Błaszczykowski: Wisła nie może być wystawiana na pośmiewisko

O powrocie:

– Dla mnie to wielki dzień. Bardzo się cieszę, że mogę tu wrócić i będę miał po raz kolejny okazję, by założyć koszulkę Wisły Kraków. Mam nadzieję, że dostarczę sobie i kibicom dużo satysfakcji z mojej gry, że będziemy wspólnie cieszyć się z wielu wspaniałych chwil na tym stadionie. Liczę, że po tych wszystkich zawirowaniach w klubie od teraz już zawsze będzie świeciło słońce.

– Arek Głowacki może potwierdzić, że rozmawialiśmy już grudniu, ale w tamtym momencie nie wiedzieliśmy, że tak się to potoczy. Znając historię Wisły i wiedząc jak wielki jest to klub, nie do pomyślenia było dla mnie, że można ją wystawiać na takie pośmiewisko. Zazwyczaj w życiu robię to, co czuję. Jakby w Wiśle wszystko było dobrze, pewnie Wisła by mnie nie potrzebowała, ale z racji tego, że tak się to wszystko potoczyło, jestem tutaj i czuję dużą satysfakcję.

Wiem, że oczekiwania są ogromne, ale też zdaję sobie sprawę, że choć w klubie jest już troszeczkę lepiej to wciąż sytuacja jest trudna. Jeszcze do niedawna staliśmy „w czymś” po czoło, a teraz stoimy „w czymś” po uszy. Klub ciągle ma wielkie problemy, ale budujące jest to, jak wielka jest wiara w kibiciach. Są to dla mnie kolejne dowody na to, że podjąłem słuszną decyzję.

O przyszłości:

– Czy wybieram się jeszcze zagranicę? Tak, z Marcinem Wasilewskim. Marcin mówi, że jeszcze rok, dwa lata w Wiśle i wyjeżdża zagranicę. Oczywiście to wszystko pół żartem. Wiem, w którym momencie teraz jesteśmy. To taka chwila, gdy ciężko planować coś z półrocznym wypożyczeniem. Podchodzę do tego wszystkiego na dużym spokoju. Jesteśmy trzy dni przed meczem. A niekiedy jest tak, że nie trzeba podpisywać umów, by widzieć, co chce się w życiu robić.

Kiedy zrozumiał, że czas wracać do Wisły:

– Kiedy zobaczyłem, jakie są problemy w Wiśle. Zaczęły do mnie dochodzić słuchy, że problemy są bardzo duże, więc – w myśl hasła „czyny a nie słowa” postanowiłem wrócić.

O pierwszym treningu w Wiśle 14 lat temu:

– Jadąc na pierwszy trening dość późno wstałem, a musiałem dojechać do Krakowa z Częstochowy. Pogoda była dość nieprzyjemna, wpadłem w poślizg i trochę się zakopałem. Do klubu przyjechałem więc cały brudny, spodnie miałem w błocie, więc wejściem do szatni stresowałem się podwójnie. Po dwóch dniach treningów trener Liczka zapytał mnie, czy chciałbym jechać z Wisłą na obóz. Wiadomo, jaka była moja odpowiedź. Nie zdawałem sobie sprawy, że dziś mija dokładnie 14 lat od mojego pierwszego treningu w Wiśle. Przez ten czas przybyło trochę zmarszczek, ale co pocieszające, niektórzy mówią, że wyglądam lepiej niż wtedy. Cieszę się, że historia zatoczyła koło, a zdrowie pozwoliło, by znów tu być. Zobaczymy, co będzie dalej, co przyniesie życie. Wiem, że pokora w sporcie, a w piłce nożnej tym bardziej, jest bardzo ważna.

O trudnej sytuacji klubu:

– Los w tej sytuacji odegrał sporą rolę, ale ja w moim życiu często zadaje sobie pytanie, co chcę robić. Teraz chciałem wrócić do Wisły, dlatego jestem. Druga rzecz jest taka, że ja ciągle mam wątpliwości, czy to się uda uratować, bo nadal jesteśmy w bardzo ciężkiej sytuacji i cały czas liczymy na wsparcie kibiców, które jest bardzo duże. To jest budujące. A wątpliwości są zawsze, ale one są dobre. W piłce też – nieważne czy rozgrywam mecz numer 450 – mam wątpliwości, cały czas trzeba udowadniać, że zasługujesz na miejsce. Wątpliwości wiążą się trochę z inteligencją. Decyzja o powrocie do Wisły może nie była do końca inteligentna, ale wygrało serce.

O tym na co stać Wisłę na boisku:

– Nigdy przed meczem nie jestem w stanie wytypować wyniku. Ciężko zakładać, co ma się wydarzyć. Z przeszłości można wyciągnąć wnioski, ale przyszłości nie znasz. Robiliśmy wszystko, by przygotować się jak najlepiej. Cały sztab z trenerem Stolarczykiem dbał o to, byśmy byli w jak najlepszej formie. Oczywiście, mecze zawsze weryfikują to, dlatego liczymy, że pokażemy się z jak najlepszej strony. Mamy zawodników z dużym doświadczeniem, ale jest też grupa młodych zdolnych zawodników, którzy chcą się uczyć, chłoną widzę.

Liczę, że dadzą nam wsparcie także w meczach. Tak jak mnie kiedyś do Wisły wprowadzał Arek Głowacki, tak teraz ja będę miał przyjemność wprowadzania młodszych kolegów. Mam nadzieję, że z takim samym albo i lepszym skutkiem. Ciężko powiedzieć, co będzie w pierwszym meczu, bo to zawsze niewiadoma. Widzę grupę chłopaków, trenerów i pracowników klubu, którzy zawsze wykonywali swoją pracę na 100%. To jest coś pięknego i cieszę się, że mam przyjemność pracować z takimi ludźmi.

O opasce kapitańskiej:

– Wielki szacunek dla Rafała, który sam poszedł do trenera, a i mi zakomunikował, że chce zrobić coś takiego. Z mojej strony nie było to konieczne. W szatni mamy wieli liderów, którzy mogliby nosić tę opaskę. Myślę, że nie trzeba mieć jej na ramieniu, by być liderem, co do tej pory doskonale pokazywał Paweł Brożek. Mi swoim charakterem bardzo imponuje Marcin Wasilewski. To jest taki zawodnik, który nie potrzebuje nic mówić, wystarczy, że spojrzy i wszyscy wiedzą, z kim mają do czynienia.

On zapracował na to zaufanie i nie potrzebuje mieć opaski na ręce. Cieszę się, że mogłem grać z nim w reprezentacji, a teraz będziemy grać razem w Wiśle. Imponuje mi jako osoba, swoim charakterem, życiorysem, tym,co przeszedł i dokąd doszedł. Gdyby to nie był Marcin Wasilewski pewnie nie osiągnąłby tego samego po tym co przeszedł. Dla Rafała wielkie podziękowania za ten gest, a ja będę się starał nie zawieść kibiców, szatni i trenera.

Czym jest dla niego Wisła:

– To klub, który dał mi szansę zaistnieć. Rodzice i później babcia wpajali mi, żebym pamiętał, skąd pochodzę. Żeby doceniać to, co otrzymałeś i potrafić się – jeśli będzie taka możliwość – odwdzięczyć. Nie chodzi mi o to, by silić się tu na wielkie słowa, ale jest tak, że gdyby Wisła była w innym miejscu, to zupełnie by mnie nie potrzebowała. Nie chciałbym przeszkadzać.

O krytyce po powołaniach do reprezentacji:

– Mam wrażenie, że ta sytuacja już trochę trwa. Z podobnymi sytuacjami miałem do czynienia przez ostatni okres, raz było głośniej, raz ciszej. W mojej opinii najważniejsze jest skupianie się na grze. Przed EURO 2016 było ze mną podobnie, potem przed mistrzostwami świata też. W piłce wszystko jest uzależnione od wyniku, każdy ma możliwość, by wypowiedzieć swoje zdanie, a ja to szanuję. Nie mogę przestawać pracować, najważniejsza dewiza to nie poddawać się i robić swoje. Uprawiamy sport, który jet dosyć popularny i ludzie lubią dyskutować, dlaczego gra ktoś z nazwiskiem na literę B a nie na c. Nie mam z tym problemu i szanuję to. A zapewniam, że spotykam się z wieloma wyrazami sympatii i mogę tylko podziękować za to wsparcie.

O odbudowie Wisły:

– Ja chcę skupiać się na tym, co – jak mi się wydaję – robię najlepiej, czyli na grze w piłce. Do reszty mamy odpowiedzialnych ludzi, którzy mają na ten temat lepszą wiedzę. Moje wchodzenie w te kompetencje wyglądałoby trochę tak, jakby ktoś z osób zarządzających klubem chciał ustawiać mnie na boisku.

O dreszczyku przed ponownym debiutem:

– Oczywiście, że będzie. Jeśli przed meczem nie będę czuł tremy, tych pozytywnych wibracji, dreszczyku emocji to będzie to mój ostatni mecz w którym zagram. Będę wiedział, że już po prostu wystarczy. Dopóty pali się we mnie ten ogień, dopóki człowiek robi coś z sercem, to zawsze jest dreszczyk emocji.

O swojej karierze:

– Nigdy nie wiedziałem, co mnie w życiu spotka. Do tej pory też nie stanąłem i nie spojrzałem wstecz na to, co zrobiłem, co mi się udało, a co nie. Wyciągam wnioski, ale patrzę do przodu. Jestem już starszy i wiem, że czas ucieka. Jako piłkarz i jako człowiek zawsze starałem się nie poddawać i walczyć do końca. W sporcie często wiązało się to z urazami, ale suma summarum bez takiego podejścia nie byłoby mnie tu, gdzie jestem. Nie ma nic lepszego niż satysfakcja, że dałeś z siebie 100%.

O wzmocnieniach Wisły:

– Mamy w Wiśle doświadczonych piłkarzy, ale lat też się trochę uzbiera. Cieszymy się, że są z nami tacy zawodnicy jak Sławek Peszko czy Łukasz Burliga. To dla nas duże wzmocnienie. Mają duże umiejętności, a dzięki ni mamy też dobrą atmosferę. Potrzebujemy ludzi z charakterem. Wiemy też, że oczekiwania są spore, więc trzeba ciężko pracować, bo formy nie da się zbudować w jeden dzień przed meczem. Trzeba pracować, by móc wykorzystać szansę, gdy nadejdzie. Uważam, że wszystko idzie w dobrym kierunku, ale wszystko zweryfikuje mecz z Górnikiem Zabrze.

O Macieju Stolarczyku:

– Pierwsze wrażenia mam bardzo dobre. Z tego co pamietam był na stażu w Borussi, gdy ja tam grałem. Wyniknęła wtedy śmieszna sytuacja. Trener Stolarczyk przyszedł na pierwszy trening i rozłożył kamerę ze stojakiem. Trener Jurgen Klopp na to patrzy i zaskoczony zapytał: „A co on, tak cały trening będzie kręcił?”. Po chwili jednak się zgodził. Fajnie, że teraz pracujemy razem. Trener Stolarczyk posiada dobry warsztat trenerski, a w aspekcie psychologii jest bardzo mocny. To w dużej mierze jego zasługa, że w poprzedniej rundzie Wisła, mimo problemów w klubie, grała tak dobrze. Należą mu się za to duże gratulacje. Trenerzy w Polsce często mają podwójną pracę do wykonania. Jedno to gra, a drugie to aspekty pozaboiskowe.

O sytuacji polskich klubów:

– Żaden klub nie powinien dochodzić do takiej sytuacji w jakiej znalazła się Wisła. Życzę wszystkim klubom w Polsce, by wiodło im się jak najlepiej sportowo, marketingowo i finansowo. Wszyscy powinniśmy się nawzajem wspierać – każdy klub, każda drużyna. Piłka nożna i sport w ogóle powinien łączyć, a nie dzielić. Liczę, że projekt ratowania Wisły się nam powiedzie i żaden inny klub nie będzie już mieć takich problemów. A przed startem rundy wiosennej życzę wszystkim piłkarzom, trenerom i prezesom dużo zdrowia i wszystkich faktur zapłaconych.