„Bila” – reaktywacja

Świetna gra kapitana zapewniła Podbeskidziu wygraną w Głogowie. „Górale” pozostają w grze o baraże.


Kamil Biliński, doświadczony, 35-letni napastnik, w rundzie jesiennej był alfą i omegą Podbeskidzia, jeżeli chodzi o grę w ofensywie. Strzelał jak na zawołanie, ale wiosną stracił skuteczność i zdecydowanie rzadziej trafiał do siatek rywali. W niedzielę jednak w Głogowie przypomniał o sobie w najlepszy możliwy sposób.

Trzeba przyznać, że zawodnik ten nie będzie miał wielu zwolenników wśród kibiców Chrobrego. W październiku zeszłego roku, podczas meczu obu zespołów pod Klimczokiem, strzelił gola w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry, czym przesądził o sukcesie „górali”. Wczoraj trafił do głogowskiej bramki dwukrotnie.

Mere się zabawił

Od pierwszych minut meczu zespół Mirosława Smyły wyglądał zdecydowanie lepiej, aniżeli w poprzednią niedzielę, kiedy to bezradny przegrał u siebie z Zagłębiem Sosnowiec. Zdecydowanie wpływ na to miał powrót do wyjściowego składu Giorgiego Merebaszwiliego, który w poprzednim spotkaniu pauzował za kartki. To po znakomitej akcji Gruzina zespół z Bielska-Białej objął prowadzenie.

Trzeba przyznać, że „Mere” zabawił się wręcz z obrońcami Chrobrego na lewym skrzydle i po raz kolejny udowodnił, że posiada nietuzinkowe umiejętności techniczne. Idealnie zacentrował na piąty metr, a Biliński nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Rafała Leszczyńskiego. Bielszczanie, co należy podkreślić, bardzo dobrze zareagowali na zdobycie gola. Nie cofnęli się pod własną bramkę, ale cały czas – wysokim pressingiem – starali się wywierać nacisk na rywala.

Zespół z Głogowa nie wyglądał dobrze. Wprawdzie starał się atakować, ale bielszczanie mieli bardzo dobrze rozpracowanego rywala i z dużą łatwością powstrzymywali jego ataki. Trzeba przyznać, że tak dobrze grającego i poukładanego w defensywie Podbeskidzia nie oglądano już dawno. A na dodatek wiele ochoty do gry z przodu miał Merebaszwili. Rafał Leszczyński z trudem przeniósł nad poprzeczką piłkę po strzale Gruzina z 37 minuty.

Cień nadziei

W 40 minucie było 2:0 dla Podbeskidzia. Głogowianie pozostawili zdecydowanie zbyt dużo miejsca Michałowi Janocie, który może w tym sezonie – również przez problemy zdrowotne – nie imponował, ale kiedy pozostawi mu się zbyt wiele przestrzeni, to z piłką jest w stanie zrobić wiele.

Tym razem popisał się kreatywnością najwyższych lotów. Kapitalnym podaniem uruchomił Bilińskiego, który wpadł w pole karne i uderzeniem w długi róg podwoił kapitał swojego zespołu. Do przerwy bielszczanie mieli zatem znakomitą pozycję wyjściową, ale zaraz na początku drugiej odsłony mogli część przewagi stracić. Znakomicie zachował się jednak – w sytuacji sam na sam z Mikołajem Lebedyńskim – Matvei Igonen, który zażegnał niebezpieczeństwo. W końcówce trzeciego gola dla bielszczan strzelił Goku Roman, po podaniu Bilińskiego, a trzy zdobyte punkty powodują, że cień nadziei „górali” na baraże powrócił.

Bramka Dennisa van der Heijdena dla Chrobrego była tylko na otarcie łez.


Chrobry Głogów – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:3 (0:2)

0:1 – Biliński, 7 min (głową), 0:2 – Biliński, 41 min, 0:3 – Roman 84 min, 1:3 – van der Heijden, 88 min (głową).

CHROBRY: Leszczyński – Tupaj, Bougaidis, Praznovsky (81. van der Heijden), Ziemann – Kolenc (46. Cywka), Mandrysz – Bochnak, Rzuchowski, Piła – Lebedyński. Trener Ivan DJURDJEVIĆ.

PODBESKIDZIE: Igonen – Bonifacio, Mikołajewski, Rodriguez, Simonsen – Celtik (63. Gutowski), Scalet – Merebaszwili (82. Wełniak), Janota (67. Roman), Frelek – Biliński. Trener Mirosław SMYŁA.

Sędziował Karol Arys (Szczecin). Widzów 750. Żółte kartki: Tupaj – Scalet, Rodriguez.



Na zdjęciu: Kamil Biliński strzelał i asystował w Głogowie, a Podbeskidzie zainkasowało komplet punktów.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus