Bez rozgrzewki. „Śląska piłko! Umierasz w biały dzień!”

Portal 90minut.pl dokonał analizy wszystkich możliwości dotyczących spadków i awansów, poczynając od ekstraklasy, a kończąc na II lidze. Kogoś urodzonego w województwie śląskim lub z dawien dawna w nim zasiedziałego, nie może ta analiza nie uderzać…

Blisko degradacji ekstraklasy jest Zagłębie Sosnowiec – według wyliczeń prawdopodobieństwo tego zdarzenia wynosi 98,2 procent. Awans z Fortuna 1. ligi wywalczył wprawdzie Raków Częstochowa, ale patrząc na dół tabeli, dojrzymy cierpienia, jakie czekają GKS Katowice – według obliczeń ryzyko spadku tej drużyny do II ligi wynosi 37,6 proc. Zbliżony poziom – 32,9 proc. – przypisany jest Bytovii, z którą GKS zmierzy się w ostatniej kolejce rozgrywek i kto wie, z czym będzie się wiązać rozstrzygnięcie tego spotkania. I liga albo śmierć?

No i mamy II ligę. Walka o awans toczyć się będzie między Radomiakiem, Bełchatowem, Elaną Toruń i Widzewem. Kwestia utrzymania? Otóż ryzyko spadku Ruchu Chorzów wyliczono na 90,8 procent, Siarki Tarnobrzeg na 84,5, Rozwoju Katowice 80,4 wreszcie ROW-u Rybnik na 65,8 proc.

Można się oczywiście sprzeczać co do procentowych szczegółów – dlaczego nie punkt mniej albo nie punkt więcej, lecz przecież znaczenie to ma małe. Znaczenie podstawowe zawiera się w tym, że za nieodżałowanej pamięci Janem Kyksem Skrzekiem można rozpaczliwie zawołać (zaśpiewać): „O mój Śląsku, umierasz w biały dzień”. Albo „Śląska piłko! Umierasz w biały dzień!”.

Przesada? Jasne, że przesada. Piłka, w tym śląska, da sobie prędzej czy później radę. No ale problem jest, a w najbardziej symboliczne ramy urósł on w Ruchu Chorzów. Nie tylko dlatego, że to 14-krotny mistrz Polski, nie tylko dlatego, że jeszcze w sezonie 2011/12 raptem o punkt przegrał wyścig o mistrzostwo Polski ze Śląskiem Wrocław, a w sezonie 2013/14 uplasował się na trzecim miejscu. I nie tylko dlatego, że na w kończącym się II-ligowym sezonie frekwencja na stadionie przy ul. Cichej znacznie przekraczała frekwencję na wielu stadionach klubów ekstraklasy.

No więc przede wszystkim dlatego, że stał się Ruch uosobieniem i ofiarą czegoś, co można nazwać antyzarządzaniem. Trudno odeprzeć wrażenie, że (co najmniej) kilkanaście minionych lat to wyłącznie nieustający czas chaosu, ciągnięcia sukna w swoją stronę, niejasnych biznesowych powiązań, wyroków rozmaitych instancji na niekorzyść klubu, w tym sądowych, odwołań do łaski miasta, wspartych oczywiście o odwołania do wielkiej i pięknej historii, wreszcie i aresztowań.

Kolejna porażka Ruchu. Czy ktoś jeszcze wierzy w utrzymanie?

To wszystko toczyło się jakby w tle uporczywych, dorocznych starań o licencję, czyli o prawo gry w ekstraklasie, o co musiało być trudno, skoro klub wisiał wielkie pieniądze zawodnikom, skoro były zaległości wobec takich instytucji, jak Urząd Skarbowy czy ZUS, skoro przez relatywnie długi czas stadion nie spełniał kryteriów narzucanych przez podręcznik licencyjny. Itede, itepe.

A jednak Ruch trwał, bo – biorąc sprawy na intuicję – miał bardzo wielu przyjaciół. Może niekoniecznie takich, którzy dołożyli coś do puli – duże ryzyko, toż to przecież czarna dziura była – ale na pewno takich, którzy coś mogli. Na przykład mogli wymóc na innych kolegach przymykanie oczu na (prawie) wszystko, co w Ruchu się działo, i „w drodze szczególnego wyjątku” licencję dawali.

Problemem tego klubu – czy też ludzi w nim działających – stało się chyba to, że w pewnym momencie uwierzyli, że tak się da w nieskończoność. Czyli jak? Ano – tu uśmiech, tam bajer, jeszcze gdzie indziej mrugnięcie okiem, z obowiązkowym odniesieniem się do historii i zasług.

W końcu okazało się, że jednak się nie da, co akurat samo w sobie nie jest złe, jeśli przyjąć, że w ten sposób zostało ukarane wspomniane wyżej antyzarządzanie. Tak dotkliwie, że bardziej już się nie da.

I tylko kibiców Ruchu żal. I oczywiście śląskiej piłki żal, że tyle w niej zalęgło się dziadostwa i beznadziei.

 

Na zdjęciu: Przez ostatnich kilka sezonów Ruch Chorzów zamienił się w bankruta i zespół, który nie potrafi sprostać wyzwaniom sportowym.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ