Adrian Błąd: Najlepsze były Polkowice

Takimi meczami żyje się na długo przed pierwszym gwizdkiem, a i po ostatnim emocje opadają dłużej niż zazwyczaj. Po wyprawie na stadion Widzewa obóz GieKSy ma prawo czuć zadowolenie. Już mniejsza nawet o wynik – 1:1 – ale styl, który napawa optymizmem. Katowiczanie po prostu grali w piłkę lepiej od faworyta II ligi.

Poszli „na huki”

– Uczucia są mieszane – przyznaje Adrian Błąd, kapitan GKS-u. – W pierwszych 20 minutach Widzew nas zdominował. Poszedł trochę „na huki”, zdobył z tego bramkę. Bartek Poczobut fajnie się zachował. To była sytuacyjna piłka, spadła mu pod nogi, na nasze nieszczęście dobrze uderzył. Może jednak ten stracony gol paradoksalnie był nam potrzebny, by się obudzić, zacząć lepiej grać, wychodzić spod pressingu, stwarzać sytuacje. Cieszy nasza reakcja na tę bramkę. Z każdą minutą rozkręcaliśmy się, utrzymywaliśmy się dłużej przy piłce, notowaliśmy mniej strat. W pierwszym kwadransie mi samemu zdarzyły się 3-4 dosyć poważne błędy. W drugiej połowie byliśmy już stroną dominującą, kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Tak, jak w drugich 45 minutach w sobotę, musimy grać zawsze! Byliśmy lepsi od Widzewa. Zabrakło klarownych okazji, bramki na 2:1, by to udokumentować. Trzeba szanować i ten punkt, bo w Łodzi innym drużynom nie będzie łatwo – dodaje Błąd.

Pytamy kapitana GieKSy, czy Widzew był najbardziej wymagającym rywalem, z jakim na II-ligowym szlaku przyszło się mierzyć jemu i kolegom. – Chyba nie. Myślę, że najlepszą drużyną, z jaką graliśmy, były Polkowice. Stworzyły sobie z nami wiele dogodnych sytuacji. Widzew na pewno tylu nie miał, ale i tak udowodnił nam, że mamy nad czym pracować. Pierwszych 20 minut pokazuje, że tej pracy jeszcze przed nami naprawdę sporo – podkreśla pomocnik drużyny z Katowic.

Wiara w kibica

Sobotnie święto dla całej II ligi, jakim był ten mecz, odbyło się w niepełnym wymiarze, bo decyzją PZPN w sektorze gości zabrakło kibiców z Katowic. – Dla całego środowiska była to dziwna decyzja. Szkoda, bo z pewnością przy wsparciu naszych sympatyków grałoby nam się jeszcze lepiej. Po wygranej z Elaną śpiewali, że gramy w dwunastu. Widzew z pewnością u siebie gra w dwunastu, musieliśmy temu sprostać. Mam nadzieję, że nasi kibice w najbliższym meczu, z Pogonią Siedlce, będą naszym… najlepszym zawodnikiem – uśmiecha się Adrian Błąd.

GieKSa po spadku wciąż walczy o „społeczne zaufanie”. Świetna seria, jaką notuje – 9 występów bez porażki – znacznie tę walkę usprawniła. Zajmuje w II-ligowej tabeli 4. miejsce, ale do Resovii, Widzewa i Górnika Łęczna traci ledwie punkt. Przez ten pryzmat aż trudno wyobrazić sobie, by na finiszu sezonu miałoby jej zabraknąć – minimum! – w czołowej szóstce, co zagwarantuje udział w barażach o awans.

Nic na zapas

– Jesteśmy w grze, robimy swoje, tabela po remisie w Łodzi się dla nas nie zmieniła. Wiele jednak meczów przed nami, zaraz wszystko może się wywrócić do góry nogami. Musimy stąpać twardo po ziemi. Jeśli dopadłby nas kryzys, to znowu wszyscy powiedzą, że jednak słaba ta GieKSa. Robimy wszystko, by do tego nie doszło; by z meczu na mecz ta drużyna się rozwijała. Latem było wiele zmian. Początek sezonu był, jaki był, ale chyba każdy widział, że idziemy ku lepszemu. Seria, jaką mamy, pokazuje, że kroczymy do przodu. W szatni jest wielu młodych zawodników, mają się też od kogo uczyć. Wierzę, że damy radę i wspólnie pociągniemy ten wózek. Nie zadeklaruję jednak, gdzie znajdziemy się w czerwcu. Jest na to za wcześnie. Poprzednie sezony pokazały, że nie ma co obiecywać niczego na zapas, że deklaracje się nie sprawdzają. Musimy być spokojni, grać z meczu na mecz i pracować, by się rozwijać. Tak będzie najlepiej – mówi kapitan GKS-u.

2 GOLE strzelił dotąd w II lidze Adrian Błąd. Oba w sierpniu – i oba na wyjazdach. Może już czas, by swoją charakterystyczną „cieszynkę” z uszami znów zaprezentować przy Bukowej?

Na zdjęciu: Adrian Błąd żałuje, że GKS nie udokumentował wyższości nad Widzewem zwycięskim golem.