Bramkarz na topie

We Wrocławiu z dużej chmury spadł mały deszcz, kibice nie zobaczyli choćby jednego gola.


Śląsk to zespół, który niedawno zmienił trenera – powiedział przed wyjazdem do Wrocławia trener Widzewa, Janusz Niedźwiedź.

– Zostały wprowadzone nowe zasady, jeśli chodzi o funkcjonowanie drużyny. My akurat znamy trenera Djurdjevicia z ligi, gdyż prowadził zespół Chrobrego Głogów. Dostrzegamy pewne podobieństwa w grze obydwu drużyn. Trzeba spodziewać się tego, że Śląsk również będzie chciał budować akcje od tyłu, więc myślę, że czeka nas ciekawy pojedynek piłkarski.

Prognozy trenera Niedźwiedzia nie sprawdziły się, bo mecz nie był porywającym widowiskiem, mówiąc kolokwialnie „szału nie było”. Jao pierwsi przed szansą zdobycia gola stanęli goście – w 8 minucie po dośrodkowaniu Karola Danielaka Ernest Terpiłowski mając przed sobą tylko Michała Szromnika tylko lekko trącił piłkę i bramkarz Śląska nie miał problemów z obroną tego strzału.

Nim minął kwadrans spotkania, katastrofalny błąd przy wyprowadzaniu piłki popełnił stoper Widzewa Bożidar Czorbadżijskiego. Piłka trafiła do Erika Exposito, Hiszpan uderzył z dystansu, ale Henrich Ravas sparował futbolówkę na korner. W 31 minucie słowacki golkiper po dośrodkowaniu Dennisa Jastrzembskiego niepewnie piąstkował piłkę, a po chwili potężnym uderzeniem z dystansu na bramkę Widzewa popisał się Patryk Janasik. Do szczęścia zabrakło mu centymetrów, bo piłka „ostemplowała” poprzeczkę!

W 38 minucie rzut karny dla łodzian wywalczył Marek Hanousek. Po zagraniu Czecha piłka trafiła w rękę Victora Garcii i arbiter bez wahania podyktował rzut karny dla gości. Michał Szromnik wyczuł intencje Bartłomieja Pawłowskiego i odbił piłkę uderzoną z „wapna” przez byłego piłkarza Śląska. I na tym zakończyły się emocje w I połowie spotkania.

Po przerwie – nie ma sensu oszukiwać się – mecz był równie ekscytujący, co przyglądanie się człowiekowi pchającemu taczki. Oglądaliśmy mało sytuacji podbramkowych, a im bliżej było końcowego gwizdka sędziego, piłkarze obu drużyn z coraz większym respektem podchodzili do bezbramkowego remisu. Godny odnotowania był tylko strzał zza pola karnego Patryka Lipskiego (89 min), ale Szromnik odbił futbolówkę końcami palców i zapobiegł utarcie gola przez swoją drużynę.

Śląsk Wrocław – Widzew Łódź 0:0

ŚLĄSK: Szromnik – Janasik, Poprawa, Gretarsson, Garcia – Olsen, Schwarz – Samiec-Talar (67. Leiva), Quintana (81. Łyszczarz), Jastrzembski (61. Yeboah) – Exposito. Trener Ivan DJURDJEVIĆ. Rezerwowi: Leszczyński, Verdasca, Konczkowski, Rzuchowski, Hyjek, Bergier

WIDZEW: Ravas – Stępiński, Czorbadżijski (65. Kreuzriegler), Mateusz Żyro – Danielak, Shehu (65. Lipski), Hanousek, Nunes (87. D. Kun) – Terpiłowski (73. Letniowski), Sanchez, B. Pawłowski (87. Sypek). Trener Janusz NIEDŹWIEDŹ.

Rezerwowi: Łytwynenko, Zieliński, Szota, Hansen.
Sędziował Damian Kos (Wejherowo).
Asystenci: Bartosz Heinig i Dariusz Bohonos (obaj Gdańsk).
Widzów 15145.
Czas gry 95 min (46+49).
Żółte kartki: Gretarsson (18. faul), Djurdjević (trener, 70. niesportowe zachowanie), Olsen (90+1. faul).


Na zdjęciu: Bartłomiej Pawłowski (z prawej) nie wykorzystał rzutu karnego, który mógł przesądzić o wygranej Widzewa.
Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus