Bilenkyi uratował remis

Zanim piłkarze przystąpili do boju o punkty Zagłębie nagrodziło Artura Derbina, byłego piłkarza i trenera sosnowieckiego klubu oraz Marcina Sierczyńskiego, byłego piłkarza. Derbin obecnie prowadzi bełchatowian, a „Siara” jest graczem GKS-u, ale wczoraj nie zagrał, gdyż przechodzi rehabilitację po kontuzji. Pamiątkowe koszulki odebrali z rąk honorowego prezesa Zagłębia, Leszka Baczyńskiego oraz Janusza Koterwy, który w przeszłości bronił barw zarówno Zagłębia, jak i GKS-u Bełchatów.

Tradycyjnie już w tym sezonie obrona Zagłębia rozpoczęła kolejny mecz w innym ustawieniu. W porównaniu do starcia w Olsztynie w defensywie zabrakło Kacpra Radkowskiego, który przebywa na zgrupowaniu kadry U-19. Jego miejsce zajął Tomasz Hołota. Z kolei miejsce Quentina Seedorfa na lewej obronie zajął Wojciech Słomka.

Pierwsza połowa rozczarowała. Poza kilkoma strzałami z dystansu oba zespoły nie stworzyły sobie klarownych sytuacji. Najbliżej szczęścia w ekipie gospodarzy był Patryk Małecki, jednak piłka po jego strzale z narożnika pola karnego minimalnie minęła celu. Groźnie uderzał także Szymon Pawłowski i Tomasz Nawotka, ale z ich uderzeniami radził sobie golkpier gości.

W szeregach gości największe zagrożenie siał Mateusz Marzec. W 21 minucie z jego groźnym uderzeniem poradził sobie jednak niezawodny w tym sezonie Matko Perdijić, który doskonale poradził sobie także z dobitką Bartosza Biela.

Drugą połowę od mocnego uderzenia rozpoczęli miejscowi, ale po groźnym uderzeniu piłki głową przez Fabiana Piaseckiego na Ludowym słychać było tylko jęk zawodu po tym, jak piłka minimalnie przeszła obok słupka bramki gości.

Złość kibiców Zagłębia sięgnęła apogeum w 61 minucie. Co prawda więcej z gry mieli sosnowiczanie, ale z ich przewagi niewiele wynikało. Tymczasem po godzinie gry to goście prowadzili po tym, jak wspomniany Marzec skutecznie wyegzekwował rzut karny po faulu Dawida Ryndaka na Bartłomieju Bartosiaku. Od tego momentu Zagłębie próbowało odmienić losy meczu, ale nijak nie potrafiło znaleźć sposobu na dobrze dysponowaną defensywę GKS-u. Goście po objęciu prowadzenia skupili się na obronie wyniku i trzeba przyznać, że robili to bardzo dobrze. Sosnowiczanie aż do 84 minuty bili głową w mur. Wówczas jeden z nielicznych błędów wykorzystał rezerwowy Stanisław Bilenkyi. Ukrainiec dopadł do obitej piłki i z bliskiej odległości wpakował ją do siatki. Zagłębie rzuciło wszystko na jedną szalę i próbowało zadać decydujący cios. Dwoił się i troił zwłaszcza Tomasz Nawotka, ale rezultat tego spotkania nie uległ zmianie, mimo że w ostatniej akcji meczu pod bramką gości zrobiło się wyjątkowo nerwowo. Po uderzeniu Patryka Mularczyka piłka zdaniem piłkarzy Zagłębia odbiła się od ręki jedno z graczy gości, ale sędzia nie wskazał na „wapno”, po czym odgwizdał koniec meczu.

Zagłębie Sosnowiec – GKS Bełchatów 1:1 (0:0)

0:1 – Marzec 61.(karny), 1:1 – Bilenkyi 84.

ZAGŁĘBIE: Perdijic – Ryndak, Polczak, Hołota, Słomka (80. Grzelak) – Nawotka, Sinior, Karbowy (57. Bilenkyi), Pawłowski, Małecki (72. Mularczyk) – Piasecki. Trener: RADOSŁAW MROCZKOWSKI

GKS: Lenarcik – Grzelak, Grolik, Magiera, Szymorek – Czajkowski, Małachowski, Marzec (83. Ryszka), Biel, Wołkowicz (57. Bartosiak) – Stanek (68. Mas). Trener: ARTUR DERBIN

Sędziował: Sylwester Rasmus (Toruń)
Widzów: 2500
Żółte kartki: Pawłowski, Ryndak – Małachowski
Piłkarz meczu: Mateusz Marzec

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem