Bezowocny wyjazd Piasta

Nie miał pomysłu na to, jak poradzić sobie z dobrze zorganizowaną Lechią Piast. Jedynego gola w meczu zdobył napastnik gospodarzy, Łukasz Zwoliński.


Grający w kratkę gliwiczanie liczyli na to, że uda im się przywieźć komplet punktów z dalekiego Gdańska. Poza wyborem trenera Waldemara Fornalika byli kontuzjowani Jakub Czerwiński, Jakub Holubek oraz Tiago Alves, a ostatecznie na mecz nie zdążył odbudować się też poobijany Kristopher Vida. Kto wie, jak ich obecność wpłynęłaby na postawę Piasta, któremu nad morzem ewidentnie nie szło.

Nie najwyższy bieg

Już w 12 minucie gospodarze wyszli na prowadzenie. Mnóstwo szumu robiły skrzydła Lechii, w związku z czym Joseph Ceesay uprzedził Tomasa Huka, który nieco przeliczył się przy próbie przejęcia futbolówki. Szwed ghańskiego pochodzenia pognał prawą stroną i dograł w „szesnastkę” do Łukasza Zwolińskiego, który urwał się Arielowi Mosórowi i umieścił piłkę w siatce. Ceesay był bardzo niebezpieczny, ale nie dograł nawet do końca pierwszej połowy, bo doznał urazu i został zmieniony.

Kilka minut później mogło być 2:0, ale po uderzeniu głową Mario Malocy lecącą do bramki futbolówkę wybił w ostatniej chwili Martin Konczkowski. Boczny obrońca Piasta był jednym z jaśniejszych punktów swojej drużyny, dwukrotnie stwarzając swoim kolegom dogodne sytuacje strzeleckie – niezwykle aktywny Dominik Steczyk oraz wyraźnie głodny gola Alberto Toril nie wykorzystali jednak jego dograń. Lechia była stroną aktywniejszą i bardziej kreatywną, chociaż im dłużej trwał mecz, tym bardziej Piast dawał znać o sobie przebłyskami jakości.  I jedni, i drudzy szukali swoich szans, chociaż można było odnieść wrażenie, że nie wrzucili jeszcze najwyższego biegu.

Zero zagrożenia

Po przerwie Ślązacy próbowali narzucić swoje warunki gry, ale po kilku chwilach Lechia przejęła kontrolę, co przystemplowała efektownym uderzeniem z dystansu Macieja Gajosa. Co jednak było ważniejsze, gospodarze byli świetnie zorganizowani w obronie – jeszcze lepiej niż przed przerwą – i stanowili poważną zagwozdkę dla Piasta. Gliwiczanie też bronili dobrze, ale ciągle byli pół kroku za swoimi rywalami, co ewidentnie ich mierziło. W końcu wynik brzmiał 0:1, a mogło być 0:2, lecz w 77 minucie Gajos pomylił się nieznacznie po strzale z wolnego.

W drugiej połowie okazji było wyraźnie mniej niż w pierwszych 45 minutach. Zmienić to próbował przede wszystkim trener Fornalik, dając chociażby zadebiutować 4-krotnemu reprezentantowi Serbii, napastnikowi Nikoli Stojiljkoviciowi. Nic to jednak dało, bo kolejne próby budowania akcji przez Piasta spalały na panewce, a – mówiąc wprost – tempo spotkania mocno siadło. Lechii było to jednak obojętne, bo wygrała minimalnie, ale w pełni zasłużenie. W drugiej połowie gliwiczanie nie wykreowali zaś niczego groźnego i wyglądali po prostu słabo.


Lechia Gdańsk – Piast Gliwice 1:0 (1:0)

1:0 – Zwoliński, 12 min

LECHIA: Alomerović – Żukowski (90. Kopacz), Nalepa, Maloca, Pietrzak – Ceeasy (42. Conrado), Kubicki, Gajos (78. Biegański), Durmus – Paixao (78. Sezonienko), Zwoliński (90. Makowski). Trener Tomasz KACZMAREK.

PIAST: Plach – Konczkowski, Mosór, Huk, Mokwa – Lipski, Sokołowski – Kądzior (90+1. Jodłowiec), Chrapek (72. Pyrka), Steczyk (77. Ameyaw) – Toril (77. Stojilijković). Trener WALDEMAR FORNALIK

Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Żółta kartka: Żukowski.


Fot. Piotr Matusewicz / PressFocus