Bogusław Kaczmarek: Chcę być mądrzejszy po Islandii

Rozmowa z Bogusławem Kaczmarkiem, byłym współpracownikiem Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski.


Czy rodzinna atmosfera w kadrze podczas zgrupowania w Opalenicy to właściwy tok przygotowania do mistrzostw Europy? Mam obawy, czy takie podejście nie spowoduje, że podczas turnieju naszym reprezentantom wystarczy przysłowiowej „pary”?

Bogusław KACZMAREK: – Chciałbym zauważyć, że Paulo Sousa – oby w pracy z reprezentacją nie zawiodła go intuicja, bo doświadczenia nie ma – wybrał inną drogę niż Stanisław Czerczesow. Rosjanie przed meczem z nami przygotowywali się na 2-tygodniowym zgrupowaniu w Austrii. Treningi były prowadzone na bardzo dużej intensywności. Selekcjoner biało-czerwonych obrał inną drogę. Doszedł do wniosku, że nasi piłkarze potrzebują regeneracji po intensywnym sezonie oraz polaryzacji relacji między zawodnikami, stąd taka formuła przygotowań. Sousa postawił na zbiegi pielęgnacyjne, socjotechnikę, w celu budowania spójności i zaufania w kadrze, w myśl zasady „Familiada” i „Radujmy się”. Czy to jest optymalna droga do celu, którym jest przynajmniej wyjście z grupy?

To inaczej, jakie korzyści przyniósł nam mecz z Rosją? Co nam on dał?

Bogusław KACZMAREK: Niewiele, poza tym, że z dobrej strony pokazał się Jakub Świerczok. Rosja przestała grać, gdy z boiska zszedł najlepszy na boisku Artiom Dziuba. Można powiedzieć, że w tym momencie dla gości mecz się skończył.

Z czego, to znaczy z jakich elementów gry, mogliśmy być zadowoleni w meczu z Rosją?

Bogusław KACZMAREK: – Z bardzo dobrego początku, olbrzymiej koncentracji, dużego zaangażowania i agresywnej gry. Taki futbol zademonstrowaliśmy przez 15-17 minut. Potem było już tylko gorzej. Jeżeli ktoś powołuje się na dane statystyczne, że w II połowie przez 63 procent czasu gry utrzymywaliśmy się przy piłce, to jest to lekko skrzywiony obraz. Na boisku panował bowiem wielki chaos, było dużo przerw w grze, bałagan i dużo przypadku.

Po meczu z Rosją powiedział pan, że mądrzejsi, przynajmniej jeżeli chodzi o kwestie personalne, będziemy dopiero po spotkaniu z Islandią. Jest pan tego pewien? Bo ja często nie nadążam za Paulo Sousą… Owszem, powinniśmy być, ale czy będziemy?

Bogusław KACZMAREK: – Z dużą uwagą wczytuję się w felietony byłego naszego znakomitego siatkarza, Łukasza Kadziewicza. Sam przyznaje, że jest pasjonatem piłki nożnej, ale nie szuka ozdobników, nie upiększa rzeczywistości. Na temat Paulo Sousy mówi, że ma elegancki garnitur i bardzo ładnie opowiada. Zgadzam się z nim. Nasz selekcjoner pytania dziennikarzy kwituje słowami „good question”, a ja chętniej usłyszałbym „good answer”.

Czego oczekuje pan od naszej reprezentacji i Paulo Sousy w meczu z Islandią? Nie obawia się pan, że we wtorek w Poznaniu selekcjoner biało-czerwonych będzie kontynuował poligon doświadczalny? Moim zdaniem skład powinien być zbliżony, niekoniecznie identyczny, do tego, którym rozpoczniemy mecz ze Słowacją. Podziela pan mój pogląd?

Bogusław KACZMAREK: – Naprawdę nie wiem, czego oczekiwać po tym spotkaniu. Czy Paulo Sousa znowu potraktuje go jak kamuflaż i zmylenie przeciwnika? Jeżeli tak będzie, to brakuje mi w tym logiki. To znaczy trenujemy pewne schematy i warianty personalne, ale potem nie sprawdzamy ich w grze? Nie oszukujmy się, w mistrzostwach Europy będzie grało maksymalnie 18 piłkarzy, nie więcej. No chyba, że dojdzie do piłkarskiej Hiroszimy. Taki mecz towarzyski powinien być po to, żeby przećwiczyć pewne elementy, jak się sprawdzają w życiu, a raczej w boju. Jeżeli masz wątpliwości, jak to funkcjonuje w twojej filozofii grania, strategii działania, ustawienia personalnego, powinieneś wyjść tym składem, co do którego jesteś prawie zdecydowany. Nasz były znakomity reprezentant, Grzegorz Lato, powiedział jednoznacznie, że premiera sztuki teatralnej bez próby generalnej, ma średnie szanse powodzenia.

A jeżeli Paulo Sousa wciąż ma wątpliwości przy obsadzie niektórych pozycji?

Bogusław KACZMAREK: – Ilu? Maksymalnie dwóch-trzech. Mecz z Rosją nie rozwiał wątpliwości, ja ta reprezentacja ma grać. Możemy uciekać się do zdobyczy technologicznych, nowinek technicznych, wykorzystywania dronów i spadochronów, ale przecież wszystko i tak weryfikuje boisko. Wybitny trener niemiecki, Dettmar Cramer, który w latach 70-tych dwukrotnie doprowadził Bayern Monachium do zwycięstwa w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych, mawiał: „Koniec jednego meczu jest początkiem następnego”. Ale w naszych rozważaniach bardziej pasują mi słowa Sokratesa „Wiem, że nic nie wiem”. A powinniśmy mieć większą wiedzę na temat możliwości naszej reprezentacji, to jest nasza wspólna kromka chleba, to znaczy nas trenerów i was, dziennikarzy. A tak w ogóle, reprezentacja to coś więcej niż piłka nożna.

Czy to dobrze, że hierarchia wśród bramkarzy został ustalona jeszcze przed zgrupowaniem? Jaką motywację ma w tym momencie Łukasz Fabiański? Nie, żebym wypominał, ale podczas mistrzostw świata w Rosji Wojciech Szczęsny nie był ostoją w naszej bramce.

Bogusław KACZMAREK: – Łukasz Fabiański jest do takich sytuacji przyzwyczajony, przechodził to już w Arsenalu Londyn. Miałem przyjemność pracować z oboma, chociaż to było bardzo dawno temu. Nie wiem, co w ten sposób chciał uzyskać Paulo Sousa. Było to niefortunne zachowanie i takaż „nominacja”. W tym momencie wyszła duża kultura osobista „Fabiego”, nie tylko jako piłkarza, ale również jako człowieka. Ktoś inny mógłby w takim momencie powiedzieć: „Skoro na starcie zostałem skreślony, to radź sobie sam”. I co wtedy? Przecież pamiętamy doskonale chociażby ostatnie mistrzostwa świata w Rosji i mecz z Senegalem. Nie chodzi jednak o to, byśmy wytykali błędy naszym reprezentantom, lecz by była między nimi – również bramkarzami – zdrowa konkurencja. Być może wynika to z faktu, że Sousa to klasyczny trener klubowy, nie reprezentacyjny, a składanie takich deklaracji przed imprezą naprawdę jest niefortunne.

Mnie interesuje, czy w podstawowej jedenastce znajdzie się miejsce dla Piotra Zielińskiego i czy zostanie on właściwie „zagospodarowany”? Nie da się ukryć, że „Zielu” w Napoli, a w reprezentacji Polski, to zupełnie inny piłkarz.

Bogusław KACZMAREK: – Powiedziałem już w Polsacie, co powinien zrobić Paulo Sousa w tej konkretnej sprawie. Powinien zadzwonić do swojego kumpla Gennaro Gattuso, który pracował z Zielińskim w Napoli (od 1 lipca Gattuso będzie trenerem Fiorentiny – przyp. BN), żeby podpowiedział mu, jak przeszczepić kreatywność naszego piłkarza z Napoli na łono reprezentacji Polski. Ostatni dobry mecz w reprezentacji Polski Piotr Zieliński rozegrał przed 9. laty w Gdańsku z Danią, który wygraliśmy 3:2. Bramki strzelili wtedy on, Mateusz Klich i Waldemar Sobota, a selekcjonerem reprezentacji był Waldemar Fornalik. W przypadku Zielińskiego w tej chwili jest to błądzenie po pozycjach.



Czy tylko Zielińskiego?

Bogusław KACZMAREK: – Nie podoba mi się „zniewolenie” Grzegorza Krychowiaka na pozycji numer „6”. Oczywiście on tam zagra, ale bardziej pożyteczny jest na „8”. Na tej pozycji gra w Lokomotiwie Moskwa, a czasami nawet na „10”. Liczba bramek i asyst (odpowiednio 9 i 3 w 30. meczach – przyp. BN) przemawiają za tym, by grał właśnie na tej pozycji.

Wiem, że pańskim faworytem na „6” jest Krystian Bielik, ale on jest kontuzjowany. Czyli kto? Paweł Dawidowicz?

Bogusław KACZMAREK: – Trafił pan w dziesiątkę! To naprawdę kluczowa pozycja w każdej drużynie. Gdzie byłaby Chelsea Londyn bez N’ Golo Kante? W lidze angielskiej nie wyżej niż na 5-6 miejscu, a na pewno nie wygrałaby Ligi Mistrzów. Tym, którzy nie są przekonani do Dawidowicza, proponuję obejrzenie meczu Hellas Verona – Napoli. „Hiena” (bo tak go nazywaliśmy jeszcze w Lechii Gdańsk) wszedł na boisko i ściągnął spodnie Lorenzo Insigne. Oczywiście nie dosłownie. Facet strzelił 19 bramek w Serie A, a w tym meczu w 60 minucie dostał „wędkę”. Dawidowicz zrobił dżem z reprezentanta Włoch i z ławki rezerwowych popłynął przekaz: „Kajak nr 24 do brzegu”. Nie forsuję kandydatury Dawidowicza, bo go lubię lub mam w tym interes. To chłopak, który dobrze gra głową, ma bardzo dobre pierwsze podanie, dużo widzi. Może grać na pozycjach „3”, „4” lub „6”.

Bogusław Kaczmarek
Bogusław Kaczmarek
Fot.
Rafał Rusek

Czego pan sobie życzy w związku ze zbliżającymi się mistrzostwami Europy? – Chciałbym wierzyć w ideologię tworzenia tej drużyny przez Sousę, jego intuicję i wyczucie w przebudowie defensywy. Ma bardzo mało czasu, by przekonstruować tę formację z czwórki na trójkę i bez typowej „6” w składzie. Żeby umiejętnie wdrożył to w życie i by ta „transformacja” przyniosła wymierne efekty.


Na zdjęciu: Zdaniem trenera Bogusława Kaczmarka Grzegorz Krychowiak (z prawej) jest „zniewolony”, grając na pozycji numer „6”.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus