Białoruski ślad śląsko-zagłębiowski

Po upadku komunizmu w naszych klubach na potęgę zaczęli się pojawiać zagraniczni piłkarze. Na początku byli to zawodnicy zza wschodniej granicy. Jesienią 1989 roku bardzo dobrze w barwach Jagiellonii spisywał się Litwin czy wtedy jeszcze gracz ZSRR, bo do rozpadu imperium potrzeba było jeszcze dwóch lat, Valdas Kasperavicius. Nie inaczej było w naszym regionie.

Skakali z pociągu

W trzecioligowej wtedy Chorzowiance pojawił się Siergiej Sidorenko. Był koniec lat 80. Za namową Białorusina w chorzowskim klubie, który zawsze był w cieniu silnych sąsiadów Ruchu czy AKS, pojawili się jego rodacy: Siergiej Gornak oraz Anatolij Wojciechowicz. – Przyjechałem do Chorzowa w styczniu 1991 roku. Klub grał w III lidzie. Mieszkaliśmy w Hotelu Robotniczym w Chorzowie-Starym naprzeciwko miejscowej kopalni. Nie można było narzekać, choć jeśli chodzi o grę, to było jak w tenisie, raz piłka była po jednej stronie, raz po drugiej. Z czasem starliśmy się to zmienić – śmieje się Gornak na wspomnienia tamtych odległych już czasów.

Pochodzący z Mińska Gornak swoją piłkarską karierę zaczynał w stolicy Białorusi, w jednej z tamtejszych piłkarskich akademii. Potem grał w miejscowym Traktorze, a służbę w radzieckiej armii odsłużył w dalekim Kazachstanie i Uzbekistanie, gdzie występował razem ze swoim przyjacielem z boiska Wojciechowiczem. Na mecze latali wysłużonymi samolotami Jak, w których wszystko się trzęsło. Na szczęście nic się nie stało. Potem grał w Sputniku, żeby następnie pojawić się w Polsce, a konkretnie w Chorzowie. Tutaj Białorusini też przeżywali swoje przygody. Jadąc pociągiem z Katowic, nie wszystkie zatrzymywały się na stacji Chorzów-Stary. Zawodnicy wyskakiwali więc z sunącej po torach maszyny! Też obyło się bez jakiś kłopotów.

Gornak, który słynął z tego, że oprócz dobrej techniki i zmysłu gry w środku pola, potrafił zabiegać rywala, a kondycją ustępowali mu wszyscy, zwrócił na siebie uwagę ligowych klubów. Niewiele brakowało, a wylądowałby w samym Ruchu, który wtedy zaliczał się do możnych w naszej lidze. – Wiem że były zapytania, jakieś tam rozmowy się toczyły i oglądali mnie w akcji, ale do konkretów i przejścia nie doszło. Działacze Chorzowianki, pan Dylka i Matysik sprzedali mnie do Zagłębia Sosnowiec. Za ile, to też się nigdy nie dowiedziałem – opowiada z uśmiechem.
Gdyby doświadczony już wtedy Gornak trafił do „niebieskich”, to spotkałby się tam z obecnym trenerem Piasta Waldemarem Fornalikiem, który przecież w chorzowskim klubie grał do 1994 roku.

Poszedł w ślady ojca

Gornak, z którym grałem razem w AKS/Chorzowianka, latem 1992 roku trafił do drugoligowego wtedy Zagłębia. W ten sposób stał się pierwszym obcokrajowcem w sosnowieckim klubie. – Mieszkałem na stadionie i trzeba powiedzieć, że też nie można było narzekać. Bardzo dobre warunki, niezła drużyna, no i już na pewno wyższy poziom, było to przecież zaplecze waszej ekstraklasy – wspomina. W klubie z Sosnowca trzymał się razem z wysokim Robertem Jadczakiem, który tak jak on mieszkał w przystadionowym hotelu. Łącznie Gornak zagrał w 11 ligowych spotkaniach Zagłębia po czym zdecydował się na powrót do kraju. Był już po trzydziestce, dokuczała mu rozłąka z rodziną. Grać mógł u nas w lidze jeszcze z powodzeniem przez kilka lat, bo wydolność miał niesamowitą. Do Polski przyjeżdżał już w innej roli, jako szkoleniowiec.

Dodajmy, że trenerem jest też Wojciechowicz. – Pomaga w pracy Jurii Puntusowi [były selekcjoner reprezentacji Białorusi – przyp. red.] w prowadzeniu klubu Biełszyna Bobrujsk, który walczy o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej u nas – mówi Gornak.
Co ciekawe niewiele brakowało, żeby w Sosnowcu występował syn Siergieja, Michaił. Były reprezentant Białorusi juniorów był na sprawdzianach w Zagłębiu zimą 2012 roku. Trenował i grał w sparingach zespołu prowadzonego wtedy przez Jerzego Wyrobka. Ostatecznie z podpisania kontraktu nic nie wyszło i chłopak wrócił do domu. Teraz, dla białoruskiej federacji, komentuje ligowe mecze w Internecie.

Nie są już tak mocni

Co do Siergieja, to w tej chwili z powodzeniem prowadzi młodzieżowy zespół Dynama Mińsk. Wcześniej, przez blisko trzy lata pracował jako trener młodzieżowej ekipy BATE Borysów, środowego rywala Piasta. Było to w okresie luty 2012 – październik 2014.
– Prowadziłem tam chłopaków z roczników 1995 i 1996. Z tego zespołu, który wtedy trenowałem, to dwójka zawodników jest teraz w składzie pierwszego zespołu BATE. To bramkarz Anton Cziczkan i pomocnik Jewgienij Jabłoński – mówi. Obaj zagrali przed tygodniem w meczu w Borysowie.

Gornak już przed pierwszym meczem mówił, że mistrz Polski ma swoje szanse. – Niedawno byłem na stadionie Traktara na meczu Dynamo Mińsk – BATE. W naszym zespole grało ośmiu-dziewięciu wychowanków, młodych chłopaków po 18-19 lat, którzy, szczególnie do przerwy radzili sobie bardzo dobrze. BATE dopiero po przerwie miało lepsze fragmenty i wygrał po strzale jednego ze swoich dwóch serbskich napastników, których mają w kadrze, Nemanji Milicia. Zwyciężyli 2:1. To już nie tak dobra drużyna, jak wcześniej, choć na pewno mają doświadczenie z europejskich pucharów, gdzie grają regularnie, a tym roku pokonali przecież u siebie Arsenal – przypomina.

Są nadzieje na awans

Kogo obawiać się w zespole rywala? Są Serbowie, wspomniany Milić czy inny napastnik Bojan Dubajić. – Jest też środkowy obrońca Filipenko, który wrócił z wojaży po zagranicznych klubach czy strzelający bramki Dragun. Temu ostatniemu mocno dostało się ostatnio w Mińsku. Kibice Dynama nie mogą mu wybaczyć tego, że po okresy gry w klubach rosyjskich niebieskie barwy Dynama zamienił na żółte BATE – mówi Gornak i szczególnie przestrzega przed asem mistrza Białorusi, doświadczonym Igorem Stasiewiczem, który kieruje grą drużyny. Co do Stanisława Draguna, to właśnie on zdobył zwycięskiego gola w meczu przeciwko Arsenalowi Londyn w 1/16 UEFA Europa League w lutym.

Stawia na Piasta!

Pytam Siergieja co sądzie przed rewanżem w Gliwicach? – Pierwszy mecz oglądałem w telewizji. Mówiłeś, że polskie kluby grają słabo w pucharach, ale przyznam, że Piast bardzo mi się podobał. Nie widziałem tam słabych punktów. Grają piłką, technicznie, wszystko dobrze ułożone taktycznie. Bardzo dobry ten czarnoskóry zawodnik [chodzi o Joela Valencię – przyp. red.]. Mają duże szanse na awans i w mojej opinii przejdziecie BATE. Na pewno grając z tym przeciwnikiem nie można się przesadnie bać, tym bardziej, że zagrają bez jednego ze swoich liderów Draguna – podkreśla Siergiej Gornak.

 

***
Pokazali się w lidze

W naszej ekstraklasie grało dotąd prawie 30 piłkarzy z Białorusi. Niewielu z nich zrobiło jednak kariery. Najwięcej spotkań na koncie, bo 92 ma Siergiej Krywiec. Ten ofensywny pomocnik z powodzeniem występował przede wszystkim w Lechu, z którym wiosną 2010 roku świętował mistrzostwo Polski. Były reprezentant Białorusi grał też potem w Wiśle Płock i Arce. W klubie z Gdyni występował w sezonie 2017/18. 33-letni obecnie Krywiec przez lata był też podporą BATE, z którym zdobył aż sześć tytułów mistrza swojego kraju.

Kto jeszcze z białoruskich zawodników pokazał się na naszych boiskach? Sporo gier w ekstraklasie ma Juryj Malejeu. Przyjechał do Polski w tym czasie co Siergiej Gornak, w 1991 roku. Przez cztery lata występował w Zawiszy. W ekstraklasie wystąpił w sumie w 78 spotkaniach, w których zdobył 12 bramek, tyle samo co później Krywiec.

 

Na zdjęciu: Siergiej Gornak z powodzeniem grał w Chorzowiance i Zagłębiu. Teraz jest trenerem młodzieżowców Dynama Mińsk.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ