Brak pewności siebie

Liverpool mierzy się z Arsenalem i postara się pokrzyżować plany mistrzowskie liderowi. Choć w tym sezonie piłkarze Juergena Kloppa spisują się poniżej oczekiwań.


Dla Arsenalu zbliżające się starcie z Liverpoolem będzie jednym z kluczowych meczów w walce o mistrzostwo Anglii. Wprawdzie „The Reds” spisują się w tym sezonie poniżej oczekiwań, a ostatnio przeciwko Chelsea zaprezentowali się zupełnie bezbarwnie, to jednak na wielkie mecze Juergen Klopp potrafi zmotywować swoich zawodników. Przekonał się o tym całkiem niedawno Manchester United, który pojechał powalczyć na Anfield Stadium o korzystny wynik, ale przegrał aż 0:7. Ponadto dla „Czerwonych” najbliższe spotkania są o „być albo nie być” w europejskich pucharach w następnym sezonie. O Lidze Mistrzów raczej marzyć nie powinni, bo strata do Top 4 wynosi 10 punktów, ale realny jest udział w rozgrywkach Ligi Europy, a w najgorszym przypadku w Lidze Konferencji. Wprawdzie w czerwonej części miasta Beatlesów rozgrywki innej rangi niż Champions League będą traktowane w kategoriach międzynarodowej banicji, ale lepszy rydz, niż nic.

Andy Robertson, jeden z filarów Liverpoolu, choć sezon się jeszcze nie skończył, a przed zespołem 10 meczów ligowych, nie ukrywa, że drużyna spisuje się w tym sezonie poniżej oczekiwań. – Brakuje nam pewności siebie, co było widać w ostatnim meczu z Chelsea (zremisowanym 0:0 – dop. red.) – powiedział reprezentant Szkocji. – Tak na dobrą sprawę, to nie wiemy, dlaczego tak się dzieje. Gdybyśmy znali przyczynę, to z całą pewnością bylibyśmy w stanie to poprawić – dodał 29-latek pochodzący z Glasgow. W podobnym tonie już nie raz w tym sezonie wypowiadał się Juergen Klopp. Niemiecki szkoleniowiec wciąż jednak ma zaufanie władz klubu i pogłoski o jego zwolnieniu ze stanowiska ucinane są przeważnie w zarodku. – Juergen ma nasze pełne poparcie – krótko odniósł się niedawno do całej sytuacji Tom Werner, czyli prezes klubu, choć Amerykaninowi doskwiera to, że zespół zakończy sezon bez trofeum. W lidze na tytuł nie ma szans, odpadł z Ligi Mistrzów, a także nie zdobył Pucharu Ligi Angielskiej. Z Pucharem Anglii, z kolei, pożegnał się już w styczniu, a przypomnijmy, że w ubiegłym sezonie dwa ostatnie wymienione trofea padły łupem właśnie ekipy z Anfield Stadium.

Arsenal jest na dobrym kursie w kierunku mistrzostwa Anglii, a przypomnijmy, że kibice „Kanonierów” na tytuł czekają od 19 lat. Od czasów słynnych „The Invincibles”, czyli zespołu „Niezwyciężonych”, Arsene’a Wengera, którzy w całym sezonie nie przegrali ani jednego spotkania. Wiadomo, że tego powtórzyć się nie da, bo „The Gunners” przegrali w tym sezonie trzy mecze, ale przewaga nad Manchesterem City jest obiecująca. Nawet zakładając, że „Obywatele” wygrają mecz zaległy, to i tak zapas Arsenalu jest spory. – Nie możemy się krygować i ukrywać to, o co gramy. I, co jest naszym celem. Tak, chcemy zostać mistrzami Anglii. Mamy świetny zespół, który jest w stanie tego dokonać. Bez oglądania się na kogokolwiek – powiedział kilka dni temu Mikel Arteta, szkoleniowiec ekipy z Londynu. Zwycięstwo z Liverpoolem, z całą pewnością, przybliży „Kanonierów” do upragnionego celu.


Na zdjęciu: Liverpool nie jest w tym sezonie w najwyższej formie, ale w Londynie wiedzą, że drużyny tej nigdy lekceważyć nie można.

Fot. Meng Dingbo/Xinhua/PressFocus