Biegański na karuzeli

Czy wzmocnienie GKS-u Tychy przed meczem z Podbeskidziem zwiastuje przełom w grze drużyny Dominika Nowaka?


Dla Jana Biegańskiego GKS Tychy to klub szczególny. W nim wyrósł na piłkarza i mając 15 lat 5 miesięcy i 10 dni, czyli 14 maja 2018 roku, zadebiutował w I lidze. 27 czerwca 2020 roku przyszedł czas na pierwszego gola, a po rundzie jesiennej następnego sezonu przeniósł się do Lechii Gdańsk i 30 stycznia 2021 roku zadebiutował w ekstraklasie. Jednocześnie występował w juniorskich, a następnie młodzieżowych reprezentacjach Polski będąc kapitanem zespołu.

Nie ten klimat?

W nadmorskim klimacie czegoś mu jednak brakuje. Świadczyło o tym wypożyczenie do GKS-u Tychy 26 sierpnia ubiegłego roku. „Jajo”, mając za sobą występ w europejskich pucharach i 2 mecze w ekstraklasie, z marszu wszedł wtedy do zespołu trójkolorowych i stał się od razu podstawowym zawodnikiem drużyny Dominika Nowaka. Rozegrał w niej w sumie 11 spotkań I-ligowych z czego 10 od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego i strzelił 3 gole. Do tego dorzucił 4 jesienne występy w reprezentacji młodzieżowej więc gdańszczanie skrócili okres wypożyczenia i 22 listopada wezwali go do pracy w zespole Marcina Kaczmarka. Był na zimowym zgrupowaniu Lechii w Turcji i na inaugurację rundy wiosennej, w wygranym przez „Biało-zielonych” spotkaniu z Wisłą Płock, wszedł w 69. minucie. Do tego dorzucił jeszcze tylko sekundy w bezbramkowym spotkaniu z Widzewem Łódź i znowu jest w Tychach.

Zawrót głowy

Czy od tej „gdańskiej karuzeli młody zawodnik nie dostanie przypadkiem zawrotu głowy? Okazja żeby się o tym przekonać będzie już w sobotnim meczu z Podbeskidziem w Bielsku-Białej. Tyszanie, którzy rundę wiosenną rozpoczęli od wyjazdowego remisu z ŁKS-em Łódź i ponieśli porażkę z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza zagrają tym razem w Bielsku-Białej. Wprawdzie Podbeskidzie jest tylko o jedno miejsce wyżej w tabeli, ale ma 5 punktów więcej i jeszcze zaliczane jest do grona kandydatów do strefy barażowej.

Czas na rewanż

Tyszanom natomiast bliżej w tej chwili do strefy spadkowej i nic dziwnego, że bardzo potrzebują zwycięstwa. Tak bardzo, że nawet nie chcą wspominać lania z 7 sierpnia ubiegłego roku. Przegrali wtedy na swoim boisku 1:4. Wtedy jednak nie mieli jeszcze w swoich szeregach Jana Biegańskiego więc może z nim w składzie zdołają się zrewanżować góralom. Nie znaczy to jednak, że 20-letni pomocnik jest mężem opatrznościowym trójkolorowych. Gdyby tak było tyszanie nie przegraliby jesienią 0:5 z Arką w Gdyni czy 1:4 z Chrobrym w Głogowie.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus