Bohaterowie tamtych dni

Mistrzostwa świata w 2006 w Japonii rozpoczęły piękną erę naszej siatkówki, która trwa do dnia dzisiejszego.


3 grudnia minęło dokładnie 14 lat od finału mistrzostw świata siatkarzy w Japonii. Choć sam dzień decydującego meczu nie był dla Polaków zbyt udany, bowiem musieli uznać wyższość Brazylii przegrywając 0:3, to sam turniej zapisał się nie tyle srebrnymi, co złotymi zgłoskami w historii polskiego sportu. Oto bowiem biało-czerwoni po latach posuchy zdobyli medal prestiżowej imprezy, a po 32 latach od jedynego do tamtej pory sukcesu na mundialu, czyli pamiętnym złocie ekipy Huberta Wagnera w 1974 roku w Meksyku.

Rok 2006 był momentem przełomowym. Polacy wrócili do ścisłej światowej czołówki, a dla naszej kadry rozpoczęły się dwie dekady sukcesów, które trwają nadal. Dziś jako podwójni mistrzowie świata z 2014 i 2018 roku nadal musimy pamiętać, że wszystko co dobre rozpoczęło się tam, przed czternastu laty w Kraju Kwitnącej Wiśni. Swój udział miał w tym trener Raul Lozano i świetna grupa siatkarzy. Oto co po latach przerwy porabiają nasi wicemistrzowie świata.

Rozgrywający

Paweł Zagumny

Bezspornie jeden z najlepszych rozgrywających w historii swoją karierę kontynuował jeszcze przez dziewięć lat od czasu zakończenia turnieju w Japonii. Ostatnie lata kariery związał z rodzinną Warszawą, gdzie występował w barwach AZS-u Politechniki Warszawskiej. Następnie został dyrektorem sportowym tego klubu, ale podczas przekształceń w ONICO Warszawa zakończył współpracę z klubem. W 2019 roku został prezesem Polskiej Ligi Siatkówki. Kilkanaście dni temu rada nadzorcza spółki, która zarządza rozgrywkami w Polsce zadecydowała, że nie będzie go powoływała na kolejną kadencję.

Łukasz Żygadło

Sukces w Japonii jeszcze bardziej przyspieszył jego karierę międzynarodową. Łukasz Żygadło występował w wielu topowych klubach, m.in. Dynamie Kaliningrad, Trentino Volley czy Zenicie Kazań. Jest jedynym Polakiem, który pojawił się w lidze irańskiej i zagrał w barwach Sarmajeh Bank Teheran. Z Persji przyjechał do Polski, by być jednym z filarów Stoczni Szczecin. Po klęsce tego projektu wyjechał do Kataru i reprezentował barwy Al-Arabi Dauha. Obecnie występuje w innym katarskim zespole Al-Wakrah.

Środkowi

Wojciech Grzyb

Wśród środkowych, którzy występowali na japońskim mundialu najdłużej kontynuował swoją sportową karierę, którą zakończył dopiero w tym roku w w wieku 39 lat. Choć przez lata uchodził za jednego z najlepszych polskich zawodników na tej pozycji, to w swojej karierze występował tylko w trzech klubach – rodzinnym AZS-ie Olsztyn, Asseco Resovii i Treflu Gdańsk. Największe sukcesy odnosił, rzecz jasna, z drużyną z Podkarpacia, dwukrotnie sięgając m.in. po mistrzostwo Polski. Przez ostatnie lata był podporą Trefla Gdańsk, z którym dwukrotnie sięgnął po Puchar Polski i tam zakończył karierę, choć pozostał w klubie i zajmuje się szkoleniem młodzieży.

Łukasz Kadziewicz

Bezsprzecznie jedna z najbardziej barwnych postaci w polskim sporcie w ogóle. Już podczas mistrzostw świata w 2006 roku miał ugruntowaną pozycję niepokornego zawodnika, ale i świetnego środkowego. Grał wówczas w Jastrzębskim Węglu, potem Gazpromie Surgut, a następnie m.in. w Sparklingu Mediolan, Lokomotiwie Biełgorod, Al Arami Dauha czy Casa Modena. Swoją karierę zakończył w Cuprum Lubin, a następnie poświęcił się karierze medialnej. Napisał m.in. biografię, a dzisiaj możemy usłyszeć go na kanałach Polsatu Sport w roli komentatora.

Daniel Pliński

Podobnie jak „Kadziu” popularny „Plina” był już doświadczonym zawodnikiem w trakcie japońskich mistrzostw. Kilka dni po turnieju skończył 28 lat. Po wicemistrzostwie związał się z PGE Skrą Bełchatów, którą reprezentował przez siedem sezonów, wielokrotnie triumfując w walce o mistrzostwo i Puchar Polski. Jego ostatnimi przystankami w karierze były drużyny z Radomia i Olsztyna. W 2018 roku powiesił buty na kołku i słuch delikatnie o nim zaginął. Wrócił ze zdwojoną siłą przed kilkoma miesiącami, gdy dołączył do ekipy Polsatu i zajął się komentowaniem ukochanej dyscypliny.

Atakujący

Mariusz Wlazły

Gdyby Polacy wygrali w finale z Brazylią, wówczas Mariusz Wlazły zostałby zapewne MVP turnieju. To odwlokło się w czasie o osiem lat, bowiem w 2014 roku zakończył reprezentacyjną karierę jako mistrz świata i najlepszy zawodnik turnieju w Polsce. Przez ten cały czas reprezentował barwy PGE Skry Bełchatów, którą prowadził do największych sukcesów na arenie krajowej i europejskiej. Dopiero przed bieżącym sezonem postanowił zmienić otoczenie i związał się z Treflem Gdańsk. Zmiana klimatu nie wpłynęła negatywnie na jego postawę na boisku, którą ciągle zachwyca coraz młodsze pokolenia zawodników.

Grzegorz Szymański

Wobec doskonałej postawy Mariusza Wlazłego nie miał zbyt wielu okazji do gry. Był jednak bohaterem m.in. wygranego meczu z Rosją, który dał Polsce przepustkę do półfinałów. W swojej karierze występował w wielu polskich klubach. Karierę zakończył w 2016 roku, równo dziesięć lat po sukcesie w Tokio. Od tego czasu imał się różnych zajęć, głównie pracując w roli działacza. Pochodzący z Ostrowca Świętokrzyskiego, przez pewien czas był prezesem tamtejszego KSZO, a następnie pracował w Częstochowie, gdzie spędził znaczną część kariery. Pod Jasną Górą był m.in. dyrektorem sportowym, gdy AZS Częstochowa był na poziomie I ligi.

Przyjmujący

Michał Winiarski

Podobnie jak Wlazły, był gwiazdą obu mundiali – w 2006 i w 2014 roku. Sześć lat temu był kapitanem reprezentacji i to jemu przypadł w udziale zaszczyt wzniesienia okazałego pucharu w katowickim Spodku. Od turnieju w Japonii „Winiar” rozpoczął na dobre swoją zagraniczną karierę. Grał w Trentino Volley i Fakiele Nowy Urengoj, a w międzyczasie występował dwukrotnie w barwach PGE Skry Bełchatów. Dzięki grze w topowych klubach w swojej karierze osiągnął niemal wszystko. Później postawił na karierę trenerską. Rok asystował u Roberto Piazzy w Skrze, a teraz drugi sezon prowadzi Trefla Gdańsk i jest uważany za jednego z najbardziej przyszłościowych szkoleniowców.

Piotr Gruszka

Prawdziwa legenda polskiej siatkówki. Do dzisiaj nikt nawet nie zbliżył się do jego rekordowych 450-ciu występów w reprezentacji Polski. Popularny „Grucha” podczas turnieju w Japonii był już siatkarską gwiazdą podobnie jak Zagumny. Jego wytrwałość i wierność do biało-czerwonych barw zaowocowała medalami dwukrotnie – właśnie w 2006 roku i trzy lata później, gdy Polacy zdobyli mistrzostwo Europy, a Gruszka został MVP turnieju. Zawodniczą karierę zakończył w 2013 roku. Później podjął się roli trenera – najpierw rok w BBTS-ie Bielsko-Biała, potem trzy lata w GKS-ie Katowice, a następnie niecały sezon w Asseco Resovii. Dziś Piotr Gruszka czeka na swoją kolejną szansę, bo taka z pewnością nastąpi. Taka persona musi być obecna w naszej siatkówce jak najdłużej.

Michał Bąkiewicz

Etatowy reprezentant Polski przez wiele lat. Swoją karierę klubową związał tylko z trzeba drużynami – AZS-em Częstochowa, PGE Skrą Bełchatów i AZS-em Olsztyn. Po zdobyciu wicemistrzostwa świata kontynuował karierę aż do 2014 roku. Wtedy postanowił zawiesić buty na kołku i płynnie przeszedł do kariery szkoleniowca. Najpierw pracował w AZS-ie Częstochowa, ale wobec licznych problemów klubu spod Jasnej Góry po trzech latach przeniósł się do Spały, gdzie zasilił sztab szkoleniowy Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Od 2018 roku do teraz pracuje z reprezentacją juniorów, najpierw w charakterze asystenta, a następnie pierwszego trenera.

Sebastian Świderski

Kolejny człowiek-legenda rodzimej siatkówki. Gdy były rozgrywane mistrzostwa świata w Japonii miał już ugruntowaną pozycję gwiazdy, bowiem występował we włoskiej Serie A w barwach Perugii Volley, a następnie przeniósł się do słynnej Lube Banca Macerata. Karierę kończył w Kędzierzynie-Koźlu, w którym występował już w latach 2000-03. Po zakończeniu kariery został trenerem. Najpierw na krótki czas Farta Kielce, a następnie pełnił rolę asystenta, później pierwszego trenera w ZAKSIE. W Kędzierzynie-Koźlu przeszedł przez wszystkie szczeble kariery, bowiem później został dyrektorem sportowym, a od 2015 roku jest prezesem ZAKSY.



Libero

Piotr Gacek

Popularny „Gato” przeszedł podobną, choć nieco skróconą drogę od zawodnika do działacza. Po zakończeniu mistrzostw w Japonii grał na ligowych parkietach aż do 2017 roku. Karierę kończył w Treflu Gdańsk, z którym sięgał chociażby po Puchar Polski. Po zakończeniu kariery szukał swojego miejsca w rodzimej siatkówce, aż został dyrektorem sportowym ONICO Warszawa, a następnie prezesem stołecznego klubu. Po przekształceniach powrócił do roli dyrektora, którą piastuje do dnia dzisiejszego.

Sztab trenerski

Raul Lozano

Niezwykle sympatyczny Argentyńczyk, który zaskarbił sobie sympatię wszystkich Polaków, wzniósł reprezentację na wyższy poziom pod każdym względem – sportowym, mentalnym i organizacyjnym. Po zdobyciu wicemistrzostwa świata pracował z reprezentacją do igrzysk w Pekinie, ale po zajęciu 5. miejsca jego przygoda dobiegła końca. Kolejnymi przystankami w bogatej karierze Lozano były m.in. reprezentacja Niemiec, Cerrad Enea Czarni Radom czy reprezentacja Iranu. Od 2017 roku „Mały Rycerz” pracuje z reprezentacją Chin, ale do dzisiaj z rozrzewnieniem wspomina pracę nad Wisłą.

Alojzy Świderek

Wybitny polski szkoleniowiec był asystentem Raula Lozano podczas jego pracy w Polsce. Później był samodzielnym szkoleniowcem, w tym selekcjonerem reprezentacji Polski siatkarek. Z biało-czerwonymi pracował półtora roku w roli pierwszego trenera. Następnie objął stanowisko dyrektora Polskiej Akademii Siatkówki, która zajmuje się rozwojem dyscypliny w naszym kraju.



Michał Kalinowski


Na zdjęciu: Piotr Gruszka przez lata był nie tylko kapitanem reprezentacji, ale również jej filarem.

Fot. Łukasz Lskowski/Pressfocus