Bojdys: Dwie golonki za „nożyce”!

Zacznijmy od przykrej sprawy. W jakich okolicznościach nabawił się pan kontuzji obręczy barkowo-obojczykowej, która wykluczyła pana z gry na kilka miesięcy? To było podczas jesiennego meczu z Olimpią Elbląg?
Michał BOJDYS: – Nie, to było we wcześniejszym meczu z Olimpią Grudziądz. Z pozoru sprawa była błaha, niegroźny upadek na łokieć. Przez cały tydzień odczuwałem ból, ale za zgodą lekarza i po zażyciu tabletek przeciwbólowych, zagrałem w kolejnym spotkaniu. Ból jednak nie puszczał, więc zdecydowałem się na badanie rezonansem magnetycznym. Po jego wykonaniu jedni lekarze zalecali operację, inni mówili, żebym się wstrzymał i próbował wyleczyć uraz zachowawczo. Za namową kolegi poszedłem na konsultację do wybitnego specjalisty, doktora Romana Brzóski z Bielska-Białej. Jego diagnoza nie podlegała żadnej dyskusji – idę na stół operacyjny!

Borykał się pan już z kontuzjami, czy ta była najpoważniejsza?
Michał BOJDYS: – Miałem kilka urazów, ale ten był najbardziej bolesny. Przez pierwsze trzy tygodnie przeżywałem istną katorgę „łapałem” niewiele snu…

W sezonie 2016/17 zdobył pan dla Rekordu Bielsko-Biała aż 10 bramek. Zbliży się pan kiedyś do tego osiągnięcia? Pewnie niewielu kibiców wie, że kiedyś był pan napastnikiem…
Michał BOJDYS: – Zgadza się. Bardzo bym chciał to powtórzyć, lecz zdaję sobie sprawę, że 10 goli strzelonych przez środkowego obrońcę to wynik, jaki zdarza się rzadko. Nie będę składał żadnych deklaracji, bo moim podstawowym obowiązkiem jest bronienie dostępu do własnej bramki. Przyznaję jednak szczerze, że bardzo dobrze czuję się przy stałych fragmentach gry (Michał Bojdys mierzy 195 centymetrów – przyp. BN). Teraz trochę się zaciąłem, ale gol strzelony Błękitnym Stargard dodał mi pewności siebie i teraz powinienem mieć „z górki”.

We wspomnianym sezonie większość goli strzelił pan głową?
Michał BOJDYS: – Nie, po „główce” piłka cztery raz wylądowała w siatce. Trzy gole zdobyłem prawą nogą i tyle samo lewą.

Przed dwoma laty furorę w internecie zrobiło trafienie w meczu z GKS-em 1962 Jastrzębie. Po pańskich „nożycach” jeden z zachwyconych kibiców Rekordu krzyknął: „Widzieliście to, ale „Misiek” je…ął. Ma dwa golonka u mnie” (cytat oryginalny).
Michał BOJDYS: – To rzeczywiście była bardzo ładna bramka. Taki strzał zapewne już się nie powtórzy… Czasem „puszczam” znajomym tamto trafienie, ale czas nie stoi w miejscu – było, minęło. Dodam, że przyjemność sprawia mi każdy zdobyty gol.

Wróćmy do teraźniejszości. Na powrót do gry czekał pan cztery miesiące. Miał pan momenty zwątpienia, na przykład takie, że w tym sezonie nie zagra już w II lidze?
Michał BOJDYS: – Nie dopuszczałem do siebie „czarnych” myśli. Trener Jacek Trzeciak sukcesywnie mnie wprowadzał mnie do gry, najpierw w sparingach, potem w lidze. Z Widzewem zagrałem kilkanaście minut, przeciwko Błękitnym – cały mecz.

We wspomnianym meczu z zespołem ze Stargardu strzelił pan jedynego gola. Czuł się pan „ojcem” zwycięstwa?
Michał BOJDYS: – Bez przesady. To był efekty pracy całego zespołu. Najważniejsze, że zagraliśmy na zero z tyłu. Początek spotkania był dla mnie bardzo trudny, brakowało mi pewności siebie, zdarzyły się „głupie” momenty. Prawdę powiedziawszy myślałem, że będę pierwszy do zmiany. Trener Trzeciak był jednak cierpliwy i wyrozumiały dla nas wszystkich, byliśmy do tego spotkania dobrze przygotowani pod względem taktycznym. Mój gol był tego ukoronowaniem. To był klasyczny mecz do pierwszej bramki.

Sytuacja ROW-u, mimo zwycięstwa w ostatnim meczu, wciąż jest nie do pozazdroszczenia, a margines błędu niewielki. Pan i koledzy radzicie sobie z ciążącą na was presją?
Michał BOJDYS: – Skłamałbym mówiąc, że myślimy tylko o najbliższym meczu. Czy presja nam ciąży? To jest dobra presja, motywująca.

W najbliższej kolejce zmierzycie się na wyjeździe z Pogonią Siedlce. W rundzie jesiennej wypuściliście wygraną, tracąc gola w 94 minucie. Teraz liczycie na 3 punkty?
Michał BOJDYS: – W ostatnich dwóch meczach zdobyliśmy 4 punkty i mam nadzieję, że wkroczyliśmy na zwycięską ścieżkę. To jest bardzo dobry czas na taką serię. Mam nadzieję, że w Siedlcach dopisze nam szczęście.

Kluczem do wygranej będzie zatrzymanie Adriana Paluchowskiego? W tym sezonie strzelił już 12 bramek, w przeszłości grał w ekstraklasie w Legii i Piaście Gliwice, o I lidze nie wspominając.
Michał BOJDYS: – To jedna ze składowych. Bardzo groźni są również skrzydłowi Pogoni, którzy dorzucają piłkę do „Palucha”. Rywale mają wielu doświadczonych zawodników, ale wierzę, że znajdziemy sposób, by ich zatrzymać.

Trener Jacek Trzeciak znalazł receptę na zaskoczenie przeciwnika? Czy też dozuje wam informacje na temat Pogoni?
Michał BOJDYS: – Mamy już za sobą kilka analiz, ponadto trener wysyła nam mailem informacje na temat rywala. Od początku tygodnia na treningach ćwiczymy warianty, by wyłączyć atuty przeciwnika.

 

Na zdjęciu: Chociaż Michał Bojdys jest obrońcą, strzelanie goli ma we krwi.