Bogaci nie chcą biednych

Co roku o tej samej porze powtarza się ta sama historia – w trakcie mistrzostw świata hokejowej elity eksperci oraz kibice dyskutują o formule rozgrywania turnieju. Media oczywiście podgrzewają atmosferę, podobnie jak sami najbardziej zainteresowani, czyli zawodnicy. Wszyscy dochodzą do wniosku, że mistrzostwa trzeba zreformować, bo ich regulamin nie przystaje do rzeczywistości. Tyle tylko, że ten szum nie robi wrażenia na władzach IIHF, jak również uczestnikach kongresu, który jest zwoływany przy okazji mistrzostw.

Zmiany są konieczne

Ale faza eliminacyjna mistrzostw jest doskonałym przykładem, że należy poważnie się zastanowić nad zmianą systemu. Najsłabsze drużyny przegrywają z najlepszymi wysoko, a ponadto ich mecze cieszą się skromnym zainteresowaniem publiczności. W praktyce wygląda to tak, że skupiają się na jednym meczu – o utrzymanie się. W minionych dniach, podczas mistrzostw na Słowacji, było podobnie. W prostym schemacie wygląda to tak: osiem najlepszych zespołów – to grupa trzymająca władzę (tylko od czasu do czasu notujemy jakiś wyłom), potem jest grupa czterech zespołów, mających pewne miejsce w elicie, ale bez większych szans na pójście wyżej, są wreszcie cztery najsłabsze, właśnie te, które swój wysiłek sprowadzają do jednego meczu, decydującego o być albo nie być w elicie.

GKS Tychy w mistrzowskiej koronie. Feta pod Wawelem

– Szwajcarscy komentatorzy mocno podkreślali, że trzeba ograniczyć ilość zespołów w elicie, bo elitą jest ona wyłącznie z nazwy – informuje Henryk Gruth, który od lat obserwuje światowy hokej z perspektywy Zurychu. – Mówi się o zmianach, ale nie proponuje się konkretów. Pewne jest natomiast, że reforma dotknęłaby również drużyny w pozostałych dywizjach, dlatego nawet nie chcę się zastanawiać, w której grupie wylądowaliby biało-czerwoni.

– Zasady rozgrywania turnieju warto zmienić. W tym modelu, który obecnie obowiązuje, mamy aż siedem spotkań w fazie grupowej. To bardzo męczące, mimo że różnice pomiędzy poszczególnymi zespołami bywają bardzo duże. Zatem coś trzeba zrobić, aby uatrakcyjnić rywalizację, a przy okazji zmniejszyć liczbę spotkań – te słowa wypowiedział gwiazdor reprezentacji Rosji, Aleksandr Owieczkin, w rozmowie z Dawidem Antczakiem z portalu hokej.net.

Takich wypowiedzi można znaleźć wiele. Prawie wszyscy są za zmianami i tylko władze IIHF nie widzą problemu.

Przedwyborcze igraszki

W przyszłym roku, jesienią, odbędą się wybory do władz IIHF i już wiadomo, że 69-letni Rene Fasel po 25 latach rządów nie zamierza ubiegać się o reelekcję. Fasel przekonuje swoich współpracowników, że jest już zmęczony. Ale potencjalni następcy jeszcze nie odkryli kart. W zakulisowych rozmowach mówi się, że w szranki wyborcze mieliby ochotę wstąpić Czech Petr Briża oraz Niemiec Franz Reindl. Nie można również zapominać, że kandydat może pojawić z obu Ameryk, a takim naturalnym jest obecny wiceprezes, Bob Nicholson, mający za sobą pasmo niekończących się sukcesów w rodzimej federacji.

Jeżeli już kandydaci na szefa IIHF się ujawnią, wówczas na pewno przedstawią programy, jakie będą chcieli zrealizować. Czy znajdą się w nich wątki związane z reformą rozgrywek o mistrzostwo świata na wszystkich szczeblach? Swego czasu Fasel dokonał podziału na dywizje. Zapowiedział jednocześnie, że kolejna zmiana nastąpi do roku 2020. Ale tenże zbliża się milowymi krokami, a o jakichkolwiek zmianach cisza. Lub jest o nich mowa szczątkowo – podczas kongresu w Bratysławie Rosjanie podnieśli kwestię rozgrywania meczów półfinałowych oraz o medale dzień po dniu. Byli orędownikami jednodniowej przerwy, ale ich propozycja została odrzucona.

Mistrzostwa świata w pozostałych grach zespołowych rozgrywane są raz na cztery lata i są wielkim świętem dla dyscypliny. Turnieje hokejowe spowszedniały i już nawet u najwierniejszych fanów nie wywołują nadzwyczaj wielkich emocji, bo sportowy układ jest czytelny. Oczywiście, notujemy zmiany na podium, ale wszystko dzieje się w gronie najzamożniejszych. I trudno sobie wyobrazić, by na przykład Łotwa czy Norwegia znalazły się w „4” najlepszych zespołów, nie wspominając o debiutantach. Ci z góry stoją na straconej pozycji.

 

Na zdjęciu: Aleksandr Owieczkin (z prawej) uważa, że mistrzostwa świata należy zreformować, zaś Jakub Voraczek (z lewej) pewnie podziela ten pogląd.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ