Bezrobotny z wyboru, czyli ku przestrodze

Piotr Tubacki

„Christian, po pierwsze musimy rozstrzygnąć, czy mówimy o tym samym zawodniku. Ja mówię o światowej klasie piłkarzu Maksie Meyerze, który grałby w każdej drużynie Europy i prawdopodobnie pojedzie na mistrzostwa świata w Rosji” – takie słowa wypowiedział agent Meyera Roger Wittmann w rozmowie z dyrektorem sportowym Schalke Christianem Heidelem, kiedy obaj panowie dyskutowali na temat przedłużenia wygasającego kontraktu piłkarza. Wyszło tak, że „piłkarz klasy światowej” od miesiąca pozostaje bez klubu i na mundial też nie pojechał.

Mały i zadziorny

Słowa agenta były oczywiście mocno przesadzone, choć wielkiego talentu Meyerowi odmówić nie można. Jednak wygórowane ambicje i niepotrzebne gierki z klubem spowodowały, że obie strony rozeszły się mocno skłócone i zamiast mieć przed sobą perspektywę gry w Lidze Mistrzów, 22-latek ma co najwyżej przedłużone wakacje. A szkoda, bo ostatni sezon był chyba jego najlepszym w karierze, co było sprawką trenera Domenico Tedesco. To właśnie młody szkoleniowiec postanowił przekształcić Meyera ofensywnego pomocnika na Meyera defensywnego pomocnika. Mały, zadziorny, świetnie wyszkolony techniczne Niemiec regulował tempo gry Schalke i na swojej pozycji stał się jednym z najlepszych w Bundeslidze.

Schalke straszy?

Jego kontrakt kończył się 30 czerwca, Schalke chciało go przedłużyć, jednak Wittmann i jego podopieczny kręcili nosem. Żądali podobno ok. 5,5 mln euro rocznie, co uczyniłoby Meyera najlepiej zarabiającym zawodnikiem zespołu, na co Heidel nie chciał przystać. Piłkarz i agent wiedzieli bowiem, że wcześniej klub oferował Leonowi Goretzce 10 mln euro za przedłużenie umowy i kierowani pychą nie chcieli być uznani za pierwszą z brzegu opcję zapasową. Meyer stwierdził później, że nie chciał już pracować z Heidelem i że był w klubie zastraszany. Niektóre media doniosły także, że cały bałagan próbowali posprzątać… rodzice 22-latka, którzy rzekomo mieli kontaktować się z Heidelem i próbować załagodzić sytuację.

Kuriozalne kwoty

Milan, Lipsk, Marsylia, ostatnio nawet Atletico, Arsenal i Liverpool. Między innymi takie firmy łączono z Meyerem, ale wszystkie one szybko z niego rezygnowały, gdy usłyszały żądania jego agenta: podobno 6-8 mln euro za sezon. Niemiec jest utalentowanym piłkarzem, ale jeszcze nie aż tak, żeby płacić mu tak duże pieniądze. Trudno faktycznie stwierdzić czy to ego Wittmanna, czy samego Meyera dyktuje tak kuriozalne kwoty, ale dopóki nie zejdą z ceny, trudno będzie im znaleźć jakiegokolwiek pracodawcę.

Ciekawie będzie też za rok. Kontrakt innego piłkarza Schalke, Thilo Kehrera, wygasa w czerwcu i piłkarz nie jest na razie skłonny do jego przedłużenia. Podobnie jak Meyer jest on utalentowanym zawodnikiem, mającym jednak jeszcze dużo do udowodnienia. No i jego agentem jest Roger Wittmann.