Bogusław Kaczmarek: Finowie wzorują się na Anglikach

Jako piłkarz grał pan w fińskim zespole Rovaniemi Palloseura. Pański angaż w nim to był przypadek, czy świadomy wybór?

Bogusław KACZMAREK: – W 1981 roku byłem z Arką Gdynia na takim tournée po Finlandii. Graliśmy w Oulu, Lahti, a ostatni mecz rozegraliśmy w Rovaniemi. Miałem wtedy 31 lat, trzeba było zadbać o to, by zarobić pieniądze na życie po zakończeniu przygody piłkarskiej. Miałem do wyboru oferty z II-ligowego klubu francuskiego z Grenoble oraz z występującego w fińskiej ekstraklasie Rovaniemi Palloseura. Sprawę mojego angażu we Francji „pilotował” mój kolega, piłkarz ręczny, lecz sprawy się przeciągały, więc trafiłem do Finlandii. Rovaniemi zapłaciło jakąś sumę za mój transfer, kupili sprzęt dla Arki, w umowie transferowej było też rozegranie meczu towarzyskiego.

Finowie cały czas wzorowali się na futbolu z Wysp Brytyjskich?

Bogusław KACZMAREK: – Byli w nim wręcz zakochani i tak jest do tej pory. Czołowe kluby, jak HJK Helsinki, Kuusysi Lahti, Kuopion Palloseura, preferowały wyspiarski styl gry, a oprócz tego pracowali tam angielscy trenerzy. W tamtym czasie grałem przeciwko znakomitemu węgierskiemu napastnikowi, Ferencowi Bene, który był zawodnikiem klubu Sepsi-78 Seinajoki. To mistrz olimpijski z 1964 roku, był wtedy przed czterdziestka, ale wciąż imponował umiejętnościami technicznymi i nadal strzelał bramki. Piłkarze grający w lidze fińskiej bazowali na przygotowaniu fizycznym, preferowali taktykę kick and rush, w której nie było miejsca na finezję. Mój debiut przypadł na mecz z wicemistrzem Finlandii, szybko przekonałem się, że twardziele, tym bardziej, że regulamin kartkowy był u nich bardzo liberalny. Na „dzień dobry” dostałem łokciem w głowę i zaczęła lecieć mi krew. Masażysta zasugerował trenerowi zmianę, ale ja mu powiedziałem, żeby mi tylko zalepił ranę, a zszyje ją po meczu. Tak zrobił. Przegrywaliśmy 0:1, ale wygraliśmy 3:1, ja zaliczyłem dwie asysty i zostałem bohaterem spotkania.

Nie był pan jedynym Polakiem zatrudnionym w Finlandii…

Bogusław KACZMAREK: – Wcześniej pracowali tu trenerzy Jerzy Masztaler, starszy brat naszego reprezentanta, Bohdana oraz Czesiek Boguszewicz, z którym zetknąłem się w Arce. Gdyby nie kontuzja oka, która przerwała jego karierę, zagrałby na mistrzostwach świata w Argentynie. My przecieraliśmy szlaki innym, potem grali tam między innymi Grzesiek Ostalczyk, Andrzej Drozdowski, Jacek Pietrzykowski, Władysław Dąbrowski, Jan Marchewka-Jeżewski, Tomasz Arceusz.

Jakieś szczególne wspomnienia z pobytu w Rovaniemi?

Bogusław KACZMAREK: – Rovaniemi to miasto leżące w kręgu polarnym, ale nie przypominam sobie, byśmy kiedykolwiek grali na mrozie lub śniegu. W czasie II wojny światowej Niemcy zrównali je z ziemią, więc było to wtedy stosunkowo nowe miasto. Przez miasto przepływa rzeka Ounasjoki, która jest skuta lodem do 30 kwietnia, Dlatego wysypywano piasek i pojazdy przejeżdżały po lodzie. Latem był problem, bo bardzo długo było widno, zaś zimą o 14.00 było już ciemno. Jeżeli chodzi o ciekawostki sportowe, to po mistrzostwach świata w 1982 w ramach eliminacji do mistrzostw Europy Finlandia grała mecz z Polską w Kuopio. Drużyna Antka Piechniczka wygrała 3:2, a bramki strzelili wówczas dla nas – o ile mnie pamięć nie myli – Włodek Smolarek, Dariusz dziekanowski i Janusz Kupcewicz. Rewanż odbył się na Stadionie X-lecia w Warszawie. W Rovaniemi grał ze mną taki wysoki środkowy napastnik, Tuomo Hakala. Powiedziałem, żeby wziął sobie większy worek na bramki, bo zacznę liczyć od pięciu. Przecież w tym czasie byliśmy trzecią drużyną na świecie! Tymczasem Finowie zremisowali po samobójczym golu Pawła Janasa. Hakala wrócił i śmiał się ze mnie, byłem jednak pod wrażeniem liczby widzów na trybunach i atmosfery podczas meczu.

Mówisz Finlandia, myślisz Jari Litmanen? Gdy pada hasło o fiński futbol, pańskie pierwsze skojarzenie dotyczy byłego gwiazdora Ajaxu Amsterdam, Barcelony i Liverpoolu? A może bardziej utkwił panu w pamięci obrońca Liverpoolu, Sami Hyypia?

Bogusław KACZMAREK: Mnie przychodzi jeszcze na myśl obrońca Arto Tolsa, który grał w belgijskim Beerschocie Antwerpia i trzykrotnie został wybrany najlepszym piłkarzem Finlandii. Ale rzeczywiście wymienieni przez pana piłkarze to klasa sama w sobie, zna ich chyba każdy kibic futbolu w Europie. Dodajmy, że Litmanen pierwsze kroki stawiał u Cześka Boguszewicza w zespole Reipas Lahti. Hypię spotkałem, gdy pojechałem na staż trenerski do Liverpoolu. Przywitałem się z Jurkiem Dudkiem, a z Samim zrobiłem to w języku fińskim. Był bardzo zdziwiony i zapytał się „Skąd znasz fiński”. Wtedy mu wytłumaczyłem.

Zgodzi się pan z tezą, że na obecną kondycję fińskiego futbolu znaczący wpływ ma brak zainteresowania kibiców? To nie tajemnica, że w tym kraju bardziej popularni od piłkarzy są narciarze, hokeiści i… kierowcy wyścigowi.

Bogusław KACZMAREK: – To prawda, że w Finlandii piłka nożna jest sportem niszowym. Wprawdzie ten kraj wydał wielu znanych piłkarzy, ale znacznie większą popularnością cieszą się narciarze biegowi oraz skoczkowie. Potem są hokeiści, których mnóstwo grało i gra w NHL. No i jak pan dobrze skojarzył, wielu znakomitych kierowców rajdowych i Formule 1 wywodzi się z Finlandii. (rajdowymi mistrzami świata byli min. Juha Kankkunen, Tommi Makinen, Marcus Gronholm, Ari Vatanen, Hannu Mikkola, zaś w F-1 Mikka Hakinen, Keke Rosberg, Kimi Raikkonen – przyp. BN).

Jest pan zdziwiony, że Finlandia w ubiegłym roku po raz pierwszy wywalczyła awans do finałów mistrzostw Europy? Wcześniej nigdy ta sztuka jej się nie udała?

Bogusław KACZMAREK: – Zacznijmy od tego, że w ojczyźnie ze względu na warunki klimatyczne fińscy piłkarze mają bardzo mało czasu na treningi. To przecież z tego powodu w tym kraju powstały pierwsze boiska pod balonem – w Lahti i Helsinkach, a oprócz tego były szutrowe i trocinowe. Marzeniem każdego zawodnika był wyjazd do Szwecji, bo stamtąd łatwiej było ruszyć „w świat”. Poza tym powiedzmy sobie szczerze, że obecnie jest zupełnie inny współczynnik trudności. Ile kiedyś drużyn grało w finałach mistrzostw Europy, czy świata, a ile teraz. Ja pamiętam (i pan na pewno też), że walczyło w nich tylko szesnaście zespołów! Z ich punktu widzenia na pewno awans do finałów mistrzostw Europy jest jakimś osiągnięciem, ale gdyby obowiązywały poprzednie reguły i regulaminy, moim zdaniem Finlandia nie miałaby szans na awans do elity. Tym niemniej trzeba im pogratulować.

Najlepszym snajperem w tych eliminacjach (10 goli) był 30-letni obecnie Teemu Eino Antero Pukki, który gra w angielskim Norwich. W bieżących rozgrywkach rozegrał 28 meczów w Premier League, strzelając w nich 11 goli i dorzucając do tego trzy asysty. To w tej chwili ich najbardziej rozpoznawalny piłkarz?

Bogusław KACZMAREK: – Kojarzę tego zawodnika. W reprezentacji Finlandii na pewno nie grają piłkarze przypadkowi, a regularne występy w Premier League, czy nawet w Championship są wystarczającą rekomendacją. Poza tym widoczny jest postęp w szkoleniu, wielu tamtejszych trenerów regularnie jeździ na staże do Anglii, gdzie pracują przecież wybitni szkoleniowcy z innych krajów, nie tylko Anglicy. Wystarczy wspomnieć, ze najlepsze obecnie zespoły na Wyspach prowadzą Juergen Klopp i Pep Guardiola. Ale na pewno awans Finlandii do finałów ME jest dużą zasługą ich selekcjonera. Od kilku lat kadrę prowadzi Markku Kanerva.

W piątek, 27 marca, mieliśmy rozegrać we Wrocławiu towarzyski mecz z Finlandią. To byłby wymagający sparingpartner?

Bogusław KACZMAREK: – Na ten moment, byłby to pierwszy sparing w tym roku biało-czerwonych. To byłby przyzwoity przeciwnik jak na pierwszą fazę przygotowań do decydującej batalii.

Na zdjęciu: Trener Bogusław Kaczmarek zapewnia, że mecz z Finlandią byłby dobrym przetarciem przed finałami mistrzostw Europy.