Bez skuteczności nie wygrywa się

Trenerzy podkreślają, że w sparingach wynik nie jest najważniejszy. Jakub Dziółka należy jednak do szkoleniowców, którzy za każdym razem podkreślają, że celem zespołu wybiegającego na boisko jest zwycięstwo.


Dlatego po dwóch bezbramkowo zremisowanych grach kontrolnych trener częstochowian z GKS-em Tychy i Ruchem Chorzów przede wszystkim mówił o konieczności poprawienia skuteczności zespołu, a po zwycięstwie 3:2 z Zagłębiem Sosnowiec na pierwszym miejscu postawił zdobycie trzech goli, dodając, że: „dawno się nam to nie udało”.

– Mieliśmy takie założenie, żeby być zespołem mocno intensywnym, mocno ofensywnym i to się nam udało zrealizować – podkreślił trener Skry. – Pracujemy jednak dalej.

I gdy wydawało się, że efekty tej pracy powinny „wypalić” przyszła niespodziewana porażka z wiceliderem III ligi, który po bezbramkowej pierwszej połowie znacznie lepiej wykorzystał drugie 45 minut.

Przed przerwą Skra grała w składzie: Karol Szymkowiak – Jan Flak, Szymon Szymański, Adam Mesjasz, Beniamin Czajka, Mateusz Winciersz – Piotr Nocoń, Adam Olejnik, Bartłomiej Babiarz, Radosław Gołębiowski – Filip Kozłowski (30. Jakub Sangowski).

Po przerwie wystąpili natomiast: Jakub Bursztyn – zawodnik testowany, Mateusz Machała, Szymon Szymański, Beniamin Czajka (70. Paweł Kołodziejczyk), Kamil Lukoszek – Piotr Nocoń (70. Adam Matyja), Przemysław Sajdak, Bartosz Baranowicz, Piotr Pyrdoł – Jakub Sangowski (60. Michał Kitliński).

Skuteczność dałaby atut

– Drużyna Polonii była konsekwentna w tym co robi – podsumował mecz Karol Szymański, który w dniu meczu obchodził 23. urodziny. – My natomiast, choć mieliśmy swoje sytuacje i okazje, żeby wygrać ten mecz, nie wykorzystaliśmy szans, a rywal po kontrach boleśnie nas wypunktował. Rywale mieli pięć okazji i trafili cztery razy, a my mieliśmy znacznie więcej sytuacji bramkowych, ale tylko Paweł Kołodziejczyk ulokował piłkę w siatce i tak to się skończyło. Na pewno skuteczność dałaby nam ten atut, że gralibyśmy na pewno spokojniej. Szczególnie, że w pierwszej połowie dominowaliśmy. Po przerwie nawet na cztery stracone gole mogliśmy odpowiedzieć pięcioma, czyli strzelić tę jedną bramkę więcej od rywala i wygrać.

Grać w pierwszym składzie

Patrząc na mecz z Polonią z punktu widzenia kibica śledzącego rywalizację bramkarzy można stwierdzić, że Szymański okazał się lepszy od Bursztyna. Zresztą w tegorocznych sparingach wychowanek Wyzwolenia Chorzów nie stracił jeszcze ani jednej bramki.

– Każdy walczy o to, żeby grać w pierwszym składzie i tak będzie na pewno do dnia pierwszego meczu rundy wiosennej z Chojniczanką – dodał 23-letni bramkarz Skry. – Na razie w sparingach gramy w równym wymiarze czasowym i rywalizujemy o miejsce w jedenastce. „Bury” był „jedynką” przez niemal całą rundę jesienną, bo ja – nie licząc sierpniowego występu w pucharowym meczu z Wisłą Płock – wskoczyłem do składu dopiero na dwa ostatnie ubiegłoroczne mecze ze Stalą Rzeszów i z Ruchem. Przede wszystkim chodzi jednak o to, żeby ten bramkarz, który ostatecznie stanie w rundzie wiosennej między słupkami dał naszej drużynie jakość, bo chcemy się utrzymać w I lidze i to jest najważniejsze.

Jutro następny sparing

O tym, że jest to realne świadczy nie tylko dystans, który częstochowianie mają do odrobienia, bo przecież mają tyle samo punktów co Chojniczanka będąca nad strefą spadkową. Pokazuje to także dobra postawa w sparingach z pierwszoligowcami.

– Sparingi pokazują, że tak naprawdę możemy wygrać z każdym zespołem z naszej ligi – stwierdził wtorkowy jubilat. – W meczach z GKS-em Tychy czy Zagłębiem mieliśmy dużo szans bramkowych. Więcej niż przeciwnicy. W Sosnowcu wygraliśmy, a w Tychach skończyło się bezbramkowo. Wprawdzie z Polonią się nie udało, ale już w piątek mamy w planie sparingów następny mecz z naszym rywalem z I ligi czyli Odrą Opole i chcemy go wygrać. Musimy się tego nauczyć w sparingach żeby zwyciężać później w meczach ligowych, bo jeżeli nie będziemy tego robić to sobie nie pomożemy.


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus