Bohaterowie z Tokio zapraszają na Śląski

Medaliści igrzysk olimpijskich Justyna Świety-Ersetic i Paweł Fajdek oraz Piotr Małachowski zapraszają kibiców 5 września do Chorzowa, gdzie dyskobol odda ostatni rzut w karierze.


Wymieniona trójka była bohaterami wtorkowej konferencji prasowej na Stadionie Śląskim, gdzie za niespełna 4 tygodnie odbędzie się Silesia Lotto Memoriał Kamili Skolimowskiej. Chorzowska arena będzie gościć zawody czwarty raz w rzędu, a drugi raz z kolei impreza znalazła się w cyklu World Athletics Continental Tour Gold.

Nieoficjalnie mówi się, że tegoroczna edycja może być dla memoriału przepustką do cyklu jeszcze wyższej klasy, a tą jest już tylko… Diamentowa Liga. W każdym razie zaproszenie na Memoriał przyjął szef World Athletics lord Sebastian Coe, będący pod wrażeniem występu polskich lekkoatletów na igrzyskach w Tokio, gdzie biało-czerwoni zdobyli 9 medali, w tym 4 złote i zajęli 4. miejsce w klasyfikacji medalowej.

Nagrody dla cierpliwych

Wstęp kibiców na zawody będzie darmowy. Według informacji organizatorów będzie ich mogło wejść na stadion 25 tysięcy. – Wszystkich gorąco zapraszamy, chcemy także razem z kibicami podziękować naszym olimpijczykom za wspaniałe sukcesy w Tokio – mówił marszałek województwa śląskiego Jakub Chełstowski, tłumacząc fakt, że przyszedł na konferencję z pustymi rękami. – Ten brak kwiatów i nagród to świadoma decyzja. Wiemy, że jesteście cierpliwi. Piątego września to będzie niespodzianka – zapowiedział.

Głównym bohaterem zawodów ma być jednak ten, który w Tokio medalu nie zdobył, czyli Piotr Małachowski. 5 września dwukrotny srebrny medalista olimpijski (2008, 2016) odda ostatni rzut w bogatej karierze. – Zamykam pewien etap życia, nosiłem się z tym od dwóch lat. Teraz tylko czeka mnie dopięcie kariery, ostatni start – mówił 38-letni dyskobol.

Tysiące pomysłów

W Memoriale Skolimowskiej Małachowski startuje od jego początku, we wrześniu zrobi to po raz 12. – To ostatnia taka przygoda. I nawet gdybym rzucił 70 metrów, to nic by już nie zmieniło. Nie chcę nadwyrężać swojego zdrowia – podkreślił.

Nie zadeklarował jasno, co będzie robił po zakończeniu kariery. – Na razie chcę odpocząć, pobyć z rodziną, normalnie pożyć. Będę miał dwie emerytury, oprócz olimpijskiej także tę za 15 lat służby w Wojsku Polskim, i trochę czasu, żeby się zastanowić, co dalej. Ale znając Marcina zaraz rzuci tysiące pomysłów i na pewno nie będzie łatwo – spojrzał z przekąsem w kierunku dyrektora memoriału Marcina Rosengartena, prywatnie ojca chrzestnego niespełna 8-letniego syna Małachowskiego, Henryka. 5 września Heniu także rzuci dyskiem – po raz pierwszy w życiu.

Justyna spełniona

Małachowski nie będzie jedyną gwiazdą imprezy. We wtorek jej organizatorzy nie odkryli jeszcze wszystkich kart, ale wiadomo, że sezon na niej zakończy Justyna Święty-Ersetic. Dwukrotna medalistka z Tokio – złota w sztafecie mieszanej 4×400 m oraz srebrna na 4×400 m kobiet – paradowała w olimpijskim stroju galowym i kwietnym wianku we włosach, z dumą pokazując olimpijskie trofea.

– Myślę, że dla nas korzystniejszym byłoby, aby igrzyska odbyły się w pierwotnym terminie, bo ten sezon był bardzo ciężkim dla całej naszej sztafety. Do tej pory zmagam się z kontuzją, ciężko przeszłam zakażenie Covid-19, dlatego przed igrzyskami zastanawiałam się, czy w ogóle wystartuję. Medal igrzysk olimpijskich to było moje marzenie. Na przestrzeni kilku lat uwierzyłam, że to coś realnego, co możemy wywalczyć wraz z dziewczynami. Teraz czuję się spełniona, bo mam medale wszystkich najważniejszych imprez – powiedziała raciborzanka.

Niespodzianka we wrześniu

Zagadnięty Paweł Fajdek, który w Tokio wreszcie przełamał olimpijski kompleks i po dwóch katastrofach w Londynie i Rio de Janeiro zdobył brązowy medal w rzucie młotem, przyznał, że po zmaganiach w Azji i podróży do Polski nie zdołał się jeszcze wyspać. – Wciąż jestem w podróży i nie wróciłem jeszcze do domu (w dolnośląskim Żarowie – przyp. red.), więc nie nadrobiłem zaległości. Ale budzi się też we mnie sportowa złość. Już dwa dni po finale zaczęło mnie denerwować, że byłem aż trzeci i tylko trzeci – przyznał 4-krotny mistrz świata.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus