Blisko, coraz bliżej

Drużyna trenera Pawła Ściebury przegrała trzeci mecz z rzędu, ale mogła pokusić się o zdobycz punktową.


Przed piątkowym meczem piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie zapewniali, że z każdym treningiem ich forma idzie w górę, a gra jest coraz lepsza. Deklarowali również, że Radomiak im nie straszny i postarają się odesłać go do domu z kwitkiem. Dobrze, że wierzą w swoje umiejętności, ale to były tylko słowa. Chęci i plany zawsze weryfikuje boisko oraz przeciwnik, dlatego byłem ciekawy, czy słowa jastrzębian znajdą pokrycie w faktach.

Gospodarze rozpoczęli pojedynek z Radomiakiem w starym stylu, czyli od straty gola. Nie minęła 10. minuta spotkania, gdy na lewej flance Miłosz Kozak „zgubił” krycie i oddał soczysty strzał w długi róg. Grzegorz Drazik, który między słupkami zastąpił Mariusza Pawełka, wprawdzie odbił piłkę, ale wobec dobitki Karola Angielskiego. W tej sytuacji obrońcy GKS-u biernie przyglądali się, jak „Angelo” składa się do strzału.

Równo dziesięć minut później jastrzębianie mieli stuprocentową okazję do zdobycia wyrównującej bramki, a Farid Ali spartaczył tę sytuację. Po znakomitym podaniu Daniela Ferugi ukraiński pomocnik znalazł się w sytuacji sam na sam z Mateuszem Kochalskim, próbował zaskoczyć bramkarza Radomiaka „podcinką”, lecz posłał futbolówkę obok celu! W 39 minucie goście wyszli z kontra czterech na dwóch, lecz ofiarnie interweniujący wślizgiem Kryspin Szcześniak zablokował uderzenie Damiana Jakubika.

W 58. minucie meczu podopieczni trenera Dariusza Banasika wrócili z dalekiej podróży, gdy w zamieszaniu podbramkowym do piłki doszedł Szcześniak, lecz trafił nią w słupek! Ławka rezerwowych Radomiaka i dziennikarze z Radomia odetchnęli z ulgą… Kwadrans później sędzia Sebastian Krasny miał prawo podyktować „jedenastkę” dla przyjezdnych, gdy Marek Mróz we własnym polu karnym zahaczył szarżującego Leandro. Mimo protestów piłkarzy gości arbiter z Krakowa pozostał niewzruszony.

Niewiele brakowało, by w 93 minucie goście cieszyli się ze zdobycia drugiego gola. Milan Kvocera zabrał piłkę Szymonowi Zalewskiemu i stanął oko w oko z Drazikiem, lecz golkiper GKS-u wyszedł zwycięsko z tego pojedynku.


Na zdjęciu: Po tym strzale Mateusza Bondarenki (nr 2 na plecach) futbolówka odbiła się od słupka bramki Radomiaka i wyszła w pole.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Trenerzy po meczu

Na pewno jesteśmy zadowoleni, przede wszystkim z wyniku – rozpoczął pomeczowy komentarz trener Radomiaka, Dariusz Banasik.

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus

– Wygraliśmy dzisiaj trudny mecz, bo wiedzieliśmy, że zespół Jastrzębia jest po dwóch porażkach i postawił nam wysokie wymagania. Sprostaliśmy temu i wywozimy trzy punkty. Wydaje mi się, że nasz zespół rozegrał dobry mecz, było dużo walki, zaangażowania i gry w piłkę, natomiast momentami mecz mógł się nie podobać, ponieważ był dosyć brutalny, było dużo fauli i przykro mi to stwierdzić, ale sędzia nie reagował na te sytuacje na boisku. Należały nam się w tym meczu trzy rzuty karne, a jeżeli nie trzy, to przynajmniej jeden, ale wydaje mi się, że trzy. Po tym trzecim niepodyktowanym karnym, który był ewidentny i to jest nieporozumienie, że czterech sędziów jest na boisku i żaden nie widzi ewidentnego rzutu karnego po faulu na Leandro. W tym momencie opuściłem ławkę i udałem się na trybuny, bo nie chciałem dalej denerwować się.

Przegraliśmy mecz 0:1, popełniliśmy kilka błędów, jeden z nich w defensywie skutkował utratą bramki – powiedział trener gospodarzy, Paweł Ściebura.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

– Mieliśmy plan na ten mecz, wiedzieliśmy bardzo dużo o rywalu. Na pewno nasza gra w defensywie, w porównaniu z poprzednimi meczami uległa poprawie, ale jeden błąd zadecydował o wyniku. Swoich sytuacji, których nie udało nam się wykorzystać i to spowodowało, że mecz – który teoretycznie był na styku – przegraliśmy. Idziemy jednak z tym do przodu, nasza organizacja gry w defensywie i w fazie przejścia ulegał poprawie. I to jest jedyny pozytyw tego spotkania.