Bramkarz głównym architektem

GKS 1962 Jastrzębie w czterech ostatnich meczach ligowych nie strzelił ani jednej bramki!


Nie wiem, jakim wynikiem skończyłby się mecz GKS-u 1962 Jastrzębie z Bruk-Betem Nieciecza, gdyby sędzia uznał „Słonikom” prawidłowo strzelonego gola po atomowym strzale Piotra Wlazły. Mam jednak przeczucie graniczące z pewnością, że podopieczni trenera Pawła Ściebury zeszliby z boiska pokonani.

Nie piszę tego, by zdyskredytować piłkarzy GKS-u 1962 Jastrzębie, lecz tę „wstrzemięźliwość” nakazuje zdrowy rozsądek. Nikt mnie bowiem nie przekona, że to przypadek, iż w czterech ostatnich meczach (z Wigrami, Podbeskidziem, Olimpią i Bruk-Betem) jastrzębianie nie potrafili ani razu (!) zmusić bramkarzy przeciwnika do kapitulacji!

Wyklęty, czy uwielbiany?

Jeżeli GKS 1962 Jastrzębie zachowa status pierwszoligowca, to będzie miał w tym duży udział bramkarz Mariusz Pawełek. Aby odświeżyć pamięć niektórym kibicom, przypomnę, że to „Mario” uratował skórę drużynie w meczach z Odrą Opole, Chrobrym Głogów, a przede wszystkim w niedzielnym meczu z Bruk-Betem.

Po występie przeciwko Zagłębiu Sosnowiec, gdzie rzeczywiście dał „plamę”, nie brakowało kibiców, którzy uznali go za persona non grata w zespole. A po „zwycięskim” remisie ze „Słonikami” skandowali jego nazwisko! Co za obłuda!

Trener Bruk-Betu Mariusz Lewandowski podsumował niedzielny mecz znamiennym zdaniem: „Mariusz Pawełek – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0:0”. Szkoleniowiec „Słoników” dodał: – Przyjechaliśmy do Jastrzębia po trzy punkty i z takim nastawieniem wyszliśmy na boisko. Mieliśmy bardzo dobrze rozpracowanego przeciwnika, zespół funkcjonował bardzo dobrze. Uważam, że byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym od początku do końca, brakowało nam tylko wykończenia.

Mieliśmy też rzut karny, którego nie wykorzystaliśmy. Doprowadziliśmy do tego, że w ostatnim spotkaniu musimy zwyciężyć,by wejść do szóstki, Chcieliśmy to zrobić dzisiaj, ale nie udało się. Nie mam pretensji do swoich zawodników, bo stworzyli dużo sytuacji, a w obronie – poza stałymi fragmentami gry – GKS nie przysporzył nam żadnych problemów.

Charakter i wola walki

Wymowna jest statystyka z tego spotkania, potwierdzająca słowa szkoleniowca „Słoników”. Otóż jego podopieczni byli w posiadaniu piłki przez 62 procent czasu gry i byli lepsi w strzałach celnych na bramkę (8:3). Niecelnych więcej oddali gospodarze (5:4), w rzutach rożnych był remis (7:7), jastrzębianie częściej dali złapać się na spalone (3:1) i częściej faulowali (20:14).

Trener GKS-u 1962 Paweł Ściebura chwalił swoich podopiecznych za waleczność i zaangażowanie. – Myślę, że w kontekście walki o utrzymanie to ważny dla nas punkt – powiedział.


Czytaj jeszcze: Szczęśliwy punkt

– Dzisiaj zespół pokazał ogromny charakter, bo po meczu w Grudziądzu i długiej podróży mieliśmy na dobrą sprawę jeden dzień na regenerację, co nie jest łatwe w tym okresie. Zespół pokazał ogromny charakter i ogromną wolę walki, żeby nadal w tej lidze być, bo na to zasługuje. Natomiast w chwili obecnej stać nas właśnie na tyle.

Myślę, że pokazaliśmy bardzo duże serce do walki i realizowaliśmy bardzo konsekwentnie plan, który mieliśmy nakreślony na ten mecz. Oczywiście walczyliśmy o trzy punkty, bo w każdym meczu chcemy o nie grać, ale czasami tak bywa, że się nie udaje.

Zatrucie Miedzią?

W ostatniej kolejce bieżącego sezonu GKS 1962 Jastrzębie zmierzy się na wyjeździe z Miedzią Legnica. Przed barażami „Miedzianka” wyczyściła się z kartek i w ostatnim meczu z powodu nadmiaru „żółtek” w składzie gospodarzy nie pojawią się Adrian Purzycki, Omar Santana, Marquitos i Bożo Musa.

Absencja tych zawodników oczywiście wcale nie oznacza, że drużynie Pawła Ściebury będzie łatwiej zdobyć punkt(y). I podtrzymuję swoją opinię, która wyraziłem na łamach „Sportu” w ubiegłym tygodniu, że jeżeli drużyna z Jastrzębia pożegna się z 1 ligą, to będzie to „wina” jesiennego meczu z… Miedzią.

Prowadząc 2:0 GKS nie wykorzystał wtedy dwóch 200-procentowych okazji: Jakub Wróbel nie trafił do pustej bramki z 16 metrów, przenosząc piłkę nad poprzeczką, a Dominik Kulawiak z 2 metrów trafił futbolówką w poprzeczkę. Zamiast 4:0 mecz skończył się remisem 2:2…

Bezmyślny „pokaz”

W I połowie spotkania z Bruk-Betem kibice gospodarzy (na jednej z trybun była garstka sympatyków drużyny z Niecieczy) odpalili świece dymne. Tak naprawdę nie wiem, czemu to miało służyć, bo nie było ani oryginalne, a tym bardziej mądre.

Wiadomo, że w klubie się nie przelewa, a kara finansowa za ten „pokaz” jest nieunikniona. I wcale nie musi skończyć się na 2 tysiącach złotych, tylko może być znacznie wyższa. W ramach rekompensaty dla klubu sprawcy wątpliwej jakości atrakcji zakupią kilkaset butelek wódki „Klubowa”?

Niedawno pojawiła się plotka, że jeżeli Bruk-Bet nie awansuje do ekstraklasy, trener Mariusz Lewandowski odejdzie z klubu, a jego miejsce zajmie… Jarosław Skrobacz. Ale na razie to tylko dzielenie skóry na niedźwiedziu…


Na zdjęciu: Jeżeli GKS 1962 Jastrzębie utrzyma się w I lidze, zasługi bramkarza Mariusza Pawełka (w zielonym stroju) będą nie do podważenia.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus