Bielskie królestwo remisów

Tylko raz w tym sezonie, w meczu 19. kolejki w Bytowie, Podbeskidzie rozpoczęło ligowe spotkanie z dwoma napastnikami, czyli z Pawłem Tomczykiem i Valerijsem Szabalą od pierwszej minuty. Wczoraj Adam Nocoń zaproponował takie samo ustawienie w pierwszej linii, chcąc w ten sposób poszukać bramek, bo w trzech z pięciu meczów na wiosnę jego podopiecznym nie udało się do siatki trafić. Starcie przeciwko GKS-owi Tychy było czwartym meczem w tym roku bielskiego zespołu przed własną publicznością. Dorobek strzelecki trzech poprzednich konfrontacji? Jeden gol, z rzutu karnego.

Pudło kapitana

W pierwszej połowie „Górale” nie zdołali podreperować statystyk. Trzeba jednak przyznać, że nie zrobili zbyt wiele, aby zmusić do kapitulacji Konrada Jałochę. Niezły, acz zbyt lekki i za bardzo sygnalizowany strzał Miłosza Kozaka tyski golkiper spokojnie sparował na rzut rożny. Zdecydowanie najlepszą przed przerwą sytuację do zdobycia gola miał Łukasz Hanzel. Piłkę, po akcji Łukasza Sierpiny, otrzymał w „szesnastce” Paweł Tomczyk, który postanowił wyłożyć ją nadbiegającemu kapitanowi. Ten, zamiast zaryzykować i mocno uderzyć w światło bramki, próbował technicznego strzału. Sęk jednak w tym, że nie trafił czysto w futbolówkę i ta przeleciała metr obok słupka. Tyszanie nie stworzyli przed przerwą ani jednej klarownej sytuacji. Jeden strzał z dystansu Jakuba Vojtusza pewnie złapał Rafał Leszczyński. O ile gospodarze nie grali wielkiego meczu, o tyle przyjezdni prezentowali się po prostu słabo.

Chcieli pójść za ciosem

Miejscowi musieli to wykorzystać. W końcu jedna z rozlicznych oskrzydlających akcji przyniosła efekt, a Miłosz Kozak nareszcie dośrodkował precyzyjnie – między dwóch obrońców GKS-u i wprost na głowę Valerijsa Szabali. Łotysz złożył się do strzału bardzo dobrze i z kilku metrów nie dał szans Jałosze. Gospodarze chcieli pójść za ciosem i chwilę później, po mocnym wstrzeleniu piłki w pole karne przez aktywnego Gugę Palawandiszwiliego, o włos od zdobycia gola był Paweł Oleksy.
W 60. minucie spotkania bielszczanie domagali się rzutu karnego. Na bramkę, po akcji Filipa Modelskiego, uderzał Łukasz Sierpina i piłka trafiła w rękę Łukasza Matusiaka. Arbiter zdecydował jednak, że zagranie było przypadkowe, chociaż nam się wydawało, z perspektywy trybun, że „jedenastka” gospodarzom się należała.

Podali pomocną dłoń

Do końca spotkania pozostawało pół godziny, a przyjezdni ciągle nie przechodzili do zdecydowanej ofensywy, co przecież – przy takim wyniku – wydawało się oczywiste. Nic nie zwiastowało gola dla tyszan, tymczasem pomocną dłoń podali im sami „Górale”. Po zupełnie niepotrzebnym faulu Kozaka goście mieli rzut wolny. Łukasz Grzeszczyk popisał się bardzo dobrym dośrodkowaniem, a piłkę tuż przed Leszczyńskim strącił Marcin Biernat, zdobywając swojego pierwszego gola w tym sezonie.
W końcówce meczu zrobiło się nerwowo, a nieco bliżsi zwycięstwa byli miejscowi. Po akcji i podaniu Sierpiny Damian Chmiel nieczysto trafił w piłkę. Powstało następnie niemałe zamieszanie i Chmiel raz jeszcze próbował skierować futbolówkę do siatki. Jałocha połapał się jednak w tym wszystkim i zażegnał niebezpieczeństwo. Drużyny podzieliły się punktami, a Podbeskidzie zremisowało czwarty z sześciu meczów na wiosnę.

 

Podbeskidzie Bielsko-Biała – GKS Tychy 1:1 (0:0)
1:0 – Szabala, 51 min (głową, asysta Kozak), 1:1 – Biernat, 78 min (głową, asysta Grzeszczyk).

PODBESKIDZIE: Leszczyński – Modelski, Bougaidis, Malec, Oleksy – Kozak (80. Chmiel), Palawandiszwili, Hanzel, Sierpina – Szabala, Tomczyk (73. Kostorz). Trener Adam NOCOŃ.
GKS: Jałocha – Mańka, Biernat, Bogusławski, Abramowicz – Matusiak (68. Ćwielong), 84. Kaczmarczyk), Daniel – Zapolnik, Grzeszczyk, Wróblewski – Vojtusz (68. Fidziukiewicz). Trener Ryszard TARASIEWICZ.

Sędziował Konrad Gąsiorowski (Biała Podlaska) – 5. Widzów 4066. Żółte kartki: Hanzel, Kostorz, Chmiel, Szabala – Daniel, Bogusławski, Wróblewski, Grzeszczyk.
Piłkarz meczu – Guga PALAWANDISZWILI.