Bohaterowie byli osłabieni

Siedmiu czołowych tyskich hokeistów z różnych powodów nie mogło wystąpić, ale ostatecznie zespół jest bogatszy o dwa punkty.


Zdobywcy Pucharu Polski, gracze GKS-u Tychy, w niezwykle ciekawym meczu z JKH GKS-em Jastrzębie zapewnili sobie zwycięstwo po serii karnych. Gospodarze wykazali się większą odpornością psychiczną zdobyli cenne punkty. Wygrali 14 z ostatnich 13 meczów i to imponująca seria.

Skład gospodarzy wywołał konsternację wśród zebranych. Wiedzieliśmy, że tyscy hokeiści wykonali solidną robotę podczas dwumeczu Pucharu Polski w Oświęcimiu. Jednak tylko Roman Szturc doznał kontuzji palca i nie dokończył meczu. Pozostali byli mocno poobijani, ale wydawało się, że nie narzekają na urazy. A tymczasem biesiada po PP oraz sylwestrowe pląsy przyniosły spustoszenie w składzie. Kilku zawodników dopadło przeziębienie i o grze z jastrzębskim zespołem nie mogło być mowy. Lista nieobecnych zamknęła się aż na 7 zawodnikach: o Szturcu i Radosławie Galancie (plecy) nadmienialiśmy wcześniej, a tymczasem zabrakło obrońców: Olli Kaskinena i Olafa Bizackiego oraz napastników: Filipa Komorskiego, Mateusza Gościńskiego i Jakuba Bukowskiego. Trener Andrej Sidorenko miał poważny dylemat jak zestawić 3 formacje. I na lodzie pojawili dawno niewidziani Oliwier Kasperek czy Jan Krzyżek. Ten ostatni miał powody do zadowolenia, bo wyprowadził swój zespół na prowadzenie 2:1 i po tym golu bramkę opuścił Bence Balizs i jego miejsce zajął Michał Kieler.

Pierwsza tercja była trochę z tych szalonych, bo zobaczyliśmy aż 5 goli, ale to było wynikiem trochę niefrasobliwej gry, zwłaszcza pod jej koniec. Obie drużyny wykorzystały po jednej liczebnej przewadze. Przy stanie 2:2 w 18 min Dominik Paś nie wykorzystał dobrej sytuacji, bo szybkim refleksem popisał Tomasz Fuczik. Na sekundę przed końcem tej odsłony Arkadiusz Kostek dał jastrzębian po raz pierwszy prowadzenie.

Goście byli zespołem lepiej uporządkowanym i stąd też w miarę upływu czasu uzyskali przewagę. I po przerwie nadal byli w natarciu, ale tyszanie, głównie za sprawą swojego golkipera, nie stracili bramki. Gospodarze otrząsnęli się z tej przewagi, ale też mieli nieco ułatwione zadanie. Raz grali w przewadze, zaś za drugim razem w podwójnej, ale nie zdołali tego wykorzystać. Pod koniec tercji Christian Mroczkowski z bliskiej odległości umieścił krążek w siatce. Ostatnie 20 minut zapowiadało się ciekawie. Jednak obie drużyny grały zachowawczo, choć soczystych strzałów nie brakowało. W 58 min Mroczkowski podniósł swoim kibicom ciśnienie, bo za zagranie wysokim kijem powędrował do boksu. Gospodarze zdołali się obronić i potrzebna była dogrywka. W 62:09 min Younan znalazł się w boksie kar i goście mocno natarli. Jednak gospodarze dzielnie się bronili we „3”, ale trener Robert Kalaber zdecydował w 63:48 min na wycofanie bramkarza i goście grali 5 przeciwko 3. Jednak nie zdołali zmienić rezultatu. O wszystkim miały zadecydować karne. Do bramki jastrzębian trafili Boivin, Bagin i Mroczkowski, zaś rywale zrewanżowali się trafieniem Rajamakiego.


GKS TYCHY – JKH GKS JASTRZĘBIE 4:3 (2:3, 1:0, 0:0, 0:0) po karnych 3-1

1:0 – Jeziorski – Pociecha – Dupuy (1:37, w przewadze), 1:1 – Rajamaki – Urbanowicz – Bryk (8:18), 2:1 – Krzyżek – Nilsson (8:40), 2:2 – Mikyska – Bryk – Kalenikowas (12:54, w przewadze), 2:3 – Kotek – Rajamaki – Paś (19:59), 3:3 – Mroczkowski – Pociecha – Dupuy (39:50), 4:3 Mroczkowski (karny)

Sędziowali: Krzysztof Kozłowski i Rafał Noworyta – Sebastian Iwaniak i Artur Hyliński. Widzów 1100.

GKS: Fuczik; Nilsson – Bagin (2), Jaśkiewicz – Ciura, Sobecki – Pociecha, Younan (2) – Kasperek; Dupuy – Boivin – Mroczkowski (2), Sedivy – Ubowski – Jeziorski (2), Marzec – Starzyński – Wróbel, Krzyżek. Trener Andrej SIDORENKO.

JKH: Balizs (9:40. Kieler); Bryk – E. Szewczenko (2), Viinikainen – Kostek, Jansons (4) – Górny, Kamieniew – Horzelski; Rajamaki – Paś – Urbanowicz (2), E. Szvec – Mikyska – Kaleinikowas, Sinegubows – Freidenfelds – Blanik, Pelaczyk – Jarosz – Ł. Nalewajka. Trener Robert KALABER.

Kary: GKS – 8 min, JKH – 8 min.

Liczby

68

SEKUND gospodarze grali w podwójnej przewadze (na ławie kar Jansons i Szewczenko), ale bez rezultatu.

43

SEKUNDY przebywał w boksie kar Urbanowicz gdy Jeziorski uzyskał prowadzenia.

37

SEKUND siedzial na ławie kar Jeziorski gdy Rajamaki doprowadził do wyrównania.


Na zdjęciu: Christian Mroczkowski po trafieniu z karnego zapewnił tyszanom cenne zwycięstwo.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus


Wyniki pozostałych meczów kolejki

Najpierw były… miśki

Pierwsza tercja starcia na Podkarpaciu trwała długo, bo sanoccy kibice – po pierwszym golu strzelonym przez swoich ulubieńców – posłali na taflę lodowiska Areny kilkaset miśków w ramach akcji Teddy Bear Boss. Na dodatek pod koniec tej odsłony spotkania sędziowie analizowali nagranie wideo i ostatecznie gol dla gospodarzy nie został zaliczony. Po premierowej odsłonie było 1:1. Po drugiej tercji również na tablicy wyników znów widniał remis i trzeba przyznać, że zespół przyjezdny prezentował się więcej niż przyzwoicie. Nowotarżanie pękli dopiero w trzeciej odsłonie. Stracili gola w osłabieniu, bo bardzo dobrze liczebną przewagę wykorzystali miejscowi. Tamminen nie miał większych problemów z tym, by ulokować krążek w pustej bramce, bo jego koledzy rozklepali defensywę Podhala.
(KuK)

Marma Ciarko STS Sanok – Tauron Podhale Nowy Targ 3:2 (1:1, 1:1, 1:0)

0:1 – Mrugała – Svitana – Tomasik (9:26), 1:1 – Tamminen – Heikkinen – (14:09), 2:1 – Mocarski – Łysenko (31:28), 2:2 – Ałeksandrow – Svitana – Moksunen (35:26), 3:2 – Tamminen – J. Lorraine – Harila (40:24, w przewadze)

Sędziowali Paweł Kosidło i Mateusz Krzywda oraz Maciej Waluszek i Jacek Szutta. Widzów 1399.

SANOK: Salama; Valtola – Karlsson (2), Łysenko – Florczak, Tołstuszko – Hoeglund (2), Biłas- Rąpała; Heikkinen – Tamminen – J. Lorraine (2), E. Lorraine – Makela (4) – Ahoniemi (2). Harila – Mocarski – Filipek (2), Sienkiewicz – Miccoli – Ginda. Trener Miika ELOMO.
PODHALE: Bizub; Mrugała (2) – Tomasik, P. Wsół – Kudzin, Ałeksandrow (2) – Moksunen, Zorko – Volrab; Słowakiewicz (2) – Neupauer – Kamiński, Worwa – Worona – Fricz, Maunula (2) – Svitana – Przygodzki, Malasiński – Soroka – Bochnak. Trener Aleksanders BELAVSKIS.

Kary: Sanok – 14 min, Podhale – 8 min.


Odrobili straty

Mistrzowie Polski bardzo źle zaczęli spotkanie. Śmiało można stwierdzić, że na początku meczu gospodarze robili, co chcieli. Do tego stopnia, że strzelili aż trzy gole, a pierwszą bramkę udało im się zdobyć zaledwie po upływie 30 sekund od pierwszego rzucenia krążka na taflę. Na szczęście następnie „GieKSa” zabrała się za odrabianie strat. Kontaktowego gola strzeliła jeszcze w pierwszej tercji, a kolejne trafienie dołożyła w drugiej odsłonie. To jednak trzecia tercja okazała się najlepszą w wykonaniu drużyny ze stolicy Górnego Śląska. Stan meczu wyrównać Szimek, a o triumfie katowiczan przesądził niezawodny Pasiut, który najpierw trafił z dystansu w przewadze, a w samej końcówce spotkania pewnie przymierzył z tercji neutralnej i trafił do pustej bramki.
(KJ)


Energa Toruń – GKS Katowice 3:5 (3:1, 0:1, 0:3)

1:0 – Elomaa – Viitanen – Koskinen (0:30), 2:0 – Elomaa – Koskinen (6:21), 3:0 – Szecsi – Korenczuk (10:50), 3:1 – Lehtonen – Olsson – Magee (17:13, w przewadze). 3:2 – Olsson – Hitosato – Wanacki (30:23), 3:3 – Szimek – Bepierszcz – Lehtonen (41:47), 3:4 – Pasiut – Kruczek (49:51, w przewadze), 3:5 – Pasiut – Fraszko – Kurczek (59:36, do pustej bramki).

Sędziowali Patryk Pyrskała i Mochał Baca oraz Maciej Byczkowski i Grzegorz Cytawa.

TORUŃ: Ekholm Rosen; Zieliński (2) – Jaworski, Ahonen – Gimiński, Augustkalns (2) – Szecsi (2), Bajwenko (2) – Schafer; Viitanen – Koskinen – Elomaa (2), Zając – Syty – Korenczuk, Szucs – Maćkowski – M. Kalinowski, Prokurat – Szyrokow – Olszewski. Trener Teemu ELOMO.

KATOWICE: Murray; Kolusz – Rompkowski, Wanacki – Maciaś, Wajda – Kruczek (2); Magee – Pasiut (2) – Fraszko, Bepierszcz – Lehtonen – Szimek, Hitosato – Pulkkinen – Olsson, Ciepielewski – Smal – Lebek. Trener Jacek PŁACHTA.

Kary: Toruń – 10 min, Katowice – 4 min.


Skuteczny finisz

Krakowianie, już z młodszym bratem Damiana Kapicy, Fabianem w składzie, prowadzili w 22 min 2:0. I nic nie wskazywało, że losy meczu się odwrócą i „Pasy” będą zjeżdżały z lodu pokonane. Goście przyjechali w mocno osłabionym składzie i zabrakło m.in. kapitana Krystiana Dziubińskiego, Teddy’ego Da Costy czy bramkarza Kevina Lindskouga. Jednak dzielnie walczyli i w nagrodę wywożą zwycięstwo. Na 32 sek. przed końcem doświadczony Sebastian Kowalówka doprowadził do remisu, zaś w 39 sek. dodatkowego czasu Pawło Padakin zdobył zwycięską bramkę przy mocnym współudziale Romana Diukowa i Erika Ahopelto. Czapki z głów przed waleczną Unią!

(ws)

COMARCH CRACOVIA – TAURON RE-PLAST UNIA OŚWIĘCIM 3:4 (1:0, 1:1, 1:2, 0:1)

1:0 – Kasperlik (00:13), 2:0 – Wronka – F. Kapica – D. Kapica (21:34), 2:1 – Padakin – Diukow (36:46), 2:2 – Laakso – Bezuszka (41:52), 3:2 – Arrak – Michalski (46:57), 3:3 – S. Kowalówka – Densykin (59:28), 3:4 – Padakin – Diukow – Ahopelto (60:39).

Sędziowali: Paweł Breske i Sebastian Kryś – Dariusz Pobożniak i Michał Żak. Widzów 500.

CRACOVIA: Zabolotny; Kinnunen – Jeżek, Gula – Szaur, Graborenko (2) – Husak, Bdzoch – Krejci, Sawicki – Rac – Kasperlik, D. Kapica – F. Kapica (2) – Wronka, Tomi – Raczuk – Nemec (2), Michalski – Arrak – Brynkus. Trener Rudolf ROHACZEK.

UNIA: R. Kowalówka; Jakobsons (2) – Diukow, Jerofiejews – Bezuszka, P. Noworyta; Szczechura – Cichy – Denyskin, Laakso (2) – Ahopelto – Padakin, S. Kowalówka – Krzemień – Sołtys, Prusak, Dudkiewicz. Trener Nik ZUPANCIĆ.

Kary: Cracovia – 4 min, Unia – 4 min.