Bez zagrywki ani rusz

Los nie rozpieszcza ostatnio mistrzów Polski, każdy mecz jest dla nich wyzwaniem, stąd cieszy ich każdy punkt.


Tuomas Sammelvuo jawi się jako stateczny trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, ze spokojem obserwujący poczynania swoich podopiecznych. Tymczasem podczas meczu z GKS-em Katowice raz po raz cieszył z każdej udanej akcji. To tylko świadczy, jakie napięcie towarzyszy Finowi podczas pracy w tym sezonie. Z punktów radowała się cała ekipa, a z twarzy trenera zniknęło napięcie i pojawił się uśmiech. Los nie oszczędza obrońców tytułu, bo ciągle mają problemy personalne, a liga pędzi jak szalona; po wygraniu w Katowicach już w niedzielę mają spotkanie w Jastrzębiu.

Goście przyjechali bez chorego atakującego nr 1 Łukasza Kaczmarka i jego miejsce zajął Bartłomiej Kluth. Ciężar ofensywny, jak się później okazało, w 1. secie spoczywał na kapitanie Aleksandrze Śliwce. Natomiast w zespole gospodarzy zabrakło Jakuba Szymańskiego, który podczas meczu w Gdańsku oberwał piłką w głowę i będzie pauzować do końca miesiąca.

Siatkarze GieKSy zdawali sobie sprawę, że mają okazję nawiązać równorzędną walkę. Podjęli ją od początku spotkania, ale popełniali błędy w polu zagrywki. Zacięty pojedynek toczyli Jakub Jarosz i Śliwka. Ten pierwszy w premierowej odsłonie zaliczył 12, a drugi 10 punktów. Do remisu 23:23 doprowadził Tomas Rousseaux, a za chwilę wprowadzony do gry Damian Domagała popisał się asem serwisowym. W końcowych fragmentach było sporo emocji, a gospodarze skończyli tę partię po 7. piłce setowej.

Drugi set już nie by tak dobry w ich wykonaniu, bo ambicja gości została mocno podrażniona. Szybko wypracowali przewagę i skrzętnie ją powiększali. Dobrze funkcjonował blok (5-1) i w tej odsłonie zaliczyli 3 asy przy zaledwie 3 błędach. Jarosz nie zdobył punktu, ale otrzymał zaledwie 2 piłki i został zmieniony przez Domagałę. Gospodarze mieli szansę na nawiązanie równorzędnej walki, ale tylko przy maksymalnej koncentracji i niemal bezbłędnej grze.

Ambicji nie można było im odmówić. W 3. partii wigoru nabrał Jarosz i solidnie punktował. GKS prowadził nawet 17:14, ale szybko zrobiło się 20:20. Od tego momentu prym wiedli goście, a Śliwka i Kluth bezlitośnie wykorzystywali błędy w przyjęciu.

Podczas krótkiej przerwy zastanawialiśmy czy gospodarze poderwą się do ataku i wyrównają stan meczu. ZAKSA jest jednak zbyt doświadczona, by oddać inicjatywę. W jednym ustawieniu zdobyła 4 „oczka”, wyszła na prowadzenie 11:7 i już go nie oddała. Solidnie pracowała blokiem, zaś rozgrywający Marcin Janusz od czasu do czasu również wykorzystywał środkowych. Wprawdzie przy stanie 15:23 miejscowi zdobyli 4 punkty z rzędu, ale straty były zbyt duże.

– Bez zagrywki niewiele możemy zdziałać z tak silnym zespołem – powiedział trener GKS-u, [Grzegorz Słaby]. – Był moment, kiedy przy zagrywce Kuby Jarosza wyszliśmy w 3. secie na 3-punktowe prowadzenie, jednak goście szybko odrobili straty. Przed nami kiepskie perspektywy. Szymański musi pauzować, Adamczyk leczy zatrucie, a przed nami trudny wyjazd do Rzeszowa.

Tabela mocno się spłaszczyła, drużyny z jej dolnej części odrabiają straty i zapewne będzie się jeszcze wiele działo.


GKS Katowice – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (31:29, 14:25, 21:25, 19:25)

KATOWICE: Seganow, Quiroga (16), Kania (4), Jarosz (22), Rousseaux (8), Hain (4), Mariański (libero) oraz Domagała (4), Mielczarek (4), Nowosielski. [Trener] Grzegorz SŁABY.

KĘDZIERZYN-K.: Janusz, Staszewski (7), Paszycki (15), Kluth (19), Śliwka (19), Smith (7), Shoji (libero) oraz Żaliński (7), Banach. [Trener] Tuomas SAMMELVUO.

Sędziowali: Damian Lic (Żołynia) i Grzegorz Janusz (Jasło). Widzów 503.

Przebieg meczu

I: 10:8, 14:15, 20:18, 25:24, 31:29.

II: 4:10, 6:15, 10:20, 14:25.

III: 9:10, 15:14,19:20, 21:25.

IV: 7:10, 10:15, 14:20, 19:25.

Bohater – Aleksander ŚLIWKA.


Na zdjęciu: Aleksander Śliwka od początku, a Bartłomiej Kluth od drugiego seta byli wiodącymi postaciami ZAKSY.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus