Bez zbędnych ceregieli

Jastrzębianie są przed rewanżem o półfinał CEV Champions League w komfortowej sytuacji. Wystarczy, że wygrają dwa sety.


W ubiegły czwartek w Niemczech siatkarze Jastrzębskiego Węgla maksymalnie ułatwili sobie sytuację w kontekście walki o awans do półfinału Ligi Mistrzów. Ich rywal, VfB Friedrichshafen, nie miał nic do powiedzenia. Ugrał, kolejno, 17, 16 i 13 punktów w setach, co świadczy o absolutnej dominacji wicemistrza Polski na parkiecie. W każdym elemencie gry, może poza blokiem, jastrzębianie byli zespołem zdecydowanie lepszym i trudno jest sobie wyobrazić, że dziś cokolwiek złego może się drużynie Marcelo Mendeza przydarzyć. Największym problemem związanym z wizytą w Niemczech „pomarańczowych” był… powrót. Część drużyny i sztabu szkoleniowego utknęła bowiem na lotnisku w Monachium, z powodu strajków, i do Wrocławia dotarła dopiero na niespełna 24 godziny przed ligowym meczem z Cuprum Lubin.

Mimo pewnych problemów jastrzębianie wygrali na wyjeździe 3:0, dzięki czemu awansowali w ligowej klasyfikacji na pozycję wicelidera rozgrywek. Dlatego ze spokojną głową będą mogli przystąpić do rywalizacji rewanżowej z VfB. Gwoli regulaminu do awansu potrzebują „pomarańczowi” dwóch wygranych setów. Zwycięstwo 3:0 lub 3:1 zespołu z Niemiec oznaczać będzie złoty set, choć pewnie nikt w Jastrzębiu-Zdroju takiego scenariusza nie bierze pod uwagę. Mimo to trener Mendez jest gotów na trudny mecz i zażartą walkę o półfinał LM.

– Pierwszy krok do półfinału został zrobiony, ale jest jeszcze drugi mecz. Jestem pewien, że rywale zagrają dobrze i zrobią wszystko, żeby wygrać to spotkanie. Przez większą część sezonu prezentowali wysoki poziom, zarówno w lidze niemieckiej, jak i w Lidze Mistrzów, dlatego musimy być przygotowani na najlepszą wersję VfB Friedrichshafen. Trzeba zachować skupienie i koncentrację – mówi Marcelo Mendez, a jego zdanie podziela kapitan JW, Benjamin Toniutti.

– Czeka nas trudny mecz. Wielokrotnie już widzieliśmy, jak w rewanżu drużyny podnosiły się po porażkach w pierwszych meczach. Niemiecki zespół przyjedzie tutaj zdeterminowany, dlatego spodziewamy się trudnej przeprawy. Nie możemy myśleć tylko o wygraniu dwóch setów, ale o wygraniu całego meczu. Przygotowujemy się jak najlepiej i mam nadzieję, że w środę wieczorem to Jastrzębski Węgiel zamelduje się w półfinale – podkreśla rozgrywający wicemistrza Polski.

Dla szkoleniowce Friedrichshafen, Marka Lebedewa, który zdobył z JW brązowy medal PlusLigi w sezonie 2016/17, będzie to już kolejny powrót do Jastrzębia-Zdroju. Australijczyk zdaje sobie sprawę zarówno z wagi spotkania, jak i ze stopnia trudności. Mecz w Neu Ulm to był teatr jednego aktora w wykonaniu Jastrzębskiego Węgla, ale my nadal chcemy walczyć i pokazać się z dobrej strony. Faworyt jest jasny, ale nie możemy podejść do tego meczu z mentalnością przegranego. Mamy obecnie więcej przykrych niż szczęśliwych momentów i szukamy przełamania. Może przyjdzie ono w tym najmniej spodziewanym momencie? Kto wie. Na pewno do ostatniej piłki będziemy walczyć. Tylko wtedy kiedy walczysz, stwarzasz sobie możliwość zwycięstwa – podkreśla szkoleniowiec Friedrichshafen.

Jastrzębski Węgiel zagra dziś o to, by po raz czwarty w historii znaleźć się w najlepszej czwórce w Europie. Wszystko zaczęło się w sezonie 2010/11, jeszcze w czasach, gdy o triumfie w LM decydował turniej final four. W ćwierćfinale jastrzębianie wygrali u siebie 3:2 z Noliko Maaseik. Na wyjeździe przegrali 0:3, ale wówczas obowiązywała zasada, że „złoty set” grano nawet w przypadku wygranej jednego z zespołów po tie breaku. I właśnie „złotego seta” zespół Lorenzo Bernardiego w Belgii wygrał. Trzy lata później, w batalii o final four, JW dwa razy pokonał Asseco Resovię. Awans uzyskał wygrywając 3:1 na Podpromiu. Rok temu siatkarze z Jastrzębia-Zdroju niespodziewanie wygrali na wyjeździe z Cucine Lube Civitanova 3:0. W rewanżu wystarczyło zatem wygrać dwa sety. I tak też się stało. Po wygraniu trzeciej i czwartej odsłony halę jastrzębską ogarnął szał radości.


Na zdjęciu: Rok temu jastrzębianie potrzebowali dwóch wygranych setów, by awansować do półfinału LM. Teraz przed nimi dokładnie takie samo wyzwanie.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus