Białek: Delikatnym faworytem jest Piast

Jakub KUBIELAS: Na Górnym Śląsku będzie derbowo, zatem kto okaże się lepszy w starciu Piasta Gliwice z Górnikiem i dlaczego?

Janusz BIAŁEK: – To derby przez miedze i takie spotkania elektryzują wszystkich. Na ten moment delikatnym faworytem tego spotkania jest Piast. Zespół prezentuje dobrą formę, gra w miarę równo i solidnie. Oczywiście Górnika nikt nie ma prawa lekceważyć. To zespół, który ciągle ma duży potencjał i potrafi spłatać figla każdemu. Zanosi się na fajne spotkanie, a trenerzy mają o tyle ułatwione zadanie, że nikogo nie muszą motywować. Prestiż powoduje, że mecz przy Okrzei wyrasta na wydarzenie numer jeden nadchodzącej kolejki.

Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus

Górnik, przede wszystkim wynikowo, nie przypomina drużyny z poprzedniego sezonu. Czy nadrzędny wpływ na to mają osłabienia natury personalnej?

Janusz BIAŁEK: – Zabrzanie walczą i borykają się z tym, co dla beniaminka często bywa najtrudniejsze, a mianowicie z syndromem drugiego sezonu po awansie. Poprzednie rozgrywki były przecież świetne i zaowocowały krótką przygodą w Europie. Teraz zespół złapał zadyszkę i pojawiła się stagnacja. Ale Górnik nadal potrafi grać w piłkę i uważam, że kwestią czasu jest, aż zacznie punktować. To normalna kolej rzeczy, dlatego wypada zaapelować o spokój i cierpliwość. Wszyscy w Zabrzu powinni pomagać i wspierać trenera, a także piłkarzy, bo sytuacja wkrótce się unormuje. Przecież Marcin Brosz pokazał w poprzednim sezonie, że jest człowiekiem godnym zaufania. Jasne jest, że jeden człowiek nie może od razu zrobić wszystkiego, a i tak obecny szkoleniowiec Górnika zrobił bardzo dużo. Zapracował na szacunek, a sam wiem, jak o to ciężko. Kiedy przegrywasz 2-3 mecz z rzędu pojawia się presja, z którą samemu trzeba sobie radzić.

W Gliwicach klimat jest obecnie lepszy niż w Zabrzu.

Janusz BIAŁEK: – Piast, to zespół, który bardzo twardo stoi na nogach, nawet pomimo ostatniej wpadki we Wrocławiu. To drużyna po przejściach, przypomnę, że w ostatnich latach sporo się w niej wydarzyło. Miała słabsze momenty, chociażby w poprzednim sezonie, ale Waldemar Fornalik, czyli bardzo doświadczony fachowiec, opanował sytuację. Piast zmierza ku swoim celom równym krokiem. Po takich meczach, jak ze Śląskiem, Waldkowi Fornalikowi należy wybaczyć i zaufać.

Coraz trudniej jest tymczasem zaufać Ivanowi Djurdjeviciowi i jego podopiecznym, czyli drużynie poznańskiego Lecha.

Janusz BIAŁEK: – W przeszłości dużo czasu spędziłem w Poznaniu, a teraz mogę to oceniać jedynie z perspektywy 500 kilometrów. Cóż, sytuacja powtarza się któryś raz z kolei. Zespół zmienia się co rok, albo nawet co pół roku. Nie ma czasu na stabilizację. Lech traci, co pokazuję mecze lig zagranicznych, bardzo wartościowych wychowanków, którzy grają na zachodzie. Rozumiem, że klub chce zarabiać, ale nie potrafi w ich miejsce sprowadzić dobrych zastępców. Ponadto sprowadzeni piłkarze nie czują poznańskiej mentalności, która jest bardzo specyficzna. Zawodni otrzymuje zaufanie od kibiców, ale nie jest ono dane na wieczność. Kibice oczekują i wymagają. Sympatyk Lecha nie zadowoli się byle czym. Chce wielkiej piłki, chce Europy na wysokim poziomie. Będzie dopingował z całych sił, ale zespół musi wspiąć się na wyżyny, a tego obecnie nie ma. Stąd ta kiepska seria pięciu porażek w czterech ostatnich meczach.

Na ciekawą konfrontację zanosi się w Sosnowcu. Przedostatnie Zagłębie zagra z ostatnią Cracovią. Może na tym etapie rozgrywek to nadużycie, ale to mecz o sześć punktów. Bo z kim ma wygrywać u siebie Zagłębie, jeżeli nie z ostatnim w tabeli zespołem, a przeciwko komu ma punktować Cracovia, jak nie w meczu z beniaminkiem?

Janusz BIAŁEK: – Czekam na ten mecz, jak na starcie obu trenerów i gdyby to oni wyszliby na boisko, to w ciemno obstawiałbym… remis. Znam obu szkoleniowców doskonale, bardziej Darka Dudka, bo pracowałem z nim w Wodzisławiu. I wiem, że podobnie, jak Michał Probierz, jest szalenie ambitnym człowiekiem. Po boisku biegać będą jednak podopieczni obu wymienionych i spodziewać można się absolutnie wszystkiego. Zagłębie jest nieobliczalne, przede wszystkim u siebie. A Cracovia wydaje się wstawać z kolan, co udowodniła w ostatnim meczu ligowym, jak również w starciu pucharowym. To chyba ten moment, w którym proces stabilizacji po trudnym okresie autorstwa trenera Probierza dobiega końca. Cracovia staje na nogi i łapie równowagę. A w niedługim czasie będzie groźna dla wszystkich.

Kilkanaście dni temu wszyscy zachwycaliśmy się grą krakowskiej Wisły. Tymczasem zespół nieco ostatnio wyhamował, a to niedobre zjawisko przed mecze z zawsze niewygodną Koroną.

Janusz BIAŁEK: – Kielczanie, to szalenie niewygodny rywal, a co do małego kryzysu Wisły, to uważam, że całe te zamieszanie wokół klubu nie pozostało bez wpływu na postawę drużyny. Każdy kto gra w danym zespole i interesuje się losami klubu miał prawo poczuć się niepewnie. Zawiodła trochę koncentracja, a myśli oddaliły się od boiska. Wisła potrzebowała momentu zadumy, ale postać Macieja Stolarczyka odegra w tym momencie pozytywną rolę, bo to człowiek, który wszedł do klubu, jak do swojego pokoju i doskonale wie, w którym miejscu stoją w nim meble.