Biernat na huśtawce

104 minuty gry i 5 goli oglądali kibice Górnika Łęczna i GKS-u Tychy.


Po dwóch tygodniach przerwy, wykorzystanej przez trenerów Górnika Łęczna i GKS-u Tychy na mocne – jak zapewniali – zajęcia treningowe w grze obydwu drużyn trudno było zauważyć jakościową poprawę. Ilościowo jednak lepiej wypadli gospodarze, którzy po 104. minutach gry cieszyli się ze zwycięstwa 3:2.

Zespół Marcina Prasoła skoncentrował się na finalizowaniu akcji dośrodkowaniami, które w pierwszej połowie nic by pewnie nie dały gdyby nie… VAR. W 12. minucie spotkania po wrzutce Serhija Krykuna z lewego skrzydła w szesnastkę o górną piłkę walczyli Łukasz Grzeszczyk z Krzysztofem Wołkowiczem. Były kapitan tyszan zdołał tylko musnąć futbolówkę, która trafiła wahadłowego GKS-u w rękę. Piotr Urban dokładniej przyglądnął się temu wydarzeniu na ekranie i mimo tłumaczenia Wołkowicza, że został pociągnięty przez rywala za koszulkę i dlatego rozłożył ręce wskazał na „wapno”, a Damian Gąska pewnie wykorzystał rzut karny.

Natomiast tyszanie, którzy nastawili się na kończenie akcji strzałami z dystansu, przekonali się, że Maciej Gostomski jest w dobrej formie. W 2. minucie pewnie obronił uderzenie Mateusza Czyżyckiego. W 16. minucie wypuścił wprawdzie piłkę, którą z 17. metra posłał w kierunku bramki Antonio Dominguez, ale zastopował także dobitkę Czyżyckiego, który jeszcze w 44. minucie po solowej akcji próbował ulokować futbolówkę z ostrego kąta w krótkim rogu, jednak golkiper był dobrze ustawiony. Stał także w odpowiednim miejscu gdy Nemanja Nedić główkował z 6. metra po wrzutce Wołkowicza z rzutu rożnego, a w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, przedłużonej o 2 minuty, Daniel Rumin nie zdołał dobrze trafić głową w piłkę, która poleciała wysoko, a spadając stała się łatwym łupem golkipera.

Po przerwie tyszanie jeszcze mocniej ruszyli do ataku, ale Gostomski był już na tyle rozgrzany, że efektownie obronił płaski strzał Domingueza z rzutu wolnego z 17. metra, a w 56. minucie, gdy Hiszpan strzelał z 12. metra po wycofaniu piłki przez Wołkowicza spod linii końcowej, to wspomógł go Krykun wybijając piłkę sprzed linii bramkowej. Ukrainiec pokazał się także pod drugą bramką, bo w 62. minucie po zagraniu Grzeszczyka wbiegł odważnie z lewego skrzydła w okolice narożnika pola bramkowego i próbował trafić w okienko długiego rogu, ale nie trafił.

Ten jeden „wyskok” nie zmienił jednak oblicza spotkania, w którym nadal atakowali tyszanie, ale to nie oni znaleźli sposób na Gostomskiego. Pokonał go bowiem w 81. minucie gry Marcin Biernat. Były stoper GKS-u, po strzale Wołkowicza z 20. metra w słupek, tak niefortunnie stał na 7. metrze przed bramką, że odbita od niego futbolówka wpadła do siatki miejscowych.

W 84. minucie blisko zapewnienia prowadzenia gościom był Patryk Mikita, ale strzelając z 16. metra trafił słupek. A później zaczęły się… emocje. W 86. minucie wielki pechowiec sprzed 5. minut okazał się błyskawicznie wielkim szczęśliwcem, bo ruszył w pole karne rywali i po centrostrzale Damiana Zbozienia oraz nieporadnej interwencji Konrada Jałochy odbita od słupka piłka spadła pod nogi Biernata, który zapewnił zespołowi z Łęcznej ponowne prowadzenie. Jego rozmiary podwyższył w 4. minucie doliczonego czasu gry Hubert Sobol, który po zagraniu Patryka Pierzaka od połowy boiska biegł sam, wpadł w pole karne i z 10. metra posłał piłkę do sitki tyszan. Ci zdołali jeszcze odpowiedzieć, bo skaczący do górnej piłki Nedić został zahaczony łokciem przez Szymona Lewkota i arbiter po analizie VAR podyktował „jedenastkę” wykorzystaną przez Wołkowicza w 9. minucie doliczonego czasu gry. Tra trwała jeszcze 180 sekund i choć nawet Jałocha wbiegł w pole karne gospodarzy próbując pomóc tyszanom w odrobieniu strat wynik się już nie zmienił i Górnik Łęczna mógł świętować drugie zwycięstwo w tym sezonie.

Górnik Łęczna – GKS Tychy 3:2 (1:0)

1:0 – Gąska, 14 min (karny), 1:1 – Biernat, 81 min (samobójcza), 2:1 – Biernat, 86 min, 3:1 – Sobol, 90+4 min, 3:2 – Wołkowicz, 90+9 min (karny).

GÓRNIK: Gostomski – Zbozień, Biernat, Cisse (46. Lewkot), Dziwniel – Tkacz, Łychowydko, Kryeziu (90. Lobato), Krykun (76. Pierzak) – Grzeszczyk (76. Podliński), Gąska (57. Sobol). Trener Marcin PRASOŁ.

GKS: Jałocha – Machowski (90. Jaroch), Buchta, Nedić, Szymura (76. Mańka), Wołkowicz – Dominguez, Biegański, Żytek (76. Mikita), Czyżycki (76. Kozina) – Rumin (64. Malec). Trener Dominik NOWAK.

Sędziował PiotrUrban (Warszawa). Widzów 1000.

Żółte kartki: Kryeziu, Biernat, Lewkot.

Piłkarz meczu – Marcin BIERNAT.


Fot. Piotr Matusewicz / PressFocus