Bliżej, czy dalej pozostania? Oto jest pytanie!

 

O Gerardzie Badii było już na naszych łamach bardzo wiele, by nie powiedzieć – wszystko. Dzisiaj uprawnione jest stwierdzenie, że jest on w… połowie Katalończykiem, a w połowie – już – gliwiczaninem. Spędził w Polsce ponad sześć lat. Stał się symbolem Piasta, pełniąc m.in. kapitańskie powinności, a i idolem kibiców.

Rozmowa z teściową

– Czuję się w Gliwicach jak w domu. Nie chcę być jednak tylko maskotką klubu, chcę być ważnym ogniwem tej drużyny – podkreśla na każdym kroku „Badi”. Przed bieżącym sezonem przedłużył kontrakt o rok, ale znalazła się w nim klauzula umożliwiająca przedłużenie o kolejne 12 miesięcy.

Wszystko jest uzależnione od liczby rozegranych minut oraz… od decyzji samego zawodnika i jego rodziny. Ten pierwszy aspekt nie powinien być żadnym problemem, bo w tym roku Badia rozegrał już 275 minut i jeśli w tym tempie będzie dokładał kolejne, to wypełni limit. Drugi aspekt jest już bardziej problematyczny.

Rodzinę Badii coraz bardziej ciągnie do ojczyzny. Dziadkowie tęsknią za rosnącymi wnuczkami i trudno się temu dziwić. Gerard nie ukrywa, że po sezonie znów będzie musiał usiąść i porozmawiać z najbliższymi.

Wiele wskazuje jednak na to, że być może uda mu się przekonać rodzinę, żeby rozegrać jeszcze jeden, ostatni (?) sezon w Gliwicach i w ekstraklasie. Sam zawodnik, pytany po meczu z Legią o swoją przyszłość, odparł:

– Jest to uzależnione od liczby minut, jakie muszę rozegrać. Nie wiem, ile mi jeszcze brakuje. Podobnie jak nie wiem, co będę robił za rok. W Gliwicach jestem już sześć lat. Mamy tu znajomych, czujemy się z żoną jak w domu.

Kiedy skończę grać w piłkę, na pewno wrócimy z rodziną do Hiszpanii, bo tam jest… troszeczkę cieplej. Już kiedyś mówiłem, że na razie mam na stole tylko jedną ofertę, od… teściowej, która prowadzi firmę z oponami samochodowymi i proponowała mi pracę – mówił bohater z Łazienkowskiej.

Pieniądze to nie wszystko?

Jeśli mielibyśmy się zabawić we wróżkę, to szanse pozostania Badii widzimy na 60 do 40 procent. A jak wygląda sytuacja z Jorge Feliksem? To zdecydowanie większa niewiadoma niż w przypadku Gerarda i mniejsze szanse na pozostanie. Jorge ma ważny kontrakt do końca sezonu.

Już jesienią i zimą doszło do spotkania dyrektora Bogdana Wilka z hiszpańskim agentem piłkarza. Piast przedstawił swoją propozycję przedłużenia kontraktu, ale druga strona wstrzymała i wstrzymuje się z decyzją.

Nie ma co ukrywać, że piłkarz miał – i może mieć latem – bardziej lukratywne oferty, liczone w tysiącach euro. Za miesiąc ma dojść do kolejnego spotkania na linii klub – agent piłkarza.

Trudno jednak przypuszczać, że wtedy zostanie podjęta ostateczna decyzja. Przedstawiciel zawodnika czeka na to, co zaproponują inni. Dla Feliksa to ostatnia okazja w karierze do podpisania naprawdę dobrego kontraktu; w tym roku skończy 29 lat.

Co jednak przemawia za tym, że jednak może on zostać na kolejne sezony? W Piaście mu zaufano i tutaj zrobiło się o nim głośno. W gliwickim klubie rozgrywa obecnie najlepszy sezon w karierze, wszyscy go lubią i szanują.

Vida – alternatywa?

On także czuje się w Gliwicach komfortowo. Jeśli pieniądze nie będę decydującym czynnikiem, to kto wie? Działacze Piasta także nie zamykają negocjacji, ale z drugiej strony są gotowi na jego ewentualne odejście. Stąd sprowadzenie Kristophera Vidy, który może grać zarówno na skrzydłach, jak i za plecami napastnika, czyli dokładnie tak samo, jak Felix.

Poza tym gliwiczanie mają na oku potencjalnych następców… w Hiszpanii. Na razie jednak i Felix i Badia chcą sprawić, by Piast zanotował kolejny dobry sezon. Gliwiczanie są wciąż w grze o medal mistrzostwo Polski oraz o Puchar Polski.

 

Na zdjęciu: Jorge Felix i Gerard Badia są tak ważnymi postaciami, że trudno dziś bez nich wyobrazić sobie drużynę Piasta.