Bezradni w starciu z „Oranje”

Jak dwa lata temu, tak i teraz przegrywamy w meczu Ligi Narodów z Holendrami. Nie mieliśmy żadnych atutów.


Mecz na Stadionie Narodowym zaczął się fatalnie, bo od starcia na środku boiska pomiędzy Karolem Linetty, a pomocnikiem gości Teunem Koopmeinersem. Wydawało się, że bardziej poszkodowany jest Polak, ale to młody pomocnik grający na co dzień w Atalancie Bergamo został zniesiony na noszach i już po kilku minutach mieliśmy zmianę. Zresztą sama przerwa w grze trwała pięć minut, więc pierwsza połowa mocno się przedłużyła.

Szybko stracona bramka

Oba zespoły zaczęły ostrożnie. Pierwszą groźną sytuację stworzyli nasi, kiedy piłkę w środku pola przejął będący ostatnio w bardzo dobrej formie Piotr Zieliński i uderzył celnie, ale debiutujący w bramce Holendrów Remko Pasveer (w listopadzie skończy 39 lat), był na miejscu i złapał piłkę. „Oranje” odpowiedzieli akcją, po której doświadczony Daley Blind o mało nie zaskoczył Wojciecha Szczęsnego z kilku metrów. Na szczęście skończyło się na strachu.

Nie minął jednak kwadrans, a ekipa prowadzona przez Luisa van Gaala już prowadziła. Piłka wędrowała jak na Play Station, z prawej strony Denzel Dumfries zagrał do środka, gdzie całkowicie „rozklepaną” naszą defensywę zaskoczył młody Cody Gakpo. To nie był wymarzony początek w wykonaniu naszego zespołu… W holenderskiej ekipie imponowała świetna wymienność zawodników na boisku i gra z pierwszej piłki. To sprawiało, że nasi gubili się w tyłach.

Próbowaliśmy grać z kontry, ale z wyjątkiem strzału „Ziela” na początku, to z przodu niewiele byliśmy w stanie zdziałać. Co rzucało się w oczy, to też oczywiście duża przewaga gości w posiadaniu piłki, ale tego akurat można było się spodziewać. Nie było nas w środku pola, gdzie rywal robił co chciał. Swoich akcji szukał na lewej stronie niekonwencjonalnie grający Nicola Zalewski, ale bez efektu.

My co wyprowadzaliśmy piłkę, to ta od razu była przechwycona przez przeciwnika i wracała pod naszą bramkę, gdzie swojego trafienia szukał rezerwowy Steven Berghuis, ale futbolówka po jego dwóch groźnych uderzeniach mijała cel.

Dopiero w 38 minucie pokazaliśmy się konkretniej z przodu. Po dobrej zespołowej akcji i podaniu Roberta Lewandowskiego szansę miał Zalewski. Trafił nawet celnie, ale za lekko, żeby pokonać doświadczonego bramkarza reprezentacji Holandii. Pierwsza połowa w liczbach? Spora przewaga w posiadaniu piłki na rzecz trzykrotnych wicemistrzów świata: 39 do 61 proc., ale już w celnych strzałach to my byliśmy lepsi: 2 do 1, ale nie miało to przełożenia na wynik.

Milik mógł wyrównać

Drugą część zaczęliśmy ze zmianą, w miejsce Linettego na boisku pojawi się napastnik Juventusu Arkadiusz Milik. Na początku tej części Holendrzy znowu mieli problem, bo urazu mięśniowego doznał ich as Memphis Depay i – jak Koopmeiners – opuścił murawę. W 53 minucie powinno było być 1:1! Zieliński świetnie zagrał na prawą stronę do szarżującego Frankowskiego, ten zgrał do środka do Milika.

Nasz napastnik z pięciu metrów jednak przestrzelił… To była znakomita okazja do wyrównania. Zaraz potem Szymański uderzał obok, a kilkadziesiąt tysięcy kibiców na trybunach Narodowego tylko westchnęło. Wreszcie zaczęliśmy grać lepiej i aktywniej, przejęliśmy – na krótko – inicjatywę. W 59 minucie bomba Milika z ponad 30 metrów, ale minęła cel. Wejście napastnika Juve rozruszała naszą grę.

Kiedy czekaliśmy na wyrównującego gola do siatki trafili rywale… Kolejna ich pokazowa akcja wyprowadzona przez Stevena Bergwijna, „klepka” z rezerwowym Vincentem Janssenem i Szczęsny nie miał nic do powiedzenia. Było praktycznie po sprawie. Biało-czerwoni po kolejnym ciosie nie byli się w stanie podnieść, z kolei „Oranje” – zadowoleni z prowadzenia – nie forsowali tempa, mając wszystko pod swoją kontrolą.

Selekcjoner Czesław Michniewicz próbował jeszcze wpłynąć na wszystko zmianami, ale nic to nie dało. Dodajmy, że wśród tych, którzy pojawili się na murawie był też pochodzący z Jastrzębia-Zdroju, a reprezentujący teraz Lecha Michał Skóraś. Skrzydłowy „Kolejorza” zastąpił ma boisku Zalewskiego. Na końcowe kilka minut wszedł też inny debiutant Mateusz Łęgowski z Pogoni

W 85 minucie mocno zagotował się Szczęsny. Uprzedził szarżującego rezerwowego Weghorsta. Ten nie cofnął nogi i zahaczył naszego bramkarza, który wściekły rzucił się na doświadczonego holenderskiego zawodnika. Nasz golkiper musiał być powstrzymywany przez kolegów. I to był koniec emocji w całym spotkaniu.

Porażka w Warszawie oznacza, że w niedzielę wieczorem zagramy z Walią w Cardiff o utrzymanie się w Dywizji A Ligi Narodów. Żeby tak było, to nie można będzie tam przegrać. – Z tej lekcji trzeba wyciągnąć wnioski – komentował po meczu nasz wahadłowy Bartosz Bereszyński.


Polska – Holandia 0:2 (0:1)

0:1 – Gakpo, 14 min (asysta Dumfries), 0:2 – Bergwijn, 60 min (asysta Janssen)

POLSKA: Szczęsny – Bednarek, Glik, Kiwior – Frankowski (78. Bereszyński), Krychowiak, Linetty (46. Miik), Szymański (70. Klich), Zieliński (86. Łęgowski), Zalewski (78. Skóraś)- Lewandowski. Trener Czesław MICHNIEWICZ. Rezerwowi: Skorupski, Drągowski, Gumny, Wieteska, Grosicki, Świderski, Piątek.

HOLANDIA: Pasveer – Timber, van Dijk, Ake – Dumfries, Koopmeiners (6. Berghuis; 75. Taylor), F. de Jong (46. de Roon), Gakpo, Blind – Bergwijn (75. Weghorst), Depay (52. Janssen). Trener Luis VAN GAAL. Rezerwowi: Cillessen, Flekken, de Ligt, de Vrij, Rensch, Klaassen, Malacia.

Sędziował Alejandro Jose Hernandez (Hiszpania). Żółte kartki: Szczęsny (85. niesportowe zachowanie) – Ake (32. faul), Gakpo (61. faul), Weghorst (85. faul).

LICZBA

38

AŻ TYLE fauli odgwizdał w czwartkowym spotkaniu hiszpański arbiter Alejandro Hernandez. Pokazał w sumie cztery żółte kartki.


Fot. Tomasz Folta/PressFocus


W drugim meczu grupy

Belgia – Walia 2:1 (2:0)

1:0 – De Bruyne (11), 2:0 – Batshuayi (38), 2:1 – Moore (50).

GRUPA 4, DYWIZJA A

  1. Holandia 5 13 13:6
  2. Belgia 5 10 11:7
  3. Polska 5 4 5:12
  4. Walia 5 1 6:10

6. KOLEJKA (25.09, GODZ. 20.45)
Holandia – Belgia, Walia – Polska