Bezbramkowa Odyseja

Swój drugi występ w I lidze, drugi przeciwko GKS-owi Bełchatów, Adrian Odyjeewski zakończył drugim „zerem z tyłu”


Kibice GKS-u Tychy, przed meczem z imiennikiem z Bełchatowa, zadawali sobie przed wszystkim pytanie jak po porażce w Nowym Sączu spisze się przemeblowana drużyna Artura Derbina. Szkoleniowiec tyszan musiał dokonać przetasowań w defensywie, z której z powodu kartkowej absencji wypadli etatowy bramkarz Konrad Jałocha oraz strzelający lewy obrońca Bartosz Szeliga. Ponadto na pogrzeb ojca do Czarnogóry wyjechał mający do tej pory komplet minut stoper Nemanja Nedić, a w dodatku defensywny pomocnik Wiktor Żytek musi się leczyć. Miejsce w jedenastce z konieczności dostali więc: Dominik Połap (na prawej obronie, z której na lewą stronę przeszedł Maciej Mańka), Kamil Szymura na środku obrony, Łukasz Norkowski w środku pola i stanowiący największą zagadkę bramkarz Adrian Odyjewski.

W swoim drugim występie na pierwszoligowych boiskach 23-letni golkiper tyszan drugi raz w meczu z bełchatowianami zachował czyste konto. I na tym się kończą dobre wiadomości dla sympatyków trójkolorowych.

Gra przez pierwsze 10 minut toczyła się bowiem w środkowej strefie, a można nawet powiedzieć, że piłka częściej gościła na połowie gospodarzy. Wprawdzie w 12 minucie kontrą Bartosza Biela i Łukasza Monety, który został zablokowany na 6 metrze, tyszanie dali sygnał, że mają groźne żądła, ale tym razem nie były ostre. Było to także widać w strzałach Łukasza Grzeszczyka, który uderzał mocno, ale miał problem z celownikiem. Kapitan tyszan próbował również wrzutek i w 16 minucie wypatrzył w polu karnym Szymona Lewicki, który po przyjęciu piłki na pierś zdołał oddać strzał z 8 metra, ale on także spudłował.

Bełchatowianie swoich szans upatrywali głównie w stałych fragmentach gry, ale nawet gdy je wykonywali seryjnie tylko raz w 21 minucie po główce Macieja Masa zmusili Odyjewskkiego do wysiłku. Bramkarz tyszan rzucił się jednak w tempo i pewnie wyłapał futbolówkę po koźle. Najtrudniejsze chwile przeżył gdy w 27 minucie arbiter po starciu Macieja Mańki z Jakubem Batorem odgwizdał faul tyskiego obrońcy i nakazał wykonanie rzutu wolnego z 17 metra na wprost bramki. Mariusz Magiera trafił jednak w mur, a dobitką wywalczył tylko rzut rożny, po wykonaniu którego Odyjewski spokojnie złapał piłkę uderzoną z dystansu. Niepewnie za to odbił piłkę po strzale Waldemara Gancarczyka z dystansu w 34 minucie, ale czujny Łukasz Sołowiej nie dopuścił do dobitki.

W 42 minucie jeszcze Mas, mimo asysty Szymury, zdołał oddać strzał z ostrego kąta i Odyjewski znowu musiał interweniować, a po rzucie rożnym na stojąco wyłapał lekki strzał Dawida Flaszki z 16 metra. Tyszanie dopiero w końcówce pierwszej połowy odpowiedzieli ofensywnymi akcjami, zakończonymi niecelnymi strzałami Łukasza Monety po rzucie wolnym oraz Oskara Paprzyckiego po rzucie rożnym i schodzili do szatni na przerwę mocno zaskoczeni.

Na drugą połowę obydwa zespoły wyszły w takich samych składach, ale tyszanie zaczęli wykazywać większą agresywność. Dzięki niej szybciej odbierali rywalom piłkę i dłużej ją rozgrywali, ale nadal mieli problemy z finalizacją, a lekki strzał Grzeszczyka z wolnego z 20 metra w 55 minucie nie zrobił wrażenia na Leonidzie Otczenaszence. Zdecydowanie bardziej niebezpieczna okazała się wrzutka Grzeszczyka z rzutu wolnego w 65 minucie, bo po powietrznej walce piłka ostemplowała poprzeczkę bełchatowskiej bramki. I choć goście z każdą zmianą tyszan i z każdą upływającą minutą bronili się coraz niżej to tyszanie nie potrafili sfinalizować swojej akcji. Po wrzutce Kacpra Piątka w 76 minucie w polu bramkowym zabrakło zamknięcia, a wolny wykonany przez Damiana Nowaka uderzającego z 25 metra był zbyt lekki, żeby mógł przynieść zmianę wyniku. Nie uległ on też zmianie w doliczonym czasie gry, bo Nowak z 10 metra strzelił za lekko i bełchatowianie przerwali swoją serię porażek, a tyszanie na rozpoczęcie ponownej zwycięskiej passy muszą poczekać.


GKS Tychy – GKS Bełchatów 0:0

TYCHY: Odyjewski – Połap, Sołowiej, Szymura, Mańka – Biel (73. Steblecki), Paprzycki (64. J. Piątek), Norkowski, Grzeszczyk, Moneta (73. K. Piątek) – Lewicki (64. Nowak). Trener Artur DERBIN.

BEŁCHATÓW: Otczenaszenko – Sierczyński, Bartków, Magiera, Szymorek – Bator (86. Wroński), Hilbrycht (80. Grzelak), Pawlik, Gancarczyk – Mas, Flaszka. Trener Marcin WĘGLEWSKI.

Sędziował Jacek Małyszek (Lublin). Żółte kartki: Paprzycki, Mańka, Sołowiej – Pawlik, Gancarczyk.


Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus