Bez rozgrzewki. Zanim świat się zmieni

Duże poruszenie w środowisku piłkarskim wywołała informacja, że Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku, podjął decyzję o wstrzymaniu kolejnej transzy dotacji dla Jagiellonii.

Prezydent ten uchodził za wielkiego zwolennika „Dumy Podlasia” i wszelkiego możliwego dla niej wsparcia.

Tak swoją decyzję wytłumaczył w miniony wtorek: – Jeżeli zawodnik Jagiellonii zarabia 80 tysięcy złotych miesięcznie, to my do tego dopłacamy i ten świat piłki zawodowej, przynajmniej w tym naszym wydaniu, musi się zdecydowanie zmienić.

Ten cios dla Jagiellonii przeliczyć można na mniej więcej 2,5 mln zł. Zestawia się to z kwotą ubiegłorocznej dotacji w wysokości 3,5 mln oraz już przekazanym w tym roku milionem zł. I jeszcze wypomnieniem, że zawodnik zarabia ok. 80 tys. zł. Miesięcznie!

Jakkolwiek spojrzeć – cholernie dużo, choć przecież już od dłuższego czasu wywołuje to średnie zdziwienie, bo też świat futbolu przyzwyczaił nas do nadzwyczajnej hojności wobec ludzi związanych z tą dyscypliną.

Refleksja w białostockim magistracie jest naturalna w kontekście tego, co dzieje się za sprawą koronawirusa na świecie, w którym już kilka generacji ludzi – przynajmniej w dużej części Europy – nie zetknęło się z tym, co zwykliśmy nazywać okolicznościami nadzwyczajnymi, budzącymi trwogę, tragicznymi – nie tylko w odczuwaniu, ale zwłaszcza w swojej skali. No to właśnie już wie…

Aczkolwiek akurat Polacy – i w ogóle społeczeństwa tzw. obozu państw socjalistycznych – pod tym względem na różne sposoby zostali doświadczeni; okres komuny, zamkniętych granic, gospodarki ustawicznego niedoboru, nieustanna inwigilacja albo wręcz terror służb specjalnych…

Bez dwóch zdań – wiemy, co to znaczy zbierać za swoje. Ale też przez to rozumiemy, że koronawirus w jakimś sensie musi się kojarzyć ze zjawiskami, które przerastają wyobraźnię milionów ludzi – za przyczyną zagrożeń zdrowotnych, a jednocześnie dlatego, że zabiera im podstawy materialnej egzystencji: pieniądze, pracę… Co i sportowców dotyczy.

Na swój sposób symboliczne jest to, że białostocki magistrat i służby mu podległe ogłosiły właśnie, że wpadły w coś na kształt paraliżu wywołanego gigantycznym wprost napływem wniosków o wszelkiego rodzaju ulgi dla przedsiębiorców.

Reakcją na to było oświadczenie władz miasta, że po majowym weekendzie trzeba będzie „przegrupować” pracę urzędników przywalonych tonami (ujmując rzecz symbolicznie) papierów. Świadczy to tylko o tym, że bardzo duża część prowadzących w Białymstoku działalność gospodarczą jest zmuszona, by zwrócić się o pomoc w wymiarze materialnym.

To stanowi kontekst decyzji prezydenta Białegostoku o wstrzymaniu wsparcia dla Jagiellonii. Ale idźmy dalej. Otóż Tadeusz Truskolaski uchodzi wśród samorządowców polskich za silnego człowieka; kilka już kadencji w roli naczelnego włodarza tego miasta oznacza też, że cieszy się dużym poparciem i szacunkiem tamtejszej społeczności.


Czytaj jeszcze: Między Ruchem a Realem


Z tych właśnie powodów można zacząć się zastanawiać, czy nie pojawi się w innych miastach „koronawirusowa konieczność”, by pójść w jego ślady. A być może za ową koniecznością pójdzie też i premedytacja, by wydatki na sport, a futbol zwłaszcza, uznać za nadmiernie, w sposób nieuzasadniony, rozdęte.

To trzeba uznać za oczywiste tu i teraz, ale trudno wykluczyć, że ten sposób myślenia będzie również aktualny w czasie, w którym o epidemii będziemy mówić – niech się stanie – w czasie przeszłym.

Nie sposób w tych okolicznościach nie pochylić się nad przyszłością na przykład Piasta Gliwice, Górnika Zabrze, Śląska Wrocław, GKS-u Katowice i dziesiątek innych większych i mniejszych klubów bardzo hojnie wspieranych przez samorządy. Czy wraz z tym zmienionym „innym światem”, inny też będzie ich los?

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus