniono trenera? Być może chodzi o brak wiary, że tym razem szkoleniowiec sobie poradzi. Ale skąd ten brak wiary? W tym akurat przypadku trzeba byłoby być w szatni i bardzo blisko drużyny, żeby odpowiedzieć wiarygodnie. W klubie mogli wyjść z założenia, że dokonano kilku liczących się transferów, w tym „powrotnych” – chodzi o Jorge Feliksa i Patryka Dziczka – a mimo to efektów nie ma. Aczkolwiek ten pierwszy jest jakby cieniem piłkarza z poprzedniego okresu gry dla Piasta; z kolei ten drugi po bardzo długim czasie niegrania dopiero zaczął łapać rytm, co zresztą dostrzegł Czesław Michniewicz i powołał go do 47-osobowej grupy, z której wyłoni się kadra na mundial w Katarze. Wcześniej też były liczące się powroty – chodzi o Kamila Wilczka i Toma Hateleya – więc na papierze ekipa ta mogła uchodzić za silną i zdolną do zdobywania kolejnych wysokich celów.

Dlaczego na papierze, a nie w rzeczywistości? Pytanie z gatunku tych, na które odpowiedź jest bardzo trudna. Trudno przypuszczać, że popełniono jakiekolwiek błędy w przygotowaniach, bo na to chyba trener Fornalik… jest za stary. Ma za sobą tyle lat doświadczeń – nie mówiąc o rozmaitych wspomagających kontrolę organizmów testach i badaniach – że prawdopodobieństwo pomyłek jest żadne bądź nikłe. Najprościej będzie niepowodzenia zamknąć w prawie serii: nie poszło w meczach o punkty raz, drugi, trzeci, uszła pewność, wkradła się nerwowość, pojawił strach, na to nałożyły się kontuzje i nieszczęście gotowe.

Ale powtórzmy – nie z takimi tarapatami Fornalik sobie radził, nie w takich okolicznościach potrafił tchnąć w zespół ducha. Nie trzeba mieć wiele krzyżyków na karku, by pamiętać o efektach jego pracy we wstrząsanym nieustannie problemami bytowymi Ruchu Chorzów, jak sięgał z nim po medale mistrzostw Polski i wędrował wysoko w Pucharze Polski. To właśnie wtedy kibice Ruchu nadali mu przydomek King, który pozostanie z nim już na zawsze.

Stąd jeszcze wiele razy i w różnych okolicznościach będzie padało pytanie, czy działacze Piasta nie pospieszyli się zanadto z decyzją o zmianie? Odpowiedź przyniesie samo życie, niemniej trzeba brać pod uwagę, że 5 lat współpracy musiało na wszystkich jej uczestnikach wywrzeć silne piętno, a dla niektórych piłkarzy Waldemar Fornalik był przez ten czas nie tylko najważniejszym, ale wręcz jedynym przewodnikiem po ekstraklasowej karierze. Innymi słowy, możemy mieć do czynienia z następstwami zerwania więzów przypominających relacje ojcowsko-synowskie. Już chociażby w tych kategoriach można (trzeba) rozpatrywać ewentualne konsekwencje tego ruchu.

Na te relacje rzuca światło także fakt, że były już szkoleniowiec zrezygnował z należnych mu – do końca kontraktu, czyli do 2024 roku – pieniędzy od klubu. Łatwo się domyślić, że drobne to nie są. Z jednej strony świadczy to o jego wielkoduszności, z drugiej najpewniej ze świadomości, że minie kilka miesięcy i do Tychów, gdzie mieszka, zaczną się pielgrzymki klubów zainteresowanych jego usługami. Ani więc biedy nie będzie klepał, ani długo martwił się bezrobociem. I tylko z góry warto zaznaczyć, że potencjalni pracodawcy powinni się liczyć z tym, że mają do czynienia z trenerem-długodystancowem, czyli takim, którego praca daje efekty nie od razu. Za to jakie!

A Piast? Prędzej czy później powinien mu postawić w honorowym miejscu pomnik. Albo jego imieniem jedną z ulic nazwać.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus