„Brakuje nam dopieszczania piłki”

Bezbarwna gra GKS-u w pierwszej połowie nieco ożywiła się po pańskim wejściu na murawę. Ale ten bok pomocy chyba nie jest wymarzoną pańską pozycją?

GRZEGORZ PIESIO: Założenie było takie, że wchodzę na lewą stronę. Ale jestem przyzwyczajony do schodzenia do środka pola i tego, że właśnie tam próbuję coś zrobić. Niestety, tym razem nawet z tego schodzenia niewiele wyszło.

Co było w tym meczu największym problemem GieKSy?

GRZEGORZ PIESIO: Brakowało klarownych sytuacji, w których można by strzelić gola. Dochodziliśmy do 20. metra, ale „setki” nie było.

Bardziej brakuje człowieka, który czubkiem buta tę piłkę wepchnie do siatki, czy jednak kogoś, kto będzie mieć pomysł, jak rozciągnąć tak zwarte szyki obronne, jakie miało Podbeskidzie?

GRZEGORZ PIESIO: Bardziej ta druga opcja. Ludzi do strzelania goli – moim zdaniem – nam nie brakuje. Za to wyraźnie mi brak tego ostatniego podania, tego „wypieszczenia” piłki, które pozwoli dojść do stuprocentowej sytuacji.

Nie przepracował pan – zresztą wielu pańskich kolegów również – całego okresu przygotowawczego z GKS-em. Zabrakło jeszcze może dwóch tygodni, byście rozumieli się lepiej?

GRZEGORZ PIESIO: Rzeczywiście zaszły latem duże zmiany w składzie GKS-u, więc nie jest łatwo trenerowi wybrać osiemnastkę, a potem – meczową jedenastkę. Może dwa tygodnie przygotowań więcej sprawiłyby, że ten mecz wyglądałby inaczej? Wciąż jeszcze się bowiem docieramy. Mam nadzieję, że to był tylko wypadek przy pracy, a następnej kolejce będzie już dużo lepiej.