Bez rozgrzewki. Milczące stadiony

Przepraszam, ale ja znowu o stadionach. Nie o tych, o których tu i ówdzie marzą, lecz o tych, które już powstały lub powstaną niebawem. Na oko dużo tego wszystkiego.


Na tyle dużo, że PZPN i rozmaici lobbyści mają dość argumentów, by organizować przeróżne imprezy o europejskim, czy nawet światowym wydźwięku. Mistrzostwa Europy w różnych kategoriach wiekowych, finały Ligi Europy, może w przyszłości doczekamy się finału Ligi Mistrzów. W miniony wtorek z kolei zadecydowała się sprawa finałów mistrzostw Europy kobiet, które chcieliśmy zorganizować, ale konkurencja była potężna, m.in. ze strony Francji, Szwajcarii, a także wspólnej kandydatury Danii, Finlandii, Norwegii i Szwecji; a zatem potęg w piłkarstwie kobiecym. Imprezę tę ostatecznie powierzono Szwajcarii, ale zanim doszło do podjęcia decyzji przez stosowne gremia UEFA (zainteresowani nie mogli głosować) Zbigniew Boniek – wiceprezydent UEFA – stwierdził jak najbardziej słusznie, że mało kto ma tak piękne, tak nowe i w takiej liczbie obiekty jak Polska.

No więc porozglądajmy się po tych naszych obiektach, ze szczególnym uwzględnieniem tych, które zostały zbudowane – w większości przypadków całkiem niedawno – najczęściej znaczącym nakładem sił i środków miast; i na potrzeby grających w tychże miastach klubów. Nie tylko ekstraklasowych, także I-, a nawet II-ligowych.

Jest się po czym rozglądać. Niektóre stadiony są całkiem „świeże” (Sosnowiec, Szczecin, Płock, Lublin, Łódź razy dwa), niektóre są nieco starsze, mają nawet już krótką historię, ze skromnymi elementami legendy, ale wciąż jare i spełniające wyśrubowane kryteria UEFA (Gliwice, Lubin, Kraków razy dwa, Kielce, Białystok, Tychy, Gdynia, Bielsko-Biała). Prędzej czy później powstaną obiekty w Katowicach i Opolu, a pełne standardy będzie wypełniać obiekt w Zabrzu.

Pod tym więc względem żyć – nie umierać. Wdarliśmy się z tymi liczbami i standardami do europejskiej czołówki tak mocno, że może to być wręcz obiektem zazdrości przedstawicieli innych dziedzin życia, psioczących raz głośniej, raz ciszej, że dla „kopaczy” to wszystko, a dla nich ochłapy.

Z jednej strony psioczenie, z drugiej niepokój wywołany tym, że efekt nowości nader szybko mija. Pojawia się ze strony potencjalnych bywalców obiektu i znużenie, i znudzenie, i obojętność – zjawisko najczęstsze wtedy, kiedy drużyna z myślą, o której zbudowano jeden obiekt z drugim, spisuje się poniżej oczekiwań, nadto sprawia wrażenie odwalającej pańszczyznę, co w żaden sposób nie rokuje na przyszłość. Szczyt marzeń? Wbrew zwyczajowym, przedsezonowym deklaracjom miejsce w środku tabeli, utrzymanie się… Reakcja na to może być tylko jedna – ziewanie, czyli nuda, panie, nuda. Mecz przestał być świętem kibica…

Macie skojarzenia – takie już od dłuższego czasu – z Tychami? Macie skojarzenia z Bielskiem-Białą? Macie skojarzenia z Lubinem? Macie skojarzenia z Lublinem? Macie – najświeższe – skojarzenia z Sosnowcem? Świetne obiekty, początkowo wypełniające się w stu czy – niechby nawet – w 80 procentach dzisiaj świecą pustkami. Na trybunach można się doliczyć dwóch czy trzech tysięcy ludzi, w porywach czterech, i to by było na tyle. W tle oczywiście tli się nieustannie nadzieja, że jak pojawi się wynik, to i pojawią się ludzie – w znacznie większej liczbie.

Owo zjawisko obojętności nakazuje z pewną dozą ostrożności patrzeć na wszystkie deklaracje, zapewnienia i zaklęcia, że tylko dobry, spełniający wysokie standardy obiekt może stanowić fundament pod sukces sportowy, a przy okazji finansowy i oczywiście propagandowy.

Zgoda, trudno sobie wyobrazić, że w dłuższej perspektywie klub występujący na dziadowskim bądź… cudzym stadionie będzie w stanie osiągać sukcesy, dobrze na nich zarabiać, stale wzmacniać swoją markę i znaczenie; w polskim – nie tylko – futbolu. Z drugiej jednak strony otrzymaliśmy – i pewnie nadal będziemy otrzymywać – dość dowodów na to, że nowy obiekt niekoniecznie daje gwarancję, że sukces się pojawi, że trybuny zaczną żyć, że ten biznes zacznie się kręcić na miarę naszych marzeń.

PS. Tytuł pozwoliłem sobie zapożyczyć – ze znakomitej książki legendarnego Redaktora Bohdana Tomaszewskiego.


Na zdjęciu: Z frekwencją na pięknych stadionach nie jest dobrze. Często trybuny świecą pustkami.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus