„Bony” już po zabiegu

Kontuzjowany piłkarz czeka na rozpoczęcie rehabilitacji.


Była 43 minuta meczu Ruch Chorzów z Zagłębiem rozgrywanego w ramach 10. kolejki rozgrywek I ligi. Z lewego skrzydła dośrodkował Dawid Gojny, do piłki doszedł Sebastian Bonecki, oddał strzał głową, po którym piłka trafiła w poprzeczkę chorzowskiej bramki, a chwilę później bezwładnie upadł na murawę. W powietrzu doszło do zderzenia z Maciej Sadlokiem, którego piłkarz Zagłębia już nie pamięta.

– Byłem skupiony na dojściu do piłki. Walczyłem o pozycję, a potem było uderzeni piłki głową i „zgasło mi światło” – obrazowo opisuje całą sytuację piłkarz sosnowieckiej drużyny. Bonecki bramki nie zdobył, ale sosnowiczanie mieli szansę na bramkę, bo arbiter meczu z początku września zdecydował o rzucie karnym dla Zagłębia.

To już koniec rundy

Gdy do piłki podchodził Maksymilian Rozwandowicz, Bonecki był już w karetce, które wiozła go do szpitala. Ostatecznie klubowy kolega Boneckiego przestrzelił „jedenastkę”, a ekipa z Sosnowca przegrała mecz z Ruchem 0:2. Jak się później miało okazać dla Boneckiego, który latem trafił do Zagłębia z Bruk-Bet Termaliki Nieciecza, był to ostatni mecz w tej rundzie. W szpitalu stwierdzono zwichnięcie stawu barkowo-obojczykowego. Szczęście w nieszczęściu to fakt, że nie stwierdzono żadnego urazu głowy. Piłkarz jest już po operacji.

– Zabieg miał miejsce w ubiegłym tygodniu. Jestem już po ściągnięciu szwów i badaniu RTG. Lekarz przekazał mi, że wszystko wygląda bardzo dobrze, śmiało można więc powiedzieć, że operacja się udała. Cztery tygodnie chodzenia w ortezie, na początku listopada wizyta kontrolna podczas której dowiem się kiedy będę mógł wrócić do pełnego treningu. Tak wygląda najbliższa przyszłość.

Nie ukrywam, że nie mogę się już doczekać rozpoczęcia rehabilitacji, że o powrocie na boisku już nie mówię. Nie ma nic gorszego dla sportowca jak nie możesz wejść na boisko, tylko poczynania kolegów musisz oglądać z boku, ale cóż, kontuzje są wliczone w ten zawód. Teraz najważniejsze, aby wszystko poszło bez komplikacji – podkreśla Bonecki.

Ważne ogniwo

Do feralnego meczu z Ruchem piłkarz środka pola był jednym z najważniejszych ogniw w zespole. „Bony” wygrał rywalizację o miejsce w wyjściowym składzie sosnowiczan. Z dziesięciu spotkań, w których występował tylko raz wszedł na boisko w roli zmiennika.

– Nigdy nie jest czas na kontuzję, ale w tym przypadku gdy wszystko układało się po mojej myśli, grałem w pierwszym składzie to złość jest podwójna, bo pewna ciągłość została przerwana. Czuję się w Sosnowcu bardzo dobrze, mamy naprawdę fajny zespół, który stać na walkę o czołowe lokaty w tej lidze. Daliśmy próbkę umiejętności w kilku meczach, ale brakuje nam takiej serii, powtarzalności wyniku. To by nas wzmocniło.

Na pewno brakuje nam skuteczności, bo sytuacje stwarzamy. Najlepszym przykładem był ostatni mecz z Chojniczanką. Po końcowym gwizdku nikt jednak nie pamięta ile oddało się celnych strzałów, tylko to ile padło goli. Liga jest wyrównana, tutaj każdy może wygrać z każdym, dlatego trzeba myśleć o zwycięstwie wychodząc na kolejny mecz, a co będzie potem to czas pokaże – mówi pomocnik Zagłębia, który na ligowe boiska wróci wiosną 2023.


Na zdjęciu: Sebastian Bonecki (z prawej) na boisko wróci w przyszłym roku.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus