„Bila” wrócił do gry

Podbeskidzie nie tylko zagrało na miarę oczekiwań, ale było skuteczne. Dzięki temu pewnie ograło Chojniczankę.


Początek spotkania był bardzo dynamiczny. Odważnie mecz, czym trochę zaskoczyli rywala, rozpoczęli piłkarze z Chojnic, a chwilę później w polu karnym przyjezdnych padł Kamil Biliński. Sędzia nie dopatrzył się jednak przewinienia. W 16. minucie spotkania nie było już jednak żadnych wątpliwości. „Górale” rozegrali modelową kontrę, a Krzysztof Drzazga, zastępujący w wyjściowym składzie pauzującego za kartki Goku Romana, posłał kapitalne podanie z głębi pola do wychodzącego na pozycję Kamila Bilińskiego. Napastnik Podbeskidzia, w sytuacji sam na sam przypomniał sobie, jak strzela się bramki i trafił po raz 15. w tym sezonie.

Chojniczanka przez dłuższy czas nie potrafiła się otrząsnąć po stracie gola. Rozpoczął się festiwal błędów graczy zespołu trenera Krzysztofa Bredego. Z pierwszego prezentu „górale” nie skorzystali, ale z drugiego już tak. Walczący o piłkę Biliński stracił kontrolę nad futbolówką, ale koszmarnie zachował się Michał Jakóbowski. Zawodnik, który jeszcze jesienią tego sezonu grał w ekstraklasie, praktycznie podał piłkę Florianowi Hartherzowi. Wahadłowy Podbeskidzia popisał się sprytnym, płaskim strzałem zza pola karnego i Mateusz Kuchta po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki.

Rozbity zespół z Chojnic wręcz „prosił się” o kolejnego gola. Bielszczanie nie mogli nie wykorzystać takiej sytuacji i niedługo przed przerwą trafili po raz trzeci w tym spotkaniu. Biliński, tym razem, doskonale wywiązał się z roli asystenta. Zagrał znakomicie, w tempo, do wbiegającego Jeppe Simonsena, który uderzył po ziemi i piłka trafiła do bramki. Arbiter asystent podniósł jednak chorągiewkę, sygnalizując, że reprezentant Haiti był na spalonym. Sytuacja została poddana analizie VAR i po dłuższym namyśle sędzia Marek Opaliński wskazał na środek boiska, bo okazało się, że spalonego nie było.

„Górale” dobili Chojniczankę tuż po przerwie. Rozgrywający bardzo dobry mecz Drzazga przebiegł z piłką, nie niepokojony przez nikogo, kilkadziesiąt metrów. Dostrzegł następnie tuż przed polem karnym Michała Janotę, do którego podał. Ten zaś nie zastanawiał się zbyt długo i precyzyjnym strzałem umieścił futbolówkę w siatce. W tym momencie nikt już nie miał najmniejszych wątpliwości, kto wygra to spotkanie. Wprawdzie po kilkudziesięciu sekundach Chojniczanka strzeliła bramkę – Paweł Czajkowski trafił do siatki Podbeskidzia głową – ale jedna udana akcja nie mogła odmienić losów tej rywalizacji. Jak również ogólnego wrażenia o tym meczu. Podbeskidzia wygrało całkowicie zasłużenie i awansowało na 6. miejsce w pierwszoligowej klasyfikacji.


Podbeskidzie Bielsko-Biała – Chojniczanka 4:1 (3:0)

1:0 – Biliński, 16 min, 2:0 – Hartherz, 30 min, [3:0] – Simonsen, 43 min, 4:0 – Janota, 50 min, 4:1 – Czajkowski, 52 min (głową).

PODBESKIDZIE: Kaczorowski – Simonsen, Bonifacio, Vitelli, Markow (86. Mikołajewski), Hartherz (63. Milaszius) – Janota, Misztal (63. Jodłowiec), Neugebauer, Drzazga (74. Sitek) – Biliński. Trener Dariusz ŻURAW.

CHOJNICZANKA: Kuchta – Szymusik (36. Raburski), Grolik, Kasperowicz, Mikołajczyk – Mazek (67. Karbowy), Drewniak (54. Mikołajczak), Czajkowski, Van Huffel, Jakóbowski (54. Ryczkowski) – Tuszyński (54. Skrzypczak). Trener Krzysztof BREDE.

Sędziował Marek Opaliński (Legnica). Widzów 3247. Żółta kartka: Mazek.

Piłkarz meczu – Kamil BILIŃSKI.


Na zdjęciu: Na taki występ Kamila Bilińskiego (z prawej) kibice Podbeskidzia trochę czekali.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus