Bogdan Kłys: Celu nie weryfikujemy

Rozmowa z Bogdanem Kłysem, prezesem Podbeskidzia.


Jak ocenia pan rundę jesienną w wykonaniu Podbeskidzia? Czwarte miejsce i kontakt ze ścisłą czołówką, to chyba dobre osiągnięcie?

Bogdan KŁYS: – Bardzo dobre. Biorąc pod uwagę, że wymieniliśmy niemal cały zespół. Z zawodników nie będących młodzieżowcami zostało tylko kilku piłkarzy. Polaczek, Pesković, Biliński i Roginić. Budowa zespołu od podstaw – z nowym sztabem szkoleniowym – i zgranie tej drużyny nie było łatwym zadaniem. Dochodzili do nas w trakcie sezonu poszczególni zawodnicy, którzy nie przepracowali z nami okresu przygotowawczego. Jak m.in. Merebaszwili, Janota czy Scalet. Dlatego czwartą pozycję uważam za dobre osiągnięcie. Trochę pomogli nam rywale.

Nie popadamy w samozachwyt. Wiem, po trzech latach bycia prezesem, ile temu zespołowi brakuje do tego, by ustabilizować formę. Nie tylko chcemy efektownie wygrywać z Widzewem, ale też takie mecze, jak z Odrą Opole i GKS-em Katowice. Trochę punktów rywalom oddaliśmy na własne życzenie.

Trudno jest sobie wyobrazić Podbeskidzie bez Kamila Bilińskiego. Chyba nie żałuje pan, że pod koniec lipca przedłużyliście z tym zawodnikiem kontrakt?

Bogdan KŁYS: – Kamil miał ważny kontrakt z nami do końca tego sezonu. Podpisując z nim nową umowę, chcieliśmy go docenić. Jednocześnie został wybrany kapitanem drużyny. To również było bardzo dobre posunięcie. Biliński jest wiodącą postacią zespołu. Ciesze się, że poszło to w taką stronę. Kapitan bardzo dobrze czuje się w Podbeskidziu odwdzięcza się świetną postawą na boisku.

To była pierwsza runda z duetem na ławce trenerskiej i dyrektorem sportowy. Czy jest pan zadowolony z takiego modelu współpracy?

Bogdan KŁYS: – Jestem zadowolony. Przed sezonem stwierdziłem, że w polskiej rzeczywistości obowiązki trenera i dyrektora sportowego trzeba rozdzielić. Po doświadczeniach, jakie zyskałem wcześniej. Z Krzysztofem Brede na początku nam wyszło, ale w ekstraklasie gdzieś się to wszystko posypało. Zrobiliśmy rewolucję i zmieniliśmy sposób myślenia. Dyrektor sportowy wybierał sztab szkoleniowy. To on wyłowił duet Jawny – Dymkowski i chwała mu za to.

W trakcie przerwy zimowej na pewno nie zabraknie ruchów kadrowych w zespole. Przewiduje pan rewolucję, czy raczej spokojne uzupełnienia?

Bogdan KŁYS: – Rozumie się samo przez się, że co roku nie może być rewolucji. Znamy swoje słabości i będziemy starać się uzupełnić skład na tych pozycjach, na których uzupełnień potrzebujemy. Można się spodziewać 3-4 transferów.

Czy może pan wskazać jeden mecz, którego wyniku najbardziej pan żałuje? A które ze spotkań było najlepsze w wykonaniu Podbeskidzia?

Bogdan KŁYS: – Nie będę oryginalny. Najlepszy był mecz z Widzewem, wygrany przez nas 4:0. A jeżeli chodzi o spotkania, których żałuję? Wszystkich przegranych. Praktycznie w żadnym z tych spotkań nie byliśmy zespołem gorszym, a przez własne, proste błędy schodziliśmy z boisk pokonani. Szczególnie u siebie więcej spotkań mogliśmy przechylić na własną korzyść.

O co Podbeskidzie walczyć będzie wiosną? Miejsce gwarantujące baraże o ekstraklasę jest waszym celem?

Bogdan KŁYS: – Przed sezonem mówiłem o tym, że chciałbym, abyśmy się zahaczyli w szóstce i tego celu nie weryfikujemy. Wiemy jednak, że wiosna będzie ciężka. Będziemy się starać dobrze grać i przyciągać kibiców na stadion swoją postawą. Chyba tak jest, bo kibice chwalą nas za grę. Mam nadzieję, że dzięki temu miejsce przyjdzie samo. I będzie to pozycja, która zagwarantuje nam udział w barażach.


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus